[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jakieś problemy neurologiczne?Czyżby dotarli do niego za pózno? Jego płuca nie pracowały prawie pięć minut, mogło więcnastąpić niedotlenienie mózgu.Emily pokręciła głową.- Jest oczywiście kilka blizn na sercu, ale żadnych widocznych zmian w mózgu.Ray możejuż rozmawiać z Lori i pamięta, co się stało.Podejrzewam jednak, że nie obejdzie się bezbypasów.- Westchnęła.- A ostrzegałam go.Poziom cholesterolu od dawna miał za wysoki.Przychodził co prawda na badania kontrolne, ale poza tym nie robił nic!- I teraz niemal przypłacił to życiem.Na myśl o tym serce się jej ścisnęło.Nagle zapragnęła o tym porozmawiać.Ona, która dotądbyła taka zamknięta, nieoczekiwanie odkryła, że Jonas jest człowiekiem, któremu może sięzwierzyć.Czy jest przyjacielem?A może kimś więcej?- Ray.Ray zapytał Lori, czy wyjdzie za niego za mąż - powiedziała - Oświadczył się półgodziny przed utratą przytomności.Jednak Loń go odrzuciła, twierdząc, że dzieciaki są dlaniej najważniejsze.Przyniósł jej pierścionek zaręczynowy.Miał go w kieszeni, kiedy upadłna ziemię, i teraz Lori siedzi przy nim na kardiologii wpatrzona w ten cholerny pierścionek,jakby od niego zależało całe jej życie.- Czasem trzeba coś prawie stracić, aby zrozumieć, jaką to ma dla nas wartość - odparł Jonas,a Emily spojrzała na niego uważnie.W jego głosie zabrzmiało coś, co wzbudziło w niejniepokój.- Co z Anną? - spytała.- Ma właśnie operację.- Och, Jonas, powinieneś być teraz przy niej.- Nie mogę być jednocześnie w dwóch miejscach -odparł, patrząc z uśmiechem nadzieciarnię.- Kiedy Lori odleciała do Sydney, Anna postanowiła odłożyć operację.Zgodziłasię jechać do szpitala dopiero wtedy, gdy jej solennie obiecałem, że zajmiemy się dziećmi.- My? - zdziwiła się Emily.W jego oczach pokazały się wesołe ogniki.- Mamy przecież duży dom - zauważył.- Duży dom? - powtórzyła ze zdumieniem.Nie mogła nadążyć za jego tokiem rozumowania.- Ten dom jest przecież naprawdę duży - powiedział ż niewinną miną.- O wiele za duży dlaciebie, dla mnie i Bernarda.- Skoro mówimy o Bernardzie, to zdradz mi z łaski swojej, jak ci się udało postawić go nanogi?- To nie mnie się udało, lecz dzieciakom - odparł ze śmiechem.- Nie uwierzysz, jakbiedaczysko się przed nimi bronił, ale za każdym razem, kiedy usiłował usiąść, dzieciarniaciągnęła go do góry.- Roześmiał się jeszcze głośniej.- Sama więc widzisz, że Bernardpotrzebuje towarzystwa.Poza tym, pani doktor - dodał niepewnie -wiedziałem, że bardzopani pragnie opiekować się Rob-bym.Jak wobec tego mógłbym nie zaproponować opiekinad wszystkimi?Nad Bernardem, Samem, Mattem i Ruby.I.Rob-bym.Spojrzała na malca wtulonego w ramiona Jonasa i serce się jej ścisnęło.Był taki maleńki i takstraszliwie doświadczony przez los.Powinna to wszystko przemyśleć.Nie miała nicprzeciwko opiece nad dziećmi Anny i nawet pogodziła się z myślą o obecności Jonasa w jejdomu, ale Robby to coś zupełnie innego.Chłopczyk był do niej ogromnie przywiązany i onato przywiązanie odwzajemniała, chociaż zdawała sobie sprawę, jakie to niesie zagrożenie.Ioto Jonas, jakby nigdy nic, oznajmia jej, że oboje przejmują odpowiedzialność za malca.Zadzieci jego siostry również! - Czy skontaktowałeś się z kierownictwem domu dziecka? - zapytała.- Podejrzewam, żemogą mieć wobec Robby'ego zupełnie inne plany.- Wszystkie domy dziecka w okolicy są przepełnione - odparł.- Tom, kierownik domu w BayBeach, dziś rano do mnie zadzwonił.Powiedział, że jedyna możliwość to przewiezienieRobby'ego i dzieci Anny do Sydney.- Nigdy!- Wiedziałem, że się na to nie zgodzisz.Ciotka Robby'ego nie zgodziła się również.Pomyślałem więc, że jeśli zaoferuję ci swoją pomoc w opiece nad Robbym i Bernardem.- To ja zaoferuję ci pomoc w opiece nad Samem, Mattem i Ruby?- No właśnie.- Rozpromienił się.- Dwa dni temu był tu tylko jeden lekarz.Teraz jest nasdwoje, czworo dzieci i pies.Poradzimy sobie.- A twoje pedagogiczne talenty to.?- Potrafię budować zamki z piasku - odparł z niewinną miną i Emily musiała się roześmiać.- A co ze zmianą pieluszek?- No.jak by to powiedzieć.- Jonas wykrzywił zabawnie twarz.- Pieluszki, jak widzę, nie są pańską najsilniejszą stroną, doktorze Lunn?- Właśnie dlatego czekamy tu na ciebie.Możesz się włączyć - zauważył wielkodusznie.-Ojej, wielkie dzięki!- Bardzo proszę - odparł, przekazując jej Robby'ego z taką szybkością, że Emily znowu niemogła powstrzymać się od śmiechu.- Masz swoje dziecko.Jej dziecko! Spojrzała z czułością na Robby'ego, a potem omiotła wzrokiem Jonasa.Wkraczają na niebezpieczny teren, pomyślała.Ciekawe tylko, czy Jonas zdaje Sobie sprawęz zagrożenia.Kiedy wrócili do domu, czekała tam na nich Amy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl