[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za motorem podskakiwał na dwóch kółkach przyczepiony do niego maływózeczek, służącydo przewozu skrzynek z rybami.Janeczka wepchnęła Pawełkowi w ręce puszkę z wodą.- Leć i podlej różę - szepnęła, wykorzystując: głuszący wszystko hałassilnika.- Ja z nią będę lazła powoli.Wez Chabra i wracaj zaraz!- Ojej, gdzie Pawełek? - zaniepokoiła się Mizia.- On idzie do lasu? Sam?- Nie sam.Z psem.Zaraz wrócą.Niepokój Mizi był krótkotrwały.- Tu jedna pani pokłóciła się strasznie z drugą panią - oznajmiłatajemniczo, ostrożnie omijając rozsypaną kupkę żużla.- Bo tamta pani weszłado łazienki, jak tam jeszcze zostało mydło tej pani.I tamta pani pytała| czy tapani sobie myśli, że ona jej chce ukraść mydło,a ta pani powiedziała, że nikomu teraz nie można wierzyć, i pokłóciły się stra-sznie, i ta pani powiedziała, że jednej pani ukradli z samochodu złoty łańcuch,chociaż był zamknięty.To był przepiękny, długi, złoty łańcuch.Janeczka słuchała opowieści Mizi jednym uchem.Ze znacznie większąuwagą śledziła wzrokiem oddalającą się, dość pękatą sylwetkę.RudySprężynowiec skręcił z drogi i poszedłw stronę Zalewu na przełaj, przez las, szerokim łukiem omijając grupkiturystów, którzy tu właśnie, obok altanki z barakiem, pożywiali się smażonymi rybami i kieł-baskami.- I nie było jej tylko pół godziny - ciągnęła z przejęciem Mizia.- A jakwróciłado samochodu, to okno było otwarte.Takie wgniecione.I ukradli jej ten złotyłańcuch.- Po co woziła w samochodzie złoty łańcuch? - zainteresowała sięJaneczka.- %7łeby jej nie ukradli, jak gdzieś zostawi.- To dlaczego nie zabrała go ze sobą, jak odchodziła na te pół godziny?Chodz tędy.Tu bliżej.- Ojej! - kwiknęła niespokojnie Mizia.- Nie tędy! Tam są kury!- No to co, że kury?- Podziobią nas!Janeczka aż się zatrzymała.- Czy ty masz zupełnie zle w głowie? - spytała surowo.- Czy ty naprawdęmyślisz,że kury nie mają nic innego do roboty, tylko ciebie dziobać? %7łebyś wiedziała,że one cię mająw nosie! Idziemy tędy i koniec!Ruszyła energicznie na przełaj.Obrażona i zdenerwowana Mizia, chcącnie chcąc, podążyła za nią, bo za nic w świecie nie zostałaby nigdzie sama.BezJaneczki oczywiście byłaby sama, obecność kilku dziesiątków obcych ludzi niestanowiła towarzystwa, towarzystwo musiało być znajome.Popiskującpłaczliwie, usiłowała trzymać się jak najdalej kur, które łaziły i gdakały zaogrodzeniem, osłoniętym od góry siatką.Janeczka po kilku chwilach postanowiła ułagodzić ją dla świętegospokoju.- No i co z tym łańcuchem? - spytała z lekkim roztargnieniem, ciąglezajęta wypatrywaniem Rudego Sprężynowca, który zbliżał się już do narożnika pawilonu handlowego.- Dlaczego ta pani nie zabrała go ze sobą?Przypomnienie złotego łańcucha poprawiło samopoczucie Mizinatychmiast.- Bo on był przecież zamknięty w samochodzie - wyjaśniła.- Onazamknęłaten samochód i sprawdziła, czy jest dobrze zamknięty.I na własne oczywidziała, że ten łańcuch leży na tylnym siedzeniu.A potem już nie leżał.Część uwagi Janeczki oderwała się od Rudego Sprężynowca i przeszła nadziwną panią, wożącą biżuterię luzem na tylnym siedzeniu samochodu.Jejzdaniem postępowanie takie byłoco najmniej osobliwe.Rudy Sprężynowiec znikł za pawilonem.- Słuchaj, a po co ona woziła ten łańcuch na tylnym siedzeniu? - spytałazaintrygowana.- Jak to po co? - zdziwiła się Mizia.- %7łeby wszyscy widzieli, że go ma.Gdyby miałana sobie, nikt by go nie widział, bo było zimno i musiała włożyć gruby sweter.Więc miaław samochodzie i ten milicjant ma teraz do niej jakieś głupie pretensje.- Jaki milicjant?- Ten tutejszy.Jak jej ukradli ten złoty łańcuch, od razu zrobiło sięśledztwo i potem przyjechał tutaj milicjant z Krynicy Morskiej, bo jej ukradli wKrynicy Morskiej, ale ona mieszka tutaj.On był ordynarny.Powiedział, że tapani jest chyba zupełnie pomylona i on nic nie może poradzić, jak ktoś pchaswoje rzeczy złodziejowi w ręce.I że szkoda, że nie powiesiła tego łańcucha nasłupie telegraficznym.To wszystko powiedziała ta pani, która się tak straszniekłóciła o mydło, ona to słyszała i widziała ten złoty łańcuch, i musiałazaświadczyć, że go widziała.A ten milicjant został tutaj, nie wiadomo po co, boprzecież złodziej jest w Krynicy,a on tutaj podejrzewa przyzwoite osoby.Zledzi wszystkich.Każdego wypytuje iprzyjeżdża codziennie, a łańcucha jak nie ma, tak nie ma.Tamta pani po- wiedziała, że dotrze jej tak, i wtedy pokłóciły się jeszcze straszniej.Janeczka zaniechała wysiłków, zmierzających do rozróżnienia pań.Znacznie bardziej zainteresowała ją informacja o milicjancie, który przyjeżdża isiedzi tu, nie wiadomo po co.Kto wie, czy jego intencje nie były warte zbadania.Wyszła zza narożnika pawilonu handlowego i rozejrzała się.Na placykuprzed pawilonem było prawie pusto, droga dojazdowa tworzyła tu pętlę, wokółktórej stało kilka samochodów, wciśniętych pomiędzy asfalt i wyrastające zpiasku kępy wikliny.Wprost przed nią znajdował się Zalew, na prawo port.Rudy Sprężynowiec mignął w tamtej stronie, prawiena końcu doskonale widocznej drogi, gdzie kręcił się cały tłum.Na pętli przedportemstał autobus, za magazynem widać było chłodnię Centrali Rybnej.Przypomoście znajdowały się dwie łodzie, z których wyładowywano ryby, trzeciałódz nadpływała z Zalewu.Dookoła portu,a także wzdłuż drogi parkowały liczne samochody osobowe i motocykle.RudySprężynowiec przeszedł na przybrzeżny pomost, zatrzymał się i przyglądał sięwyciąganiu ryb.Janeczkabez pośpiechu ruszyła w jego kierunku, starając się, mimo odległości, nie tracićgo z oczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl