[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cokolwiek.Wypiłam kolejny łyk wina.Przyglądałam się uważnie jego twarzy.- Suma kwadratów długości przyprostokątnych trójkąta prostokątnegojest równa kwadratowi długości jego przyprostokątnej.- Suma czego jest równa czemu czego czego? -Potrząsnął głową.- Coto w ogóle jest?- Twierdzenie Pitagorasa - powiedziałam.- Powiedziałeś: cokolwiek.- A może coś o sobie?Dolał nam wina.Nie zorientowałam się, że mój kieliszek jest jużprawie pusty.- Noszę rękawiczki w rozmiarze siedem.- Naprawdę? - Udał, że uważnie przygląda się moim dłoniom.-Powiedziałbym raczej, że osiem.- Często zgadujesz rozmiar damskich rękawiczek? Spojrzał na mnie zuśmiechem.- Lepszy jestem w zgadywaniu rozmiaru biustonosza.Taki tekst w ustach innego mężczyzny wywołałby grymas niesmakuna mojej twarzy, ale Dan.Dan sprawił, że zachichotałam.Zasłoniłamusta ręką, ale nic to nie pomogło.Wyglądał na zadowolonego.- Udało mi się cię rozśmieszyć.To dobrze, prawda?Przeciągnęłam palcem po wargach i lekko go ugryzłam, a potemodsunęłam dłoń od twarzy.- Tak, to dobrze.Jedzenie było dobre.Wino jeszcze lepsze.Rozmowa przyjemna ibezproblemowa, choć nie bardziej relaksująca niż inne rzeczy.Dobrze, że talerze zdobiły wielokolorowekropki.Na czarnym tle.Mogłam je liczyć między kęsami, zająć czymśuwagę.Cały czas dbał o to, żebym miała pełny kieliszek, podstępny drań.Alenie miałam mu tego za złe.Wino było bardzo smaczne.Głęboka ciemnaczerwień o przyjemnym smaku.Picie jej było czystą przyjemnością.Niezorientowałam się, jak dużo wypiłam, dopóki nie wstałam i nie okazałosię, że muszę się złapać oparcia krzesła.- Oho! - powiedziałam ze śmiechem.- Oto co z człowiekiem robiwino.- Wezmę to.- Wyjął mi z rąk talerz i sztućce i włożył do zmywarki.Potem wziął mój kieliszek i chwycił mnie za rękę.- Kurs na salon.- Zawsze to robisz? - powiedziałam, ale poszłam za nim bez oporów.- Co takiego? - Spojrzał na mnie znad stolika, na którym postawił mójkieliszek.Przesunął poduszki na kanapie, żebym mogła wygodnie usiąść.- Mówisz mi, co mam robić.Usiadłam, a on z uśmiechem przysunął się do mnie, bardzo blisko,jego usta prawie dotykały moich.- Lubisz to.- I to.- Odetchnęłam.- Mówisz mi, co lubię.- Mylę się?Odchyliłam trochę głowę, uśmiechałam się.- Dotychczas.raczej nie.Trącił nosem moje ucho.- Gdybym się mylił, dałabyś mi znać.Jestem o tym przekonany. Jeszcze bardziej odchyliłam głowę, tym razem nie po to, żeby gozniechęcić, ale zachęcić, żeby mnie pocałował.- Oczywiście!Położył obie ręce na oparciu kanapy, tak, że znalazłam się międzynimi.Jego usta musnęły bok mojej szyi, zsunęły się trochę niżej izatrzymały na wystającej części obojczyka.Polizał ją.Zadrżałam.- Bo tak naprawdę nie musisz mi mówić, co lubisz, prawda?- Prawda.- Bo już wiesz.- Tak.- Nie mogłam się nie uśmiechnąć.Odsunął się trochę.Przyłożyłmi palec do brodyi odwrócił moją głowę, żebym mogła na niego spojrzeć.- A może wiesz, czego nie lubisz? Spojrzałam mu w oczy.- To też wiem.- Nie ma w tym nic złego, Elle.Naprawdę.Znów pocałował mnie wszyję, a potem usiadłobok mnie.Oblizałam wargi.Jego oczy najpierw podążyły za ruchemmojego języka, a dopiero potem spojrzały w moje.Wyciągnął rękę naoparciu kanapy.Jego palce zatrzymały się kilka milimetrów od mojegoramienia.Chciałam się przysunąć bliżej.Ale się nie przysunęłam.Zmieniłam zdanie.Przez chwilę w milczeniu wpatrywałam się w jego oczy.- Dzięki za obiad - powiedziałam.- Był przepyszny.Wypolerował sobie paznokcie o koszulę i chuchnął na nie. - Och, doprawdy, to nic takiego - zażartował, udając dumnego jakpaw.Sięgnęłam po swoje wino i zaczęłam je powoli sączyć.Szumiało mi wgłowie, ale tym razem nie szukałam zapomnienia.Tym razem chciałamsię rozkoszować smakiem.Bardzo długo patrzyliśmy sobie w oczy.To było jak gra: kto pierwszymrugnie.Położył dłoń na moim ramieniu.Zaczął się bawić końcówkamimoich włosów.Po plecach przeszły mi ciarki.- Elle.- Dan.Jego imię smakowało winem i czosnkiem.- Chcę cię pocałować.Przygryzanie dolnej wargi to zły nawyk.Nijak nie mogę się gopozbyć.Znów spojrzał na moje usta.Zażenowana, przejechałamjęzykiem po miejscu, które obgryzałam i, zmusiłam się do tego,przestałam.Przysunął się bliżej, położył mi rękę na karku.Kciukiem wyczuł tętno.Nachylił się nade mną.Jego ruchy były bardzo precyzyjne.Był skupiony.W ostatniej chwili odwróciłam twarz.Jego usta wylądowały w kącikumoich ust.Poczułam na skórze gorąco jego oddechu i miękkość warg.Nie zniechęcił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl