[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tony odgarnął włosy z twarzy i zdobył się na nie-pewny uśmiech i lekkiewzruszenie ramion.- Hej, nie, żeby mi to przeszkadzało czy co.Henry odpowiedział uśmiechem.Więcej dla tegośmiertelnego chłopca zrobić nie mógł.- I dobrze.Dzwonek telefonu sprawił, że obaj odwrócili głowy z identycznym wyrazempaniki na twarzach.Henry szybko się opanował i kiedy Tony zapytał:- Chcesz, żebym odebrał? - spokojnie mu odpowiedział:- Nie, ja odbiorę.Podniósł słuchawkę, nim przebrzmiał drugi dzwonek.Przestrzeń pomiędzyoknem a telefonem pokonał w ułamku sekundy.Tyle samo czasu potrze-bował, żeby zebrać się w sobie.- Halo? Henry?Vicki.Nie dało się nie poznać charakterystycznego tonu głosu, pełnegojednocześnie zmartwienia i irytacji.Nie wiedział, kogo innego się spodziewał.Nie, nieprawda.Wiedział, kogo się spodziewał, nie wiedział tylko, dlaczego.Gdyby Anwar Tawfik uznał, ze chce się z nim skontaktować, raczej nie korzystałby z telefonu.- Henry.? - usłyszał niespokojny głos Vicki.- Witaj, Vicki.- Coś się stało?Po jej głosie Henry poznał, że Vicki wie, iż coś jest nie tak, więc równiedobrze mógł jej od razu powiedzieć co.- Nic.Tony tu jest.- Za jego plecami Tony zaczął wiercić się na kanapie.- Co się stało Tony'emu?Oczywisty wniosek.Powinien był przewidzieć, że go wyciągnie.- Ma problem.Ale się nim zajmę.Dziś w nocy.- Jaki problem?- Chwileczkę.- Zakrył mikrofon, odwrócił się i uniósł pytająco brew.Tony zrozumiał i pokręcił energicznie głową, wbijając palce w poduszkę.- Nie mów jej.Wiesz, jaka ona jest.Zapomni, że jest tylko człowiekiem,pobiegnie tam, dopadnie tego gościa i będzie po niej.Henry skinął głową. A ja nie jestem tylko człowiekiem.Jestem nocą.Jestemwampirem.Chcę, by była tam ze mną.Nie chcę stawać przeciwko tej istociesam".- Vicki? Tony nie chce, żebym ci mówił.To.hm.problem z pewnymmężczyzną.- Och.! - Nie śmiał zgadywać, co oznaczało to westchnienie i pauza, jaka ponim nastąpiła.- Cóż,chciałam spędzić trochę czasu z Mikiem, powiedzieć mu, co wiemy.Ostrzecgo.- Znowu pauza.- Jeśli mnie nie potrzebujesz.Co wyczuła? Jego półkłamstwo? Jego strach?- Będziesz tu przed świtem? - Nieważne, co się stanie tej nocy.Jeśli jednakmiał dożyć kolejnego świtu, chciał, aby była wtedy przy nim.- Będę! - Zabrzmiało to jak przysięga.- Przekaż detektywowi pozdrowienia.Vicki prychnęła.- Nie ma głupich.- Głos jej złagodniał.- Henry? Bądz ostrożny.I rozłączyła się.Nagle strach przestał być taki straszny.Zadziwiające, jak bardzo  bądzostrożny" może brzmieniem przypominać  kocham cię".Dzierżąc jej słowa -ton.jakim je wypowiedziała - niczym talizman, jeszcze raz dokładnie wypytał omiejsce, włożył płaszcz i wyszedł w noc.Wątpliwym ukojeniem była dlaniego pewność, że cokolwiek go spotka, nie jest szalony. *Wiele zaklęć, których uczył się latami, będzie musiał dostosować do tegonowego czasu i miejsca.Niestety, jako że znalazł się w kulturze, któraniewiele miała świętości, znalezienie substytutów nie było łatwe.W jegoczasach ibis był tak bardzo czczony, że słowo  święty" przyległo doń na stałe,a jego dziób, krew i kości były silnymi składnikami magicznymi.Jakoś wątpił,by wypatroszenie kanadyjskiej gęsiprzyniosło taki sam efekt.Nagle wyprostował się na krześle i odwrócił twarz do okna.Było tam.Blisko.Poderwał się na nogi i zaczął wkładać pośpiesznie ubranie.Jego ka nie będziemusiało już szukać, świadomość młodego mężczyzny wystarczy, abyodnalezć tamto.Nie wiedział, jak taki wspaniały blask zdołał się ukryć w dzień, alespodziewał się, że niebawem się tego dowie.W ten czy inny sposób.*Henry podążał za tropem na południowy róg Bloor i Queen's Park Road.Tamzapach rozdzielał się, jeden trop podążał na południe, drugi na północ.Po-woli wstał, otrzepał kolano, na którym przykląkł na chodniku, i zaczął sięzastanawiać, co teraz zrobić.Wiedział, co chciałby zrobić - chciałby wrócić doTony'ego, powiedzieć, że nie zdołał znalezć potwora, j i zająć się lękiemchłopaka, a nie swoim.Tyle, że to tak nie działało.Był odpowiedzialny za Tony'ego.Honor kazał muwyjść na ulicę i honor \ nie pozwalał mu wrócić.* Po dniu nastąpiła noc, chłodna i przejrzysta.W taką pogodę trop trzymał sięblisko ziemi, a myśliwi jechali za psami gończymi.Jego najlepszy przyjaciel, niemal brat, Henry Howard hrabia Surrey, jechałobok niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl