[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli nie będzie pasowało, można ją przycisnąć.W końcu Alicja zgodziła się wtajemniczyć Anitę w nasze sedno rzeczy, z tym że sobie nakazałazostawić inicjatywę.Uprzedziłam ją z góry, że ciężko przewidzieć, co się komu wyrwie, więc wrazie czego ma nam zamykać gębę jawnie i ordynarnie.Jawne i ordynarne zamykanie gęby spodobało się jej i na tym stanęło. No dobrze, niech ci będzie  rzekła teraz łaskawie znad kociego talerza. Znalezliśmy to coś,czego szukał Bełkot. Nie.! Poważnie.? Usiądz tam dalej, bo tu będą jadły koty.Tak nam się wydaje, że o to chodziło.Ale najpierwty. Słuchajcie, dajmy jej może te pytania, które mamy spisane?  zaproponował Paweł.Anita niewątpliwie oczekiwała sensacji, ale chyba nie aż takiej.Przez chwilę usiłowała ogarnąćwzrokiem wszystko i wszystkich równocześnie, Alicję w kuchni nad rybami, talerzami i kociąpuszką, Pawła i Beatę przy salonowym stole, Marzenę w korytarzyku i koty w otwartych drzwiachna taras.Tylko ze mną nie miała kłopotu, bo znajdowałam się akurat w środku, niepewna, iść popiwo czy sięgnąć po wino do szafki.Gdziekolwiek patrzyła, miała mnie po drodze. Czy mogę wyjąć dyktafonik?  spytała pokornie, siadając wreszcie przy salonowym stole.Alicja ustawiła właśnie dwa talerze w kociej jadalni i wyprostowała się. Mowy nie ma! Najpierw uzgodnimy, co jest publiczne, a co prywatne, a potem będziesz sobienagrywać.Owszem, bardzo dobrze, dajmy jej pytania.Joanna, wyjmij wino i przestań się miotać,niech Paweł otworzy.Kieliszki też tam są.Koniak zostaw.Marzena, nie strasz kotów. One się mnie wcale nie boją!  zaprotestowała Marzena z urazą i też usiadła przy stole.Trzy czarne kłęby żwawym truchtem, ale z godnością, podążyły do koryta.Udało nam się wkońcu odpracować wszystkie czynności, Anita, nie kryjąc zniecierpliwienia, grzecznie czekała zzadawaniem pytań.Beata podsunęła jej kartkę ze spisem, dostarczając zajęcia.Nie na długo, boprzeczytała treść jednym tchem.  No dobrze, będę pierwsza i odpowiem  zgodziła się. Nie po kolei, mogę.? Bo niewszystko wiem na pewno, więc zacznę od tego, co ustalone.Pamelę zabił Anatol. Skąd wiesz?  spytali równocześnie wszyscy, z wyjątkiem Beaty. Cokolwiek by myśleć o duńskich glinach, oni działają bez pośpiechu, ale za to metodycznie idokładnie.A ja mam do nich doskok.Z tym że, słuchajcie. zaniepokoiła się nagle. Liczę na to,że.raz, dwa, trzy.troje z was farby nie puści, bo nie znacie języka, Alicja kryminalnych afer niecierpi i w ogóle ma zwyczaj milczeć o wszystkim, a Marzena, o ile wiem, nie ma w głowie trocin,tylko rozum.I chyba nikt z was nie chce zniszczyć mi kariery i reszty życia?Zapewniliśmy ją, że nikt.Alicja przyłączyła się do zapewnień ostatnia, z lekkim wahaniem i ponamyśle.Anicie to wystarczyło. Pies, samochód, mikroślady  wyliczyła. I najlepsze ze wszystkiego, bo ludzkie.Zeznaniachłopaka, Duńczyk włoskiego pochodzenia, siostrzeniec tej Włoszki, którą typował Marianek, alejuż tu się urodził, w Danii.Matka kazała mu się zasługiwać praworządnie, żeby rodzina nie miałazgryzot, więc zeznawał dobrowolnie, tyle że z lekkim opóznieniem. Co to ma do rzeczy i na co nam ten chłopak razem z pochodzeniem?  spytała Alicja zirytacją. Pochodzenie bardzo ważne, bo Duńczyk pochodzenia duńskiego prawdopodobnie niesiedziałby na cudzym drzewie.A on siedział.I przez okno widział telewizor Jensa i tychoglądających mecz.Wlazł do ptasiego gniazda, żeby zajrzeć, ale akurat zaczął się mecz, więc teżgapił się w ekran i twierdzi, że w czasie przerwy faceci kręcili się po domu, wychodzili, a poprzerwie oglądało tylko dwóch.Trzeci wrócił do telewizora pózniej i chłopak nawet umiał określićkiedy, bo akurat padła bramka z rzutu karnego.Z łatwością wyliczyli czas, a świadek z równąłatwością rozpoznał Anatola.Z tym że z tego drzewa widział, jak Pamela wyszła piechotą, anatychmiast po niej Anatol odjechał samochodem.Bez trudu zdążył dojechać na parking, wrócić napiechotę, spotkać Pamelę prawie na skraju twojego ogrodu, zabić ją, przewlec przez dziurę,polecieć znów na parking i wrócić na mecz.Też to wyliczyli ze stoperem w ręku. I co? I to ma być dowód? Reszta to pies i mikroślady.Na żywopłocie strzępki łachów Anatola zostały.Nie mawątpliwości. No dobrze, a dlaczego ją zabił?Anita westchnęła i napiła się wina. A, to już moja osobista dedukcja.No dobrze, powiem wam prawdę, nie mówiłam wcześniejwszystkiego i może trochę udawałam, że nic nie wiem, bo mi jakoś przez gardło przejść nie chciało.A może nie chciałam niczego nikomu sugerować.? No nic, zostawmy szlachetne cele,zdecydowałam się.Tamto wszystko wiem od glin, a co do motywu, zgaduję.Ernest postarał sięnawiązać osobisty kontakt z Pamela, Anatol o tym nie wiedział, myślał, że sam ją trzyma w ręku,tymczasem chała.Pozbył się konkurencji do skarbu.Patrzyliśmy na nią w milczeniu.Anita pokręciła głową. Nie, jeszcze ciągle nie wiem, jakiego skarbu, ale w grę wchodziło coś nader cennego.Przypuszczam, że już to macie? Nikt jej na razie nie udzielił odpowiedzi, bo wszyscy spojrzeli na Alicję.Paweł sięgnął pokartkę z pytaniami. Bardzo dobrze, jedno mamy wyjaśnione  rzekł z zadowoleniem i wykreślił odpowiednizapis. Mów dalej, mów, deser będzie na końcu.O ile Alicja się zgodzi  dodał pośpiesznie. Bełkot  powiedziała zimno Alicja. W Marianka nie wierzę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl