[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mającu boku przystojnego chłopaka, który potrafił całować, myślałam,że wiem, czym jest prawdziwa miłość.Myślałam tak przez trzylata, przez cały college, nawet wtedy, kiedy wszyscy moi znajomipieprzyli się jak króliki, a cnota odchodziła do lamusa.Miłośćjest cierpliwa, miłość jest łaskawa, prawda? Miłość wszystkowybacza?Wtedy w to wierzyłam.Teraz już nie dałabym uciąć sobie zato ręki.Na ostatnim roku, z bukietem z dwunastu czerwonych róż wjednej ręce i godnym księżniczki pierścionkiem z brylantem wdrugiej, Patrick ukląkł przede mną na jedno kolano i poprosiłmnie o rękę.Ustaliliśmy datę ślubu. Dwa tygodnie przed ceremonią, która miała się odbyć wkościele mojego ojca, dowiedziałam się, że od dawna mnieokłamywał.Może i nie byłam głupia ani naiwna, ale wtedy poczułam sięjak idiotka.Minął tydzień.Kilka razy, kiedy mijałam mieszkanie Alexa,słyszałam głosy.Widziałam, jak odjeżdża i przyjeżdża, ale jegosamego nie widziałam.Koniec końców Dumę i uprzedzenieobejrzałam w samotności i nie wiadomo czemu winą za toobarczyłam Patricka.Tydzień przed świętami Bożego Narodzenia jest pracowity dlawiększości ludzi, nawet dla tych, którzy ich nie obchodzą.Również moja lista rzeczy do zrobienia przyprawiała o zawrótgłowy.Nie zafundowałam sobie choinki, ale kupiłam prezenty.Miałam spędzić święta tylko z ojcem i jego rodziną.Bracia zżonami i dziećmi spędzali Gwiazdkę u siebie.W ostatniej chwiliprzyjęłam sporo zleceń na wykonanie projektów poświątecznychwyprzedaży i zgodziłam się na kilka sesji fotograficznych dlaznajomych, którzy tuż przed Gwiazdką obudzili się z ręką wnocniku i postanowili sprezentować rodzinie i przyjaciołomswoje portrety.Mała dziewczynka w moim obiektywie nie miała skrzydeł, alebyła małym aniołkiem.Czterolatka z burzą kręconych czarnychwłosów, upartymi usteczkami i skrzyżowanymi na piersi rękoma.Ostrzejsza, miniaturowa wersja Shirley Tempie w podobnejsukience z kokardą w pasie.- Nie! Nie, nie! - Tupała nogą.Wydymała usteczka.Rzucałagniewne spojrzenia. - Pippa.Kochanie.Uśmiechnij się do aparatu, dobrze?Pippa spojrzała na swojego tatę, Stevena, i znów tupnęła nogą.- Nie podoba mi się ta sukienka! Nie podoba mi się ta opaska!Zerwała kokardę z głowy i rzuciła ją na podłogę, i żebyjeszcze dobitniej wyrazić swoje zdanie, podeptała ją czarnymilakierkami.- To twoja wina - powiedział drugi tata Pippy, Devon,zwracając się do mnie.Uniosłam brew.- Wielkie dziękiDevon się zaśmiał.Steven podniósł kokardę i usiłowałratować wygląd dziewczynki.- Po prostu jest uparta.Jesteście pod tym względem bardzopodobne.- Pippa, księżniczko, proszę.- Aha, i rozumiem, że rozpieszczanie jej przez tatusia nie ma ztym nic wspólnego? - wymamrotałam, skupiona na scenie, którarozgrywała się przed moimi oczami.Namaluj i naciśnij przycisk.Klik.Jednym ruchem palca uchwyciłam scenę walki międzyojcem a dzieckiem.- Nie rób nam teraz zdjęć - zażądał Steven.Pippa ze śmiechemuwolniła się z jego ramioni zaczęła biegać po studiu.Jej buty dudniły po drewnianychdeskach, wybijały rytm wolności.Mała dziewczynka biegałabardzo szybko.Prawie tak szybko jak ja w jej wieku.Devonzaśmiał się i potrząsając głową, usiadł na krześle.A ja cykałamzdjęcie za zdjęciem.Biegnąca Pippa.Steven łapiący ją,trzymający do góry nogami, opadająca sukienka, majtki z falbankami.Włosy Pippy zamiatające podłogę.Tatuś i córeczka przytulającysię z uczuciem.A potem dwóch tatusiów z małą córeczką, a między nimimiłość - namacalna, widoczna, której ani nie kontrolowałam, aninie edytowałam, po prostują uchwyciłam.- Pippa, zrób to dla tatusia - powiedział Steven.-Chciałbymdać Babi i Papie twoje ładne zdjęcie.Różane usteczka znów się wydęły, a brwi ściągnęły w jednąkreskę, ale w końcu Pippa wydała westchnienie godne staruszki:- Och, no jus dobze.Posadził ją na stojącej do góry nogami drewnianej skrzynce,poprawił sukienkę i włosy i odsunął się.Skadrowałam ujęcie izrobiłam zdjęcie.Idealne, ale już wtedy, kiedy pokazywałam je waparacie Devonowi, wiedziałam, że nie to obrobię i nie to dam imdo powieszenia na ścianie.Małe ramiona objęły moje kolana.Spojrzałam w zwróconą namnie twarz.- Livia, pokaz mi! Pokaz mi stjęcie.Uklękłam obokdziewczynki i pokazałam jej ujęcie na wyświetlaczu.Zmarszczyła brwi.- Nie podoba mi się.- Cii.- syknęłam konfidencjonalnie.- Nie mów tegotatusiowi.Chyba że chcesz, żebym musiała zrobić jeszcze jedno?Już w wieku czterech łat Pippa była wystarczająco bystra,żeby rozumieć, kiedy uśmiech jest skuteczniejszą bronią.Zachichotała.Ja też zachichotałam.Kiedy mnie objęła iprzytuliła policzek do mojego, poczułam zapach szamponu dla dzieci i zmiękczającego płynudo płukania.- Może pójdziesz się pobawić domkiem dla lalek? - zapytałam.- A ja pokażę zdjęcia twoim tatusiom.- Ja tez chcę zobacyc stjęcia!- Zobaczysz - obiecałam, wiedząc, że i tak tego nie uniknę, alenie chciałam ulegać jej we wszystkim, tak jak jej tatusiowie.- Alenajpierw muszę je przerzucić na komputer.Idz się pobawić.- Słucha cię - powiedział Steven, wzdychając ciężko.Pippapobiegła w róg pokoju, w którym postawiłam swój stary domekdla lalek.- Na szczęście.Wyjęłam z aparatu kartę pamięci i zaniosłam ją na długi stół,który służył mi za biurko.Włożyłam ją do czytnika kartpodłączonego do mojego macbooka.Komputer otworzyłprogram do przeglądania zdjęć.Steven i Devon przysunęli sobiekrzesła i zaczęliśmy przeglądać ujęcia.- Spójrz na to - powiedział Steven, wskazując na jedno z tych,na których byli wszyscy troje.- Piękne, Liv.Po prostuniesamowite.Aż pokraśniałam z dumy.- Dzięki.- Mówię poważnie.Spójrz na to.- Devon wskazał na zdjęcie,na którym Pippa, oświetlona od tyłu światłem wpadającym przezjedno z wysokich okien, kręciła się wokół własnej osi.Uniesionybrzeg spódnicy wirował wokół jej kolan.- Jak ty to robisz?- Praktyka.Talent.- Kliknęłam w zdjęcie, żeby je powiększyć,i manipulując ustawieniami, wydobyłam kontrast między światłem a cieniem.- Głównie praktyka.- Każdy potrafi zrobić zdjęcie, ale ty tworzysz sztukę.Prawdziwą sztukę.- W głosie Devona słychać było zachwyt.Przeniósł wzrok z ekranu na mnie.- Ona rysuje, wiesz.Pipparysuje.Pediatra powiedział, że dzieci w jej wieku ledwo potrafiąnarysować postać z samych kresek, a ona rysuje już okrągłe,pełne ciała.- Ja nie rysuję - powiedziałam łagodnie, nie odrywając oczu odkomputera.- Tak tylko mówię - odpowiedział równie łagodnie.Przez chwilę pracowaliśmy nad zdjęciami, które podobały imsię najbardziej.Wyczyściłam je, a potem zapisałam na dyskietce,którą mieli ze sobą zabrać.Dodałam też wersje sprzed obróbki,tak na wszelki wypadek.Zatrzymałam się na chwilę nad zdjęciemPippy w oknie.- Mogę je wykorzystać w swoim portfolio?- Oczywiście, nie ma problemu.- Devon włożył dyskietkę dotorby, a Steven poszedł sprawdzić, jak tam Pippa.- Dzięki.- Wydruk zamierzałam zrobić pózniej.Jeszcze przezchwilę patrzyłam na zdjęcie na ekranie, potem zamknęłam je iwłożyłam kartę pamięci z powrotem do aparatu.-Wiesz, Liv.- Devon się zawahał.Zerknęłam na niego, alepatrzył w drugi kąt pokoju, na Pippę i Stevena.- Wiesz, żezawsze możesz przyjść i się z nią spotkać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl