[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dev, to znaczy.- %7łe mogę wyjechać.Wiem.Colin, daj mi przeczytać twoją kartę ze szpitala wBrisbane.- Wiesz doskonale, co tam jest napisane.Wczoraj dostałem kolejną dawkęheparyny, więc za kilka dni krzepliwość wróci do normy.Poza tym jestem zdrowyjak ryba.Można mnie wypisać.- Zostaniesz tutaj - oświadczył Dev.- Daj mi ją przeczytać do końca.98SR - Dev, dlaczego nie chcesz rozmawiać o tej Emmie?- Bardzo chętnie porozmawiam o Emmie, ale ja tu pracuję.- Naprawdę? - Colin popatrzył na swojego dawnego ucznia z pewnymzainteresowaniem.- Jest niedzielą rano.Kogo masz po mnie?- Nikogo, ale.- To znaczy, że jedziesz robić porządki razem z moimi dziećmi?- Nie.- Z powodu Emmy.- Ona jest wdową po Coreyu - jęknął Dev.- Proszę, proszę.Zakochałeś się w niej - orzekł Colin.- Nie żartuj! - Dev gwałtownym ruchem odłożył dokumenty na stolik.- Jakimcudem mógłbym się zakochać we wdowie po Coreyu? A co z Margaret?- Co z Margaret? - powtórzył jak echo Colin.- Podobno od paru lat jesteś wniej zakochany, ale ja tego nie zauważyłem.Lubicie się, to tak, ale to nie jest miłość.- Colin, do diabła.Nauczyciel lekko się uśmiechnął.- Wynoś się stąd i jedz robić porządki w swoim ogrodzie.- Daj mi spokój.- Nie ma mowy - odrzekł wesoło Colin, uśmiechając się szeroko pomimoszwów.- No proszę.Bałem się, że do końca ferii przyjdzie mi wyć z nudów.A tutaka niespodzianka.Ani trochę nie jest nudno.Czy jesteś pewien, że nie mogę wstaći pojechać, żeby bliżej poznać tę Emmę?- Na sto procent.- Wobec tego jedz w moim imieniu.Napiszę listę dwudziestu pytań.Zbierzeszod dzieci odpowiedzi? Udawaj, że to jest praca domowa.Dochodziło południe.Całe miasteczko krzątało się po posiadłości lekarza,która z godziny na godzinę zmieniała się nie do poznania.99SR - Jak skończymy, to będzie prawdziwy ogród botaniczny.- Ojciec Kyle'a,Graham Connor, przystanął obok Emmy.- Za każdym razem, kiedy będziemy tędyprzejeżdżać, będziemy mogli powiedzieć, że to jest ogród Kyle'a.- Oby tak było - szepnęła Lorna, która akurat roznosiła lemoniadę.- To jestrównież ogród Coreya.- Uśmiechnęła się łagodnie.- Jestem przekonana, że oni nanas patrzą.- Duchy są wspaniałe - szepnęła Emma.- Spodoba im się tutaj.Czy jest lepszemiejsce do nawiedzania?- Pomyśleliśmy sobie z małżonką, że można by tu ustawić ławeczkę zimieniem Kyle'a - odezwał się nieco skrępowany pan Connor.- Już za ogrodzeniem.Na cyplu.Stamtąd wszystko widać: ogród, zatoczkę i miejsce wypadku.Można bytam przysiąść.o każdej porze.- To świetny pomysł! - ucieszyła się Lorna.- Postawię drugą ławeczkę, nadrugim końcu zatoczki, dla Coreya.- O tak - wyszeptała Emma.Pomysł matki Deva tak ją poruszył, że zapragnęłaprzez chwilę pobyć sama.Ogród Kyle'a.Ogród Coreya.Ogród duchów.- Proszę pani!!!Wołała ją Jemima, która wraz z Katy malowała werandę.- Proszę pani!!! Katy kazała mi panią przyprowadzić - wysapała dziewczynka.- Puszka farby spadła z barierki i uderzyła Katy i Katy upadła.Leży na ziemi itrzyma się za bok! I jest blada.I bardzo płacze.Najpierw należy zająć się spokojnym dzieckiem, przypomniała sobie Emma,spiesząc w stronę werandy.Znalazła Katy pod krzakiem róży, zwiniętą w kłębek ipochlipującą.- Dziecinko, już przy tobie jestem.Pamiętasz, że jestem doktorem? Gdzie cięboli?100SR - W b-boku.- Oddech Katy był bardzo płytki, co świadczyło, że ból jest nie dozniesienia.Puls przyspieszony, nieregularny, nitkowaty.To wstrząs.Dlaczego?- Co się stało? - Emma zwróciła się do Jemimy.- Ta puszka ją uderzyła? Czyto była duża puszka?- Malutka.Stała na barierce i się zsunęła.Tylko ją dotknęła.Dobrze, że byłazamknięta.Ale Katy od razu upadła i zaczęła.jęczeć.I mówiła, że jest jejniedobrze.Emma delikatnie obmacywała brzuch Katy, nie spuszczając wzroku z jejtwarzy, obserwując jej reakcje.Pachwina w porządku.Lewa strona.Prawa.Ból.Potworny ból.Rozpoznaniebyło oczywiste.Sądząc po rozmiarach wstrząsu, krwotok wewnętrzny.Kraksa naszosie.Zledziona.Pęknięcie śledziony.Nic innego.Na oczach Emmy Katy traciła przytomność.- Jemima, biegnij do najbliższego dorosłego.- Emma starała się, by jej głosbrzmiał jak najspokojniej.- Powiedz, że potrzebny mi samochód.Niech ktoś zadzwoni do doktoraO'Hallorana.I przynieś mi telefon.Minutę pózniej otoczył ją wianuszek zatroskanych rodziców.- Czy ktoś już dzwoni do Deva? - Jak najostrożniej ułożyła Katy na boku, byułatwić jej oddychanie.Psiakrew, dlaczego nie ma przy sobie torby lekarskiej?- Czyj samochód stoi najbliżej?- Mój - odparł ojciec Kyle'a.- Proszę tu podjechać.Niech się pan nie przejmuje roślinami.Jak najbliżej.Nie mamy czasu czekać na karetkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl