[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I ten jego ton.napastliwy jak jasna cholera.- Wiesz, César.- Marie przystanęła i spojrzaÅ‚a mu pro-sto w oczy.- JeÅ›li o mnie chodzi, odniosÅ‚am inne wrażenie.- NaprawdÄ™? - zdziwiÅ‚ siÄ™.- Nie gniewaj siÄ™ za szczerość, ale to ty byÅ‚eÅ› agresywny.W dodatku zachowywaÅ‚eÅ› siÄ™ tak, jakbyÅ› rzeczywiÅ›cie miaÅ‚ coÅ›do ukrycia.178 Przez chwilÄ™ mierzyli siÄ™ wzrokiem, nic nie mówiÄ…c.CésarpoczuÅ‚, że nagle zaschÅ‚o mu w gardle.OdchrzÄ…knÄ…Å‚ i pierwszyspuÅ›ciÅ‚ wzrok.- Przykro mi, że tak to odbierasz - stwierdziÅ‚ sucho.-Zaczekasz minutkÄ™? SkoczÄ™ na jednej nodze do toalety - dodaÅ‚pojednawczo.- Jasne.Poczekam na zewnÄ…trz.Marie ruszyÅ‚a korytarzem w stronÄ™ wyjÅ›cia.César patrzyÅ‚przez chwilÄ™, jak z wdziÄ™kiem koÅ‚ysze biodrami.SkrÄ™ciÅ‚ po-spiesznie w boczny korytarz prowadzÄ…cy do toalet.WszedÅ‚ dowolnej kabiny, zamknÄ…Å‚ drzwi i wyjÄ…Å‚ telefon.ZmarszczyÅ‚ czoÅ‚o,po czym szybko wystukaÅ‚ numer.Po kilku dÅ‚ugich sygnaÅ‚achodezwaÅ‚ siÄ™ dawno niesÅ‚yszany gÅ‚os.- SÅ‚ucham.- Cześć, Jean - powiedziaÅ‚ César.- Poznajesz?- Jasne, stary.Kogo jak kogo, ale ciebie poznaÅ‚bym na-wet na koÅ„cu Å›wiata.Co sÅ‚ychać?- W porzÄ…dku.A u ciebie?- Pomalutku.Może wybierasz siÄ™ na stare Å›mieci?- Nie.to znaczy nie w najbliższym czasie.- zaplÄ…taÅ‚siÄ™, nie wiedzÄ…c, jak przejść do sedna sprawy.- Wal Å›miaÅ‚o, bracie, o co chodzi? - Jean musiaÅ‚ wyczućjego intencje.- PosÅ‚uchaj, Jean, mam proÅ›bÄ™.Czy.gdyby ktoÅ› ciÄ™ py-taÅ‚, mógÅ‚byÅ› potwierdzić, że 14 pazdziernika byÅ‚eÅ› w Paryżu ijadÅ‚eÅ› ze mnÄ… kolacjÄ™ na Champs Élysées? - zapytaÅ‚ z nadziejÄ…w gÅ‚osie.- Kto miaÅ‚by pytać? - zdziwiÅ‚ siÄ™ Jean.- No.JeÅ›li na przykÅ‚ad zadzwoniÅ‚by do ciebie ktoÅ› z po-licji.179 - Nie masz chyba na myÅ›li skÅ‚adania zeznaÅ„ pod przy-siÄ™gÄ…? - zaniepokoiÅ‚ siÄ™ Breteil.- Daj spokój, stary.ProszÄ™ tylko, żebyÅ› potwierdziÅ‚ mojÄ…wersjÄ™.Nic wiÄ™cej.Tak siÄ™ skÅ‚ada, że rzeczywiÅ›cie byÅ‚em wtedyna tej kolacji.Tyle tylko, że z kimÅ›.kogo danych nie mogÄ™ujawnić.- Brunetka czy blondynka? - zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ Jean.- Czekaj,czekaj, ile to czasu minęło od twojego Å›lubu?- WiÄ™c jak? Zrobisz to dla mnie po starej znajomoÅ›ci? -naciskaÅ‚ César, ignorujÄ…c docinki kumpla.- Da siÄ™ zrobić.Czternastego na Champs Élysées?- Tak.RozstaliÅ›my siÄ™ przed pierwszÄ….DokÅ‚adnej godzi-ny nie pamiÄ™tasz.- Jasne.- DziÄ™ki, Jean.Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.- Nie ma sprawy.ZadzwoÅ„, gdybyÅ› jeszcze czegoÅ› po-trzebowaÅ‚.Zawsze do usÅ‚ug.- Jean najwyrazniej nie mógÅ‚ sobieodmówić pożegnalnego prztyczka w nos.Paryż, jesieÅ„ 2007 rokuNiestety.Dwa najbliższe wyjazdy sÅ‚użbowe byÅ‚y zwiÄ…zane zprzygotowaniami przyszÅ‚orocznego budżetu firmy i wymagaÅ‚yjego wizyty w centrali, która jak na zÅ‚ość znajdowaÅ‚a siÄ™ wLondynie.Tak upÅ‚ynÄ…Å‚ miesiÄ…c od pobytu w Paryżu.Przez tenczas prawie codziennie rozmawiaÅ‚ z ZosiÄ… przez Skype'a.TooczywiÅ›cie nie to samo, co spotkanie twarzÄ… w twarz, ale terozmowy o sprawach codziennych, o tÄ™sknocie i planach nanastÄ™pne spotkanie jeszcze bardziej zbliżyÅ‚y ich do siebie.180 W koÅ„cu Krystianowi udaÅ‚o siÄ™ otrzymać dwudniowÄ… delegacjÄ™do Paryża, którÄ… bez namysÅ‚u postanowiÅ‚ wydÅ‚użyć o weekend.DziÄ™ki temu mieli szansÄ™ spotkać siÄ™ po raz kolejny.W sobotÄ™ pojechali do Ogrodu Luksemburskiego, gdzie nakamiennych Å‚awkach i drewnianych plażowych krzeseÅ‚kachwygrzewali siÄ™ spacerowicze, chwytajÄ…c ciepÅ‚e promienie popo-Å‚udniowego sÅ‚oÅ„ca.WÅ›ród zieleni i Å›wiergotu ptaków nietrud-no byÅ‚o zapomnieć o caÅ‚ym bożym Å›wiecie.TrzymajÄ…c siÄ™ zarÄ™ce, zrobili rundkÄ™ po parku, na koniec okrążyli piÄ™knÄ… ro-mantycznÄ… fontannÄ™.Potem znalezli dwa wolne krzeseÅ‚ka, naktórych opalali siÄ™ przez pół godziny z zamkniÄ™tymi oczami,pozwalajÄ…c, by jesienne sÅ‚oÅ„ce muskaÅ‚o delikatnie ich twarze.ZgÅ‚odniawszy, podnieÅ›li siÄ™ z krzeseÅ‚ i ruszyli na plac EdmondaRostanda, gdzie znalezli otwartÄ… piekarniÄ™.Kupili po sÅ‚odkiejbuÅ‚ce z migdaÅ‚ami i poszli obejrzeć Panteon, delektujÄ…c siÄ™ podrodze wybornym smakiem francuskiego ciasta.To byÅ‚ cudowny dzieÅ„ - powiedziaÅ‚ Krystian, kiedy znalezli siÄ™w mieszkaniu Zosi.Pili czerwone wino, skubali bagietkÄ™, a potem smarowali jÄ…wyÅ›mienitym pleÅ›niowym serem.- RzeczywiÅ›cie, byÅ‚o super - przytaknęła, wkÅ‚adajÄ…c so-bie do ust kawaÅ‚ek buÅ‚ki.- Może uda ci siÄ™ znowu przyjechać zajakiÅ› czas?- Postaram siÄ™ - obiecaÅ‚.- Pojedziemy na wieżę Eiffla.- Wprost marzÄ™ o tym! - rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ Zosia.- ByÅ‚amtam setki razy.Wiesz, jak tylko ktoÅ› znajomy przyjeżdża po razpierwszy do Paryża, to zawsze.181 - DomyÅ›lam siÄ™ - przerwaÅ‚ jej Krystian i pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… wkoniuszek ucha.- MyÅ›laÅ‚em raczej, że zjedlibyÅ›my tam kolacjÄ™.Co ty na to?- Cudowny pomysÅ‚.Jestem za! - ucieszyÅ‚a siÄ™, klaszczÄ…cw dÅ‚onie.WyglÄ…daÅ‚a teraz jak maÅ‚a dziewczynka, która dostaÅ‚aw prezencie nowÄ… lalkÄ™.ByÅ‚ w niej jakiÅ› dzieciÄ™cy wdziÄ™k, którygo rozczulaÅ‚.- Postaram siÄ™ zrobić wczeÅ›niej rezerwacjÄ™.NiemyÅ›l sobie, że jest Å‚atwo o stolik.- No widzisz? Rozumiemy siÄ™ bez słów.Jak stare dobremałżeÅ„stwo.Zosia przestaÅ‚a siÄ™ nagle uÅ›miechać i spojrzaÅ‚a badawczo naKrystiana.- Dlaczego tak mówisz?- Czasami mam wrażenie, jakbym ciÄ™ znaÅ‚ sto lat.Zda-rza mi siÄ™ przewidzieć, co powiesz albo jak siÄ™ poruszysz.Zu-peÅ‚nie nie wiem, dlaczego.- RozÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce.- Ciekawe.- zamyÅ›liÅ‚a siÄ™.- Kochanie.- Krystian przysunÄ…Å‚ siÄ™ do niej i objÄ…Å‚ jÄ…czule.ByÅ‚ teraz tak blisko, że prawie stykali siÄ™ nosami.- Todlatego, że jesteÅ›my dla siebie stworzeni.Jeszcze nigdy niebyÅ‚em w nikim tak szaleÅ„czo zakochany.MusnÄ…Å‚ ustami jej wargi, które natychmiast posÅ‚usznie roz-chyliÅ‚a.Zamknęła oczy i poddaÅ‚a siÄ™ pocaÅ‚unkowi.WdychaÅ‚azapach Krystiana.ZawirowaÅ‚o jej w gÅ‚owie.CzuÅ‚a, jakby Å›wiatokrÄ™ciÅ‚ siÄ™ nagle wokół wÅ‚asnej osi, a ona na uÅ‚amek sekundyprzeniosÅ‚a siÄ™ w inne, zupeÅ‚nie zapomniane miejsce, mroczne izÅ‚e.ZrobiÅ‚o jej siÄ™ sÅ‚abo.Natychmiast otworzyÅ‚a oczy i wysunÄ™-Å‚a siÄ™ z objęć Krystiana.- Co siÄ™ staÅ‚o? - spytaÅ‚ zdumiony, widzÄ…c strach w jejoczach.182 - Ja.Nie, nic.Przepraszam - wyszeptaÅ‚a zbielaÅ‚ymiwargami.Krew odpÅ‚ynęła jej z gÅ‚owy.- Nie pij już wiÄ™cej wina, skarbie - powiedziaÅ‚ zatroska-ny, przykÅ‚adajÄ…c dÅ‚oÅ„ do jej czoÅ‚a.- Może masz gorÄ…czkÄ™?- Nic mi nie jest, naprawdÄ™.PrzynieÅ› mi tylko szklankÄ™wody, bardzo ciÄ™ proszÄ™.- OczywiÅ›cie.- Czym prÄ™dzej pobiegÅ‚ do kuchni i wróciÅ‚po chwili z butelkÄ… wody.- Może być gazowana?- Nalej.- Skinęła gÅ‚owÄ….- Chyba rzeczywiÅ›cie trochÄ™przesadziÅ‚am z winem.Podsunęła mu opróżniony kieliszek.WypiÅ‚a wodÄ™ dusz-kiem.Potem wsparÅ‚a siÄ™ na jego ramieniu i siedzieli tak przy-tuleni bez sÅ‚owa.16.Nim zdążyli dojechać do biura, jego komórka zadzwoniÅ‚a chy-ba z sześć razy.TrzymajÄ…c jednÄ… rÄ™kÄ… kierownicÄ™, drugÄ… usiÅ‚o-waÅ‚ wydobyć brzÄ™czÄ…cy  cud techniki co niestety utrudniaÅ‚ muzapiÄ™ty pas.OperacjÄ™ zakoÅ„czyÅ‚ dopiero na parkingu.OtworzyÅ‚klapkÄ™ telefonu i ze zdziwieniem stwierdziÅ‚, że wszystkie poÅ‚Ä…-czenia pochodziÅ‚y z biura.Marie nie odezwaÅ‚a siÄ™ przez caÅ‚Ä… drogÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl