[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wierzę ci. Zaśmiał się.Przyglądałem mu się z rosnącym niedowierzaniem, alei z szacunkiem.Zupełnie nie przeszkadzało mu, że siedzi w jednympokoju z demonem, dyskutuje sobie z nim o swoim największymwrogu, który  tak się składa  jest ojcem jego rozmówcy, i jeszczesię do niego przyjacielsko uśmiecha.Pomógł Kathie, nie żądającniczego w zamian.Było to dla mnie tak dziwne i szokujące, że ażnieprawdopodobne.Do tego wszystkiego wspomniał mi o mojejmatce, której nie miałem szansy nigdy poznać.Nawet nie wiem, cosię z nią stało.Zaraz po porodzie ojciec zabrał mnie do piekieł i nigdy niewspominał o tym, kim była ani czy w jakikolwiek sposób zależało jejna mnie.W dzieciństwie wielokrotnie zastanawiałem się, czy zabił ją, czy też pozwolił jej żyć.Jeśli to drugie, to czy myślała o mniei chciała mnie kiedyś zobaczyć, czy może wręcz przeciwnie.Pózniej,z biegiem lat, dumałem nad tym coraz mniej, aż w końcuprzestałem w ogóle o niej myśleć.Wychowanie w twardej szkoledemonów i przy lodowatym podejściu ojca stłumiło we mniewszystkie pozytywne emocje.Obudziła je dopiero Katherine. Dlaczego?  zapytałem. Co dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? Pomogłeś Kathie.Nie żądasz zapłatyi do tego traktujesz mnie tak& mile. Jak wiesz, kochamy i chronimy ludzi.Pomoc Kathie była moimobowiązkiem i nigdy nie wezmę za to żadnej zapłaty.Co do twojejosoby, no cóż& jesteś, kim jesteś.Rzucanie się na ciebie czyobrażanie cię niczego nie zmieni  wyjaśnił. Powinieneś skorzystać z okazji i mnie zabić. Jesteś przecież po części człowiekiem.Jak mógłbym uśmiercićczłowieka, choćby częściowo?  Kąciki jego ust podniosły sięwysoko ku górze. Dziękuję. Za to, że cię nie zabiję? Nie, dziękuję za to, że pomogłeś Kathie  odparłem.I mojemu synowi. Powiedziałem ci przecież, że to był mój obowiązek. Mimo wszystko dziękuję. Spojrzałem na niego.Był wyrazniezadowolony z mojego uporu. Skoro nie żądasz zapłaty, to czymożemy już iść? Oczywiście, tylko&  Zawahał się. Tylko co? Co zamierzasz? Oczywiście, jeśli mogę spytać. Jeszcze nie wiem, ale jedno mogę ci powiedzieć na pewno.Nikomu nie pozwolę jej skrzywdzić.NIKOMU!!!  podkreśliłem, ale on i tak od razu wiedział, kogo miałem na myśli. Nim wpadniesz na jakiś rozsądny plan, radziłbym nie ujawniaćpoprawy jej zdrowia. Też o tym pomyślałem. Uśmiechnąłem się mimo woli.Doceniałem to, że się martwił.A martwił się i było to widać gołymokiem.Wstałem i wziąłem śpiącą Kathie na ręce.Przytuliłem ją mocnodo siebie, ciesząc się, że znowu mam ją w swoich ramionach.Nimwyszedłem, obróciłem się jeszcze w stronę Anioła, który nadalsiedział w swoim fotelu. Ty wiesz, kim ja jestem, ale ja nie znam ciebie.Jak masz naimię?Pytanie wyraznie go rozbawiło. Może lepiej, żebyś nie wiedział. Lubię ryzyko  próbowałem go zachęcić.Zaśmiał się i gdy już myślałem, że nic nie odpowie, wstałi złapał mnie za ramię. Jestem Gabriel. ROZDZIAA 8KonsekwencjeNie zdążyłem się ponownie odezwać.Poprzez dotyk Anioł odesłałmnie z powrotem do mojego pokoju.Nie wiem, jak tego dokonał,zwłaszcza że był wyczerpany po uzdrowieniu Kathie, ale niezastanawiałem się nad tym długo.Ułożyłem swoją ukochaną na łóżku i nakryłem kołdrą.Sprawdziłem jej czoło i z ulgą przyjąłem fakt, że nie ma jużgorączki.Wyglądała na odprężoną i zdrową.Z pewnością pośpitrochę, tak jak uprzedził Gabriel.Choroba znacznie ją osłabiła,przez co będzie potrzebowała sporo czasu, by odzyskać siły.Położyłem się wygodnie przy niej i wpatrywałem w jej spokojneoblicze.Dotknąłem jej brzucha i uśmiechnąłem się z satysfakcją,gdy wyczułem bicie malutkiego serduszka.Mój syn.Ma szansę sięurodzić.Od momentu, w którym zorientowałem się, że Kathie nosiw sobie moje dziecko, nie miałem nawet okazji, by się nad tymzastanowić.Zostanę ojcem.Z pewnością będę martwy, nim sięurodzi, a jeśli nawet jakimś trafem uda mi się przeżyć gniew ojca,to i tak nie mam co liczyć na to, że będę mógł uczestniczyć w życiumojego dziedzica ani nawet obserwować, jak dorasta.Mimo tosama myśl o nim dawała mi niewyobrażalną radość.Byłemszczęśliwy.Niestety, jak to zwykle bywa w takich przypadkach, mojeszczęście nie trwało długo.Katherine obudziła się po dwóch dniachnieustannego snu.Początkowo zamroczona, nie pamiętała, co sięstało.Wiedziałem jednak, że to tylko chwilowy stan i niedługoostatnie wydarzenia wrócą do niej i odtrąci mnie e, ciskając jednocześnie błyskawice nienawiści.Rozglądała się na wpółprzytomnie po pokoju, a gdy jej wzrok odnalazł mnie siedzącegow fotelu po przeciwległej stronie, wyciągnęła rękę w moimkierunku. Logan, tu jesteś.W jej głosie słyszałem ulgę.Nie zareagowałem.Siedziałemtylko i wpatrywałem się w jej piękne fiołkowe oczy.Z całych siłpowstrzymywałem się, by do niej nie podbiec i nie pocałować.Czekałem na to, co nieuniknione.Zdziwiła się moim zachowaniem,ale mówiła dalej. Miałam bardzo dziwny sen.Przez tę chorobę miałamkoszmary.Zniło mi się, że jesteś demonem, a ja jestem z tobąw ciąży&Przerwała.Widząc moją niezmienioną, poważną minę orazpoczucie winy wypisane na twarzy, zrozumiała, że coś jest nie tak. To prawda, Kathie  wyznałem z trudem. Co takiego jest prawdą? To, że miałam taki dziwny sen? Wystraszyła się, ale łudziła jeszcze nadzieją, że przytaknę,jednocześnie zaprzeczając temu, co podświadomie już wiedziała. Nie przyśniło ci się to.Chorowałaś, bo przez nieuwagęzapragnąłem mieć z tobą dziecko, a gdy tylko czegoś zapragnęi mocno się na tym skupię, wówczas się to spełnia.Twój organizmchciał z tym walczyć, przez co powoli cię wyniszczał i prowadził dośmierci.Nie mogłem do tego dopuścić, więc zwróciłem się o pomocdo Aniołów.Otworzyła szeroko oczy, ale nie przerwała mi.Słuchaławszystkiego bardzo uważnie. Wyleczyli cię.Sprawili, że twój organizm zaprzestał walkii pogodził się z tym, że nosisz w sobie owoc stosunkuz półdemonem.Trawiła moje słowa w ciszy i skupieniu.Nie wpadła w histerię ani nie krzyczała.Złapała się za brzuch, próbując coś wyczuć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl