[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obraz nagiego Lucasa niemal rozsadzał czaszkę Kathryn,mimo to zdołała odpowiedzieć całkiem swobodnie:- W każdym razie bardzo ci dziękuję, że zajmujesz siębabcią jak prawdziwy dżentelmen.- Bo ja jestem dżentelmenem.Pamiętałem nawet, że terazw telewizji leci jej ulubiony talk - show.Kathryn pomyślała smętnie, że jeszcze parę dni symbiozytej pary i Lucas będzie wiedział o babci o wiele więcej niżrodzona wnuczka.Ale teraz powinna koncentrować się nakolacji, a nie na tym panu obok.Wyciągnęła z lodówki steki,Lucas nadal jednak zajmował wszystkie jej myli.- Lucas, naprawdę jestem ci ogromnie wdzięczna.Przecież, między Bogiem a prawdą, twoim zadaniem jesttylko dokończenie remontu.- A teraz bardzo chętnie pomogę ci przygotować kolację -powiedział z uśmiechem, wyjmując jej z rąk steki.- Usmażęje na dworze, na grillu, zgoda?- Tak, świetny pomysł - zgodziła się zaskoczona.- A jazajmę się sałatką.Lucas wyszedł na podwórze, a Kathryn znów popadła wsmętną zadumę.Przez ostatnie kilka dni Lucas nie dotknął jejani razu, a jej tak bardzo brakowało tych delikatnychpieszczot.Przede wszystkim cudownych pocałunków.Amoże jego po prostu przestało to interesować, skoro i tak za kilka dni skończy werandę i nie będzie już miał po coprzyjeżdżać do panny Palmer?Owszem, będzie miał! Kathryn ogarnęła spojrzeniem całąkuchnię, notując w pamięci, które fragmenty tegopomieszczenia wymagają natychmiastowego remontu.Tak,natychmiastowego.Jeszcze dziś wieczorem poprosi, abyLucas przygotował kosztorys,Lucas wyrwał kilka chwastów, którym udało się wedrzećmiędzy piękne kwiaty.Słonce przyjemnie grzało w plecy, różepachniały upojnie.Zerknął na werandę, z nadzieją, że wtelewizji jest jakiś teleturniej.Przepadał za starszą panią,jednak parę minut samotności przyda się każdemu.A onkoniecznie musiał spokojnie pomyśleć.O Kathryn,dziewczynie, która ogrzewała go mocniej niż najbardziejpalące promienie letniego słońca.Spojrzał na swoją znikającą opaleniznę i zdecydowanymkrokiem ruszył w kierunku leżaka, ściągając po drodzekoszulę.Rozsiadł się wygodnie, popatrzył na niebo, nadrzewa, potem zamknął oczy.Tę werandę skończy już zakilka dni.Tak, już za kilka, choć tak się starał.Przeciągałrobotę, jak się dało, bardzo pilnie dotrzymywał towarzystwastarszej pani.A tu nagle Kathryn zaproponowała modernizacjękuchni.Narysował już projekt i zrobił kosztorys.Ale co zrodzinną firmą? Przecież nie można tego odwlekać wnieskończoność.Jon nadal nie miał żadnego pomysłu, aponieważ był bardzo przywiązany do Jamesa Tannera, prosiłLucasa, aby postarał się nie zawieść swego ojca.Dla Lucasaliczyło się tylko jedno.Musi dotrzymać słowa danego matce.Musi i chce.Kończy robotę u Kathryn i zgłasza się do TannerConstruction.No, a teraz ta kuchnia.- Przyłapałam cię!Przez trawę sunęła ku niemu smukła, niezwykle eleganckapostać.Kathryn.Natychmiast chwycił za koszulę.Znów, niestety, usłyszy jakąś niemiłą uwagę na temat przerw wpracy.A może i nie? Dziś głos Kathryn był jakiś inny, o wielełagodniejszy.- Jak te róże pięknie pachną  mówiła, zamykając oczy iwciągając głęboko powietrze.A potem jej chłodna dłońleciutko dotknęła nagrzanego słońcem ramienia Lucasa.-Opalasz się? Zauważyłam, że twoja piękna opaleniznablednie.- Niestety - przytaknął Lucas z ponurą miną, wstając zleżaka.- Notorycznie brak mi świeżego powietrza.Pewnapodstępna pani, dla której pracuję, całymi dniami więzi mniew swoim domu.- Nie tylko ta pani, również jej nieco zbzikowana babcia -odparła panna Palmer, przewracając oczami tak zabawnie, żeLucas nie mógł powstrzymać się od śmiechu, jak też i od tego,żeby nie objąć tej rozkosznej istoty ramieniem.Powoli ruszyliw stronę domu.- Co to za stukanie! I to właśnie wtedy, kiedy człowiekchce mieć odrobinę spokoju - gderała babcia Brighton, stającna progu kuchni.Jej nieprzychylny wzrok spoczął na Lucasie,który stał na samym szczycie drabiny.- Jeśli pani ma choć odrobinę serca, zapraszam na górę! -zawołał wesoło.- Razem w mig poradzimy sobie z tą szafką.- Niestety, musisz sobie radzić sam, chłopcze! A szczerzemówiąc, to zupełnie nie rozumiem, po co Kathryn kupiła starydom, skoro teraz wszystko modernizuje! I wydaje na to masępieniędzy.Dla mnie to wszystko nie ma sensu.Babcia westchnęła i postukując laską, wyruszyła wwędrówkę naokoło wielkiego stosu rupieci i narzędzi,zajmującego cały środek kuchni.- Ostrożnie! - wołał z drabiny zaniepokojony Lucas.-Proszę uważać na te przewody! - Nie jestem ślepa - obruszyła się babcia, posuwając się wstronę lodówki.- A ciebie i tak zwabię na dół.Bo niepogardzisz chyba porządną kanapką?- O, nie!Na szczęście szafka zawisła wreszcie na swoim miejscu iLucas zszedł z drabiny, w chwili gdy babcia zdążyła jużprzygotować kilka solidnych kanapek.Wziął tacę, podałstarszej pani ramię i powolutku powędrowali na werandę.Zasiedli za nowym stołem, istnym cudem ze szkła i ratanu.Lucas z lubością wbił zęby w kanapkę i wtedy w kuchnirozległ się dzwięk telefonu.Jakaś kobieta niemal inkwizytorskim tonempoinformowała Lucasa, że jest matką panny Palmer i życzysobie rozmawiać z córką.Nie ma jej? W takim razie prosi dotelefonu panią Brighton.Lucas zaniósł bezprzewodowy telefon na werandę,wręczył babci i siłą rzeczy wysłuchał jej niezwykle ciekawychwypowiedzi.Po zakończeniu rozmowy babcia zwestchnieniem podała mu słuchawkę.- Zajmij się tym, chłopcze.Jestem już za stara na tenowoczesne bzdury, które tylko utrudniają ludziom życie.- Trzeba nacisnąć guziczek, o tutaj - wyjaśnił Lucas, alebabcia machnęła tylko chudą rączką i zabrała się do jedzenia.- Dzwoniła moja córka - poinformowała po chwili.-Właściwie to należałoby się spodziewać, że będzie chciałaprzylecieć tutaj, aby zaopiekować się starą, umierającą matką.- Z tym umieraniem to chyba lekka.- No jasne - odparła dziarsko babcia.- A mojej córeczcenadzwyczaj trudno zrezygnować z wygrzewania się na słońcu,więc wymyśliła coś innego.Chce, żebym to ja ją odwiedziła.Mówi, że na Florydzie wszyscy szybko wracają do zdrowia.- No i jak? - Myślę, że warto się nad tym zastanowić.Tylko Kathrynbędzie bardzo rozczarowana.Co też to dziecko sobieubzdurało.Liliowe tapety! Przecież wiem, że staje na głowie,żebym zamieszkała u niej na stałe.- A czy to taki zły pomysł? - zapytał Lucas, natychmiastbiorąc stronę Kathryn.- Przyjemniej mieszkać z kimś bliskim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl