[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poniżej znajdował się napis: Niezapomnianej,ukochanej matce, Linny Gow".SRTeraz mogę z dumą nosić wisiorek.Oprócz niego nie używam żadnejbiżuterii.Gdy nadejdzie odpowiednia chwila, zabiorę Davida na grób jego bab-ci.Nigdy się nie dowie, że czasami odwiedzam jeszcze jedną mogiłę.Ró-żowego kamienia prawie już nie widać wśród wysokich traw, mimo toostrokrzew nadal rośnie, a jego kolczaste liście błyszczą jak niegdyś.David z zainteresowaniem słucha moich opowieści o Liver-poolu.Nauczył się pisać i teraz wysyła proste listy do Mald.Czasami rysuje jej,jak wygląda życie w Anglii.Mówi, że pewnego dnia pojedzie ją odwie-dzić.Mald razem z Trupd, swoją siostrzenicą i resztą rodziny mieszkateraz w Delhi.Już nie musi pracować dla Anglików i niczego im nie bra-kuje.David dobrze się rozwija; jest zdrowym, ciemnookim siedmiolatkiemo mocnych nogach i rękach, lubi się bawić z przyjaciółmi i często skarżysię na codzienne lekcje.Pod tym względem nie odbiega od innych chłop-ców, ale wyraznie jest zapalonym koniarzem.Shaker i ja odkryliśmy to,gdy postanowiliśmy kupić mu konika.Pojechaliśmy z chłopcem do stad-niny, gdzie wybrał dużego, błyszczącego deresza.Myślałam, że deresz jest dla Davida za duży, ale mój syn był nieugię-ty.Gdy w końcu usiadł w siodle, wyraznie zobaczyłam w nim jego ojca.Wystarczyło popatrzeć, jak trzyma krótką szpicrutę, ale za nic w świecienie chce jej użyć, jak drobnymi, ruchliwymi dłońmi głaszcze końskągrzywę, jak pochyla się do przodu i instynktownie szepcze coś koniowido ucha.Bez zastanowienia wcisnął kolana w boki deresza i pojechał naprzeciwległy koniec wybiegu.Stałam z otwartymi ustami, przerażona, ajednocześnie przepełniona niesłychaną radością, pod której wpływem ażzaniemówiłam.Shaker popędził za Davidem na szybkiej, jabłkowi tej klaczy i pochwili obaj do mnie wrócili.Na twarzy Davida malowała się ogromnaradość, natomiast Shaker uśmiechał się jak dumny, pobłażliwy ojciec.On i Celina nie mają dzieci, dlatego traktują Davida z miłością i wy-rozumiałością, jakby był ich własnym synem.Stanowią naszą rodzinę; jaSRjestem ich ukochaną siostrą, a David -naszym wspólnym rozpieszczanymdzieckiem.Chociaż sama wcześnie straciłam matkę, mój syn rozkwita, otoczonymiłością dwóch kobiet.David pamięta mężczyznę, którego uważa za oj-ca, chociaż jego wspomnienia szybko się zacierają; wkrótce ograniczą siędo niewielkiej podobizny namalowanej na kamei.Shaker, który zastępujeDavidowi ojca, jest życzliwy i kochający.Prawdziwy ojciec pozostanienieznany, przynajmniej dopóki David nie przestanie być bezkrytycznymdzieckiem.Kiedy dorośnie, może dam mu to, co napisałam pod koniec okropnegookresu w Kalkucie, tuż po śmierci Somersa.Kto wie? Czasami biorę doręki zapisane koślawymi literami, zaplamione atramentem kartki.Dziękinim widzę siebie taką, jaka wówczas byłam, jakby cudzymi oczami.Trzymam je w bezpiecznym miejscu, bo uważam, że pewnego dnia mogąbyć ważne dla Davida.Zdałam sobie sprawę, że w życiu nie ma nic pew-nego - czasami nawet nie można dotrzymać obietnic danych sobie i in-nym.Zdarzają się dni, kiedy tak bardzo potrzebuję opium, że aż odczuwamfizyczny ból.Prawdopodobnie już się tego nie pozbędę, ale wiem, że nig-dy więcej nie będę jego niewolnicą.W dziwnych chwilach, niespodzie-wanych momentach, czasami tuż po przebudzeniu, czuję, że odpływamjak wtedy, gdy podróżowałam po świecie przy pomocy białego smoka.Wtakich chwilach jestem zażenowana i smutna.Kiedy spoglądam na swojeżycie, widzę, że było jednym ciągiem błędów, kłamstw i oszustw.Gdyjednak potem słyszę, jak mój syn w sąsiednim pokoju mruczy coś doswojego szczeniaczka, zdaję sobie sprawę, że to właśnie ta długa podróżdała mi Davida i doprowadziła do obecnego etapu życia.Teraz mogęspokojnie patrzeć na swoje odbicie, chociaż moje oczy nieco się zapadły,a wokół nich pojawiły się wyrazne zmarszczki.Wyglądam jak mama, jakzwyczajna kobieta.Celina zasugerowała, że może wkrótce kogoś znajdę - jakiegoś zwy-czajnego mężczyznę - z kim będę mogła dzielić życie.Może.Wiem, żeSRstać mnie na namiętność, na dawanie i przyjmowanie miłości.Mam dwa-dzieścia osiem lat i nigdzie mi się nie spieszy.Na razie często nawiedza mnie sen, który nie ma nic wspólnego z bia-łym smokiem.To prawdziwy sen, do którego mogę wracać, kiedy tylkozechcę.Jest w nim miedziane słońce, kaszmirska dolina, pokryte kwiata-mi łąki.Namiętność i poczucie, że mogę być sobą.Sen ten zajął miejscewcześniejszego koszmaru.Uwolniłam się od wszystkiego, co tak długomnie prześladowało.Czy można chcieć więcej?Skończyłam właśnie pisać książkę o roślinach leczniczych Indii.Za-częłam nad nią pracować zaraz po powrocie do Anglii, korzystając z no-tatek, które gromadziłam w trakcie całego pobytu za oceanami.Za kilkamiesięcy powinna ukazać się drukiem w wydawnictwie Carruthers ofLondon.Chociaż w moim miasteczku jestem znana jako Linny Ingram,na książce umieściłam Linnet Gow.Wydawca zasugerował z naciskiem,żebym dodała A Lady" albo podpisała się jako pani So-mersowa Ingra-mowa.Oczywiście, nie chcę się na to zgodzić.Poprosiłam, żeby książka ukazała się pod nazwiskiem, jakie pierwot-nie na niej umieściłam - Linnet Gow.Uprzejmie mi odmówiono, sugeru-jąc L.Gow.Odpisałam nąjgrzeczniej, jak mogłam, że z całym szacunkiem obstajęprzy swoim.Oczywiście, w końcu ulegną mojej prośbie, zwłaszcza że nigdy nienależałam do osób, które się poddają.Zresztą niezależnie od tego, jak ze-chcą mnie nazywać, zawsze będę myśleć o sobie jako o Linny Gow.Jestto nazwisko, które dała mi matka i z którego jestem dumna.SRPodziękowaniaNajmocniej dziękuję mojej agentce Sarah Heller za pomoc przy po-wstawaniu tej książki.Wyrazy wdzięczności należą się również mojemuwydawcy Harriet Evans za jej intuicję, zrozumienie, dociekliwość i na-mawianie mnie, żebym poszła jeszcze dalej, pokopała jeszcze głębiej.Dzięki niej ostateczna wersja niemal całkowicie jest zgodna z moimi po-czątkowymi zamierzeniami.Serdecznie dziękuję Catherine Cobain zapomoc i Hazel Orme za mądre sugesde.Wiele również zawdzięczamDonnie Freeman, Shannon Kernaghan, Irene Williams, Anicie Jewell iKathy Lowinger, które czytały pierwszą wersję i zachęciły mnie do dal-szej pracy.Moje dzieci: Zalie, Brenna i Kitt, zasługują na gorące słowapodziękowania za wyrozumiałość i ciągłe wsparcie.Niezależnie od tego,w jak trudną wybieram się podróż, zawsze są gotowe mi w niej towarzy-szyć.SR
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Miller Linda Leal Klan McKettricków 01 Pod szczęœliwš gwiazdš
- Howard Linda 05 Niebezpieczne zbliżenie
- Linda Howard Ryzykowna pięknoœć
- Howard Linda Doœć już łez
- Miller Linda Lael Jak sie pozbierac
- Lenhoff Linda Modne życie
- Holeman Linda W dalekim kraju
- Immortal City [Miasto NieÂśmiertelnych] (tł. nieof.) Scott Speer
- Kochański Krzysztof Mageot
- Fiedler Arkady Dzikie banany
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl