[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było się więc czym posilać i na co sąsiadów prosić.Odżywało ciało i duch się krzepił.Kościoły pełne były przez dzień cały.Modlił się każdy, a szlachta, spotykając się, pocie-szała tym, że króla tak jak miała. Bogu dzięki! Do domu człek pojedzie, żonę i dzieciska uściska.A, pora!Z południa zjawił się referendarz na zamku, ale królewna chora leżała i widzieć się z nimnie mogła.Wylał swe żale przed panią krajczyną.Uciśnioną była wolność, przemocą Zboro-wscy prowadzili Henryka.Lękali się cesarza różnowiercy, religia była zagrożoną.Dysydenciteraz mieli wziąć górę, kościoły zabierać, duchowieństwo obdzierać, ojczyznę zgubić.Aaska starała się go tym uspokoić na próżno, iż Francuz przecież panem katolickim był inie mógł dopuścić, aby wiara święta uciśniętą została.Referendarz nie dawał się pocieszyć.Był to koniec świata! Wszystko zgubę zapowiadało.Z tym wyszedł nieszczęśliwy.Nazajutrz rano ściągali się wszyscy pewni tego, że już tylko ogłoszenia króla słuchać będą,gdy pod namiotem na nowo mowy się rozpoczęły.Wszystkie swe boleści wylewali cesarscy.Gdy się to działo pod królewskim namiotem, Pan Bóg wie, kto puścił wieść: Wojewoda Firlej z działami, ze zbrojną siłą ciągnie na pole i wszystko chce w niwecz ob-rócić.Co się w tej chwili stało nagle, opisać niepodobna.Jakby grom w ten tłum uderzył, ruszy-ło, co żyło, ze wrzawą, hasło dając do oręża! Ulękli się panowie senatorowie, nie umiejącsobie wytłumaczyć, co się stało.Tymczasem zawrzało okrutnie dokoła.Henrykowi wszyscy rozbiegli się po oręż i nieba-wem uzbrojeni namiot otaczać poczęli.Widok był osobliwy, jakby się na bitwę zanosiło: bły-sły zbroje na piersiach, podniosły się samopały, hakownice, przyciągano mozdzierze, doby-wano szable, dzwigano dzidy.Nie upłynęła godzina, gdy kilka tysięcy koni uszykowało się narówninie, piechota przy nich.stając w obronie namiotu, którego nikt napadać nie myślał.Odpocztu do pocztu biegali konni, roznosząc rozkazy, rozstawiając ludzi, wysuwając jednychnaprzód, drugim cofać się każąc.Wojewoda Firlej i zastęp jego przyjaciół nawet tym okazem siły nie dał się zwyciężyć.Rozprawiano, krzyczano, opierali się cesarscy.Niektórzy, rozpaczliwie wyrzekając, zjechaliw końcu precz, inni pozostali protestując.Zgody nie było.Czarnkowski ochrypł, dowodzącprzemocy.Zbliżał się wieczór.Zborowscy poczęli na prymasa nalegać.aby znowu wahaniem się, niedawszy nocy nadejść, nie zwlókł niepotrzebnie tego, czemu już zapobiec nie było podobna.Zmierzchało, gdy prymas złamany w końcu, mimo oporu Firleja, mimo wołania Czarnkow-skich, wstał i donośnym głosem Henryka, książę andegaweńskie, królem polskim i wielkimksiążęciem Litwy okrzyknął.114Gdy otaczający namiot usłyszeli to, w mgnieniu oka cała równina rozległa się jakby jed-nym wielkim głosem, który przebiegłszy ją, wcisnął się do miasta i brzmiał długo ponad sto-licą Mazowsza.Na polu radość była niezmierna, wielka, nie do opisania; ale też rozpaczy igniewów Firleja i Czarnkowskich wyrazić niepodobna.Referendarz stał jak zdrętwiały, słu-chając okrzyku prymasa.Pięść zaciskał, usta się krzywiły. Nie koniec jeszcze mruknął.Co myślał i z czym pózno potem z pola zszedł, ciągnąc do Warszawy, on tylko i kupka, comu towarzyszyła, wiedziała.Nim Talwosz mógł królewnie przybiec zwiastować szczęśliwą nowinę, na zamku już wie-dziano o niej.Przyniósł ją naprzód ten okrzyk, który zamek otoczył i aż do komnat jego sięwcisnął, potem mnodzy dworzanie, znajdujący się w mieście, poczęli wbiegać, każdy sądząc,iż pierwszym był.Królewna odmawiała wieczorne pacierze, gdy krajczyna przypadła, niosąc jej do kolan,wieść o Henryku.Serce Anny już przeczuło ją wprzódy; lecz nawet przed krajczyną swą niemogła się z tym wydać, jak ono biło i jaka je radość, nadzieja, marzenia przyszłości przepeł-niały. Bogu dzięki odparła Anna po chwili kraj odżyje w spokoju, a ja odetchnę i zwło-ki króla nareście dostaną się na to miejsce wiecznego spoczynku, na które dotąd czekają.ImięPańskie niech będzie błogosławione!Doba ta w życiu Anny Jagiellonki, która nigdy szczęśliwą nie była, może się nazwać istnąmęczeńską kroniką.Cierpieć ona musi za grzechy ojców, za słabość sióstr swych, za rodzinę,za kraj i za siebie.Obok niej stoją tylko pomocnicy serca dobrego, a bezsilni, i tacy jakCzarnkowski, przekupnie frymarczący sumieniem, którzy sobie, nie jej radzą, o sobie, nie oniej myślą.Ona jedna pamiętną jest wielkiego dostojeństwa swojego, krwi, która w żyłach jejpłynie; ona jedna, gdy idzie o zerwanie unii, powiada, że woli zginąć, niż dzieło brata nadwe-rężyć, a gdy ją chcą ze spadku po zmarłym wyposażyć, siostrom zatrzymując ich działy, wolicierpieć ubóstwo, niedostatek, niż je skrzywdzić dla siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- ZBIGNIEW BŁAŻYŃSKI MÓWI JÓZEF WIATŁO. ZA KULISAMI BEZPIEKI I PARTII (1940 1955)
- Sobiesiak Józef i Ryszard Jegorow Burzany
- Jozef Flawiusz Wojna Zydowska
- Cybernetyka kultury Jozef Kosecki
- Ignacy Krasicki Mikołaja Dowiadczyńskiego przypadki
- Pilsudski Jozef Bibula(1)
- Listy z podrozy do Ameryki Kraszewski
- Kraszewski JA3zef Ignacy DziwadAa Mieszczuch na wsi
- Reynard Sylvain Piekło Gabriela 02 Ekstaza Gabriela
- Green Jane Obietnice, których trzeba dotrzymać(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zona-meza.keep.pl