[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagar sam dolał odrobinę dżinu, odliczałkrople z namysłem aptekarza.Spróbował węsząc, prawie maczał koniec nosa w kieliszku iuzupełniał proporcje z prawdziwym znawstwem.Samo patrzenie na te obrzędy budziło niepragnienie, a pożądanie.Kiedy trzymali pojemne kieliszki, pachnące lasem i ziołami, zprzechylonym księżycem talarka cytryny, a czerwonawy grzebień płomykówdrgał w głębipaleniska, słysząc poprzez ciemny korytarz ćwierkanie dalekopisu, Istvan zapytał nieśmiało: Miałeś mi powiedzieć& Zaraz, ty nienasycony.Mało ci? Jeszcze chcesz niepokoju ze świata jako przyprawy? przechylił głowę jak ptak, który się zastanawia, z jakiej strony napocząć skórkę chleba. Po dwudziestym zjezdzie on dopiero zrozumiał  szydził zmieniając głos na rzeczową relacjęspikera radiowego.  Pojąłem, że waga i skutki błędów są gorsze, niż sądziłem& Szkody wyrządzone naszej partiisą znacznie większe, niż mogłem przewidzieć.Kto tak mówi? Coś dla ciebie Istvan, specjalnie dlaciebie.Sam Rakosi Mtys.I pot mu zrasza łyse ciemię.Bo wie, że to mowa pogrzebowa, którą nadsobą wygłasza.A nie jest pewny, czy mu pozwolą odejść, czy nie zażądają rachunku za tamtych,których pchnął pod mur.I wszyscy na sali wiedzą, że to tamci, pomordowani, byli prawdziwymikomunistami.Patrzy wkoło i widzi twarze podobne do zaciśniętych pięści i choć zasiada jeszcze wprezydium, nie jest pewny, czy straż przy drzwiach, między oleandrami, będzie go chronić, czy jużna niego czeka.Tak się mówi u was w Budapeszcie.Rakosi przepadł, sekretarzem jest Ger, a jegozastępcą były oskarżony więzień z przyzwolenia Stalina  Kadar.I powiedz, czego ja się cieszę? Toty się ciesz! U was w ambasadzie dowiedzą się o tym dopiero jutro z gazet, a za trzy dni znikniecała radość i dostaniecie urzędową szyfrówkę, że są zmiany, i zobaczysz, jak się twój Bajcsyzacznie ustawiać, zręcznie przełoży żagle na nowy wiatr& Ale ty masz ode mnie nowiny jeszczegorące, korzystaj, wiesz, jak karty rozdane.Czy choć rozumiesz, co się tam stało? To są inneWęgry, jesteś przedstawicielem innego kraju niż ten, który cię tu posłał. Niewielka jego twarz kurczyła się w gwałtownych grymasach, przypominał małpkę mocującąsię z damską torebką, której rozkoszną zawartość przeczuwa, choć nie będzie wiedziała, jak jąspożytkować.A więc Bela trafnie sygnalizował nastroje  uradował się  idą zmiany, wielkiezmiany& No? No i co ty na to?  żądał zachwytów stary dziennikarz. Jeszcze ci mało? To nie są karty z rękawa towarzysza numer jeden, a żywi ludzie, czują, bocierpieli, cudzy grzbiet nie boli, tylko własny. Stukał skuloną łapką w chudą, zapadniętą pierś, jakby sam siedział w więzieniach, był bity wśledztwie.  Zdrowy ból, błogosławiony, jednoczy z tymi w dole, o których się zapomina, nie widzipoprzez wykazy produkowanej stali, aluminium, kukurydzy, znikali, bo ich oblazło czarne mrowiestatystyk. Wiedziałem, że jest zjazd, trochę orientowałem się w nastrojach  próbował złapać oddechradca. I myślałeś, że to będzie spotkanie starych aparatczyków, rządek gipsowych popiersi na tleczterech profilów, z których ten ostatni przysłania tamte dawne, jak gwałt tłumi nadziejefilozofów& Oni i dziś, między najbardziej swymi, są oddzieleni potrójnym kordonem, niedostępni,łaskawie słuchają oklasków i mierzą czujnie ich natężenie.Mnie o tym opowiadali, wiem, jakbymtam był& Oni mieli osobną palarnię, osobną kawę, którą badał lekarz i parzył trzęsącymi rękamisam pułkownik.Zamiast rozmowy z narodem, o którym próbują decydować, układy w lęku przednieuniknionym wypieraniem tego, nie przeczę, bohaterskiego lamusa, przez młodych, ostrożnychfachowców, inżynierów, ekonomistów, którzy mają odwagę zapytać, ile to będzie kosztowało,komu to ma naprawdę służyć& Jeśli o przyszłości decydować zaczną młodzi, nie obciążeni, bezurazów, a ze studiami i gorący, tacy, którzy są nie do kupienia i nie patrzą na przeciwnika, jak natego, kogo trzeba kupić, a nie przekonać, możecie pójść naprzód.Wpatrywał się w ogień, siorbnąłostrożnie koktajl i ze smakiem oblizał wargi, pożuł chwilę skórkę cytryny, a gdy się zrobiła zagorzka, wypluł resztki w głąb kominka, aż zaskwierczały. Wyścig z kapitalizmem.Czego ja się za ciebie cieszę? Co mnie na tym zależy? Ja nie chcę sięścigać, ja chcę żyć  cmoknął dwa razy  nie gorzej jak dziś, ale nikomu prawa do takiego życia niebędę odmawiał.Proszę bardzo, starajcie się jak Nagar, będziecie mieli& Istvan dopiero terazogarnął znaczenie ostatnich wiadomości.Odejście Rakosiego oznaczało początek lawiny, serce muwaliło, zapowiadała się wielka odmiana: w Moskwie  Chruszczow, w Warszawie  Gomułka, wBudapeszcie& Kto będzie miał odwagę stanąć naprzeciw huczącego tłumu, powiedzieć prawdę iwziąć na swoje barki trud kierowania, bez wzgardliwego poczucia wyższości wobec robotników,nieporadnych, upartych chłopów& To musi być ktoś, kto jest wolny od pychy wtajemniczonych,ktoś, kto zna wszystkie upokorzenia i całą zmienność skandujących jego imię, dziś gotowych godzwignąć ponad głowy, piastować pokornie, równie łatwo, jak wczoraj deptali z mściwympomrukiem zawiedzionego stada.Trompette rzuciła się nagle ze skowytem w mrok ogrodu, ujadała,buszując pod krzewami.Usłyszeli, jak w dużym pokoju aparat szczęknął, uderzając w zastawkę,urwała się długa, pozwijana w spirale taśma informacji.Jak młynarz, którego z drzemki budzizgrzyt stawidła, Nagar podniósł się żwawo, odstawił kieliszek i skulony pobiegł korytarzykiem.Istvan widział, jak przykucnięty przesuwa w dłoniach szarfy z wiadomościami, zarzuca je na szyjęniby fakir węże.Teraz dostrzegł, że młody Hindus, w białej koszuli z niebiesko nakrapianą muszką,podaje taśmy i nożyce, które Nagar niecierpliwie odtrąca, rwąc palcami kruchy papier, jednymgwałtownym maznięciem klejąc informacje  robi już serwis nocny.Istvan chętnie by mu pomógł,przycupnął obok i przechwytując gotowe zestawy nowin czytał chciwie przez ramię.Jednakwypadało poczekać.Nagar choć zna obie strony rozdzielonego świata, zmuszonego do współżycia,do zbieżnych prób ocalenia ludzkości, jednak należy do tamtych.Powrócił z taśmą papierową naszyi zwisającą mu do kolan, lekko spocony, z zadowolonym uśmiechem krawca, któremu udała sięprzymiarka, klient powinien być zadowolony& Bezkrwawa rewolucja  drwił, sięgając po kieliszek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl