[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Synu, to zródło nigdy nie wysycha.277 ROZDZIAA 43Sobotni ranek zastał mnie i Charliego pochylonych nad martwą świniąi wcierających w mięso przyprawy.Trzy rzeczy czynią barbecueznakomitym: przygotowanie, temperatura i odpowiedni ruszt.Przygotowanie w naszym wykonaniu polegało na wtarciu na suchonaszego sekretnego przepisu, w którym pełno jest soli czosnkowej,zwykłego pieprzu i pieprzu kajeńskiego.Rozpaliliśmy węgiel okołosiódmej trzydzieści, mając zamiar dołożyć w miarę upływu dnia, aletajemnica dobrego barbecue polega i na tym, żeby było  nie za gorąco iwolno".Trzeba być cierpliwym, nie spieszyć się i piec mięso wolno przezdziesięć do dwunastu godzin, w zależności od rozmiarów prosiaka - itrzeba go doglądać.Jeżeli ten aspekt nie sprawia ci przyjemności, a takżestałe doglądanie, którego wymaga ogień, możesz równie dobrze w ogólenie zaczynać.Zakres, który charakteryzuje mięso idealnie upieczone, jest raczejwąski.W naszym wypadku najlepszym przyrządem do oceny jakości byłnos Charliego: ustawiony był na  jeszcze nie",  dokładnie tak" i  zamocno".Był lepszy niż jedna z tych białych rzeczy, którą wtyka się doindyka na Zwięto Dziękczynienia, aby móc się dowiedzieć, czy jestgotowy.Ułożyliśmy ognisko po jednej stronie paleniska, aby dawało ciepło idym wędrujące w górę i w poprzek żelaznego278 rusztu, podtrzymującego mięso, zanim wydostały się kominem odługości ośmiu stóp.Kontrolowaliśmy przepływ w dwóch miejscach:przy drzwiczkach paleniska i przy kominie.Za duży ciąg i ogień paliłbysię za szybko, powodując, że mięso byłoby zbyt twarde; za mały, a ogieńnie dałby rady wygenerować wystarczającego ciepła i mógłby zgasnąć,dając mięso niedopieczone.Jako że Charlie nie mógł zobaczyć wylatującego dymu, kupiliśmywielki termometr, przytwierdziliśmy go do żelaznego wieka i zdjęliśmy zniego szklany panel.Charlie odczytywał w ten sposób wskazaniatermometru palcami i zgodnie z nimi regulował ciąg.Ponieważ mówimytutaj o relatywnie niskich temperaturach, powiedzmy, pomiędzyosiemdziesiąt a dziewięćdziesiąt stopni Celsjusza, Charlie miał pewnepole manewru.Sknociliśmy parę prosiaków, zanim nauczył się w końcurobić to porządnie, mnie nie obchodzi zbytnio sztuka idealnego pieczeniaświniaka.Szczerze mówiąc, jeżeli sprawiałoby mu przyjemność samoeksperymentowanie, ja i tak bym to jadł, surowe czy skremowane.Cindy zadzwoniła rano, mówiąc, że jej szefowa wezwała ją do pracyna połowę dniówki, a zatem będzie w sklepie aż do południa.Poprosiłamnie, abym odebrał je pod straganem z lemoniadą Annie, gdy wyjdzie zpracy o dwunastej trzydzieści.Zaparkowałem trzy przecznice dalej i szedłem niespiesznie ulicąMain.Panowała spokojna atmosfera, włączając w to Annie.Jejzawołanie:  Lemoniaaaada!" ograniczone zostało do pokrytego patynąkrowiego dzwonka, dzwoniącego wolno, głęboko i pusto.Pasował doClayton.Annie nie dreptała po chodniku, zabiegając o klientów, tylko siedziaław swoim krześle w cieniu, opatulona w obszarpany sweter, który bezwątpienia należał do Cindy.Za-279 stanawiałem się, czyjej niska aktywność miała wpływ na hojnośćprzechodniów.Gdy się zbliżyłem, mogłem dostrzec ze miała, ale nie wtaki sposób, jakiego się spodziewałem.Jej skarbona była przepełniona.- Cześć, Annie.- Cześć, Reese - powiedziała, wyskakując z krzesełka i podbiegając,aby objąć mnie za nogę.A serce jej pragnęło przemówić.Założyła sobie swoje lewe ramię - nadal pogrubione przez gipsowyopatrunek - wokół mojego pasa i wskazała w kierunku okna sklepuprzemysłowego.- Ciocia Cici zaraz wychodzi.Wybiera świerszcze dla jakiegoś pana,który jedzie na ryby.Charlie zorganizował nasz mały zjazd u mnie, ale ja nie bardzowiedziałem, jak moglibyśmy spędzić ten czas.Gościnność nie należy dorepertuaru moich uzdolnień, teraz jednak uwaga Annie podsunęła mipewien pomysł.Spojrzałem na nią.- Lubisz łowić ryby?- Nigdy tego nie robiłam.Poruszyłem ustami, wypowiadając bezdzwięczne słowa:- Nigdy-nie-byłaś-na-rybach?Annie potrząsnęła głową i zaśmiała się tym pięknym delikatnymśmiechem, który zaczynałem słyszeć w moich"^-Nawet mając tyle świerszczy w tej skrzynce koło domu? Annieuniosła brwi i jeszcze raz potrząsnęła głową^ Wszedłem do sklepuprzemysłowego i zastałem Cindy pochyloną nad pojemnikiem ześwierszczami:- Chciałbym.hm.- zajrzałem do środka pojemnika.Trzy tuzinyświerszczy proszę.Spojrzała na mnie, oparła sobie łokieć na pokrywiepudełka i powiedziała:280 - %7łartujesz, tak?- Nie - powiedziałem, wpatrując się w jej twarz - a powinienem?Cindy wpakowała rękę z powrotem do pojemnika i zaczęła gonićświerszcze.-Tylko że one nie zawsze siedzą spokojnie, gdy się je chce złapać.Ponownie zajrzałem do pojemnika, a następnie przez okno na Annie.Tym razem szepnąłem:- Chciałbym tyle świerszczy, abyśmy wszyscy mieli co robić przezwiększość popołudnia.Cindy uśmiechnęła się, pokiwała głową i podała mi tubę zrobioną zgazy i zaopatrzoną w dwa tekturowe końce:- Masz, trzymaj to.Ja trzymałem tubę, podczas gdy ona zmagała się ze świerszczami.Wtedy gdy unosiła rękę, odsuwałem przykrywkę, a ona wrzucała kilka,zanim reszta nie wypełzła na zewnątrz.To była delikatna zabawa, alezdołaliśmy zmieścić się w czasie, a ja za każdym razem dotrzymywałemjej kroku.Zapłaciłem, a gdy skończyła pracę, wnieśliśmy stragan Anniedo środka i zostawiliśmy jej pieniądze w sklepowym sejfie, a potemskierowaliśmy się do mojego trucka.Trzymałem drzwi, gdy wspinały się do środka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl