[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinienem dać ci w mordę, ty łajdaku. Niech pan posłucha przyjacielskiej przestrogi i powstrzyma się od tak drastycznych posunięć.Tak będzie dla pana dużo lepiej.Nie chcemy przecież, żeby policja myślała, że jest pan z naturytakim awanturnikiem, prawda? Po co robić wrażenie człowieka, który łatwo wpada w złość, rozdajekuksańce na prawo i lewo i spycha niewygodnych mu ludzi z okien.W drzwiach pojawił się Angus z kieliszkami na tacce.Obaj mężczyzni trwali w milczeniu, podczasgdy kamerdyner podawał kierownikowi szynku madeirę, a następnie powłócząc nogami, podszedłw stronę Collisa i postawił przed nim jego sherry.Pociągnął parę razy nosem, a potem wyszedł, zostawiając drzwi leciutko uchylone. A drzwi to co, Zmigły!  wrzasnął Collis i po krótkiej chwili zamknęły się z lekkim piskiem. Za pana zdróweńko  rzekł szynkarz, podnosząc kieliszek.Collis zignorował go zupełnie. Ile pan chce? Niech pan mówi  powiedział wreszcie. Nie jestem w nastroju na towarzyskiekonwenanse. Ajajaj  rzekł tamten z miną człowieka, który stara się zadecydować o cenie porządnego zrebaka. Dajmy na to& pięćset dolarów, i po krzyku. Pięćset dolarów! Czyś pan oszalał!? Nie sądzę.Trzeba przyjrzeć się tej cenie obiektywnie, pan rozumie.W tej chwili jest pan wolny,chodzi pan gdzie się panu podoba i wobec tego pięćset dolarów może się panu wydawać sumą niecowygórowaną.Ale niechże pan sobie wyobrazi, co by było, gdyby tak siedział pan za kratkami, a? Wjednej celi ze zbrodniarzami i pijakami.Wtedy pięćset dolarów wydawałoby się panu całkiemprzyzwoitą sumką za wolność. To za dużo.Nie zabiłem tej dziewczyny  taka jest prawda.Nie zapłacę pięciuset dolarów takiemubydlakowi jak pan, żeby uchronić się przed konsekwencjami zbrodni, której nie popełniłem. Daję panu dwie doby na przemyślenie sprawy. Kierownik obdarzył go znowu promiennymuśmiechem.  Proszę mi tu nie wyznaczać żadnych terminów  rzekł Collis ostrzegawczo. Nie zapłacęzłamanego centa za ten cholerny szantaż, ani teraz, ani za dwie doby, ani w ogóle nigdy.Szynkarz sączył swoje winko. A szkoda.Bardzo szkoda  powiedział w zamyśleniu. Jeszcze pan tego kiedyś pożałuje.Aprzecież mogliśmy to jakoś załatwić polubownie i rozejść się w przyjazni.Collis dyszał ciężko, starając się stłumić w sobie wybuch gniewu. Najlepiej będzie, jak pan sobie stąd pójdzie, i to już.Natychmiast  powiedział do kierownika.Zapanowało krótkie milczenie.Kierownik, nie spiesząc się, wypił swoje wino i ostrożnie, zdbałością postawił kieliszek na kredensie.Potem spojrzał na Collisa przymilnie i bez urazy. Czy jest pan pewien, że nie zmieni pan już zdania? %7łe nie uda mi się tego panu jakośprzetłumaczyć? Wynoś się pan  powiedział Collis ochryple. W porządeczku. Kierownik Madisona pokiwał głową. Doprawdy przykro mi, że tak pan do tegopodchodzi, ale jeśli naprawdę jest pan przekonany, że nic nie może pan dla mnie zrobić w tejsprawie, to nic na to nie poradzę.Mimo to przyjdę tu jeszcze za dwa dni, żeby dowiedzieć się, czyjest pan gotów zapłacić.Przyjdę z przyjaciółmi z Chatham Square, jeśli ma pan ochotę spotkać się znimi jeszcze raz.Collis złapał go za rękaw i pociągnął gwałtownie w stronę drzwi, gdy tymczasem kierownikpowtarzał:  Zaraz, zaraz.Tylko spokojnie, Mr Edmonds.Ale Collis był zbyt wściekły, aby panować nad sobą.Otworzył drzwi jednym szarpnięciem ręki iwypchnął szynkarza do przedpokoju.Potem sam wyszedł za nim sztywno i popchnął go raz jeszcze,tak że facet przewrócił się o drewniane wieszaki i utonął wśród kaszkietów, beretów i meloników. Won stąd!  wrzasnął Collis. Wynocha!Otworzył masywne frontowe drzwi i własnoręcznie wypchnął szynkarza na schody wejściowe.Angus, strwożony krzykiem i zamieszaniem, pospieszył czym prędzej do przedpokoju, tak szybko jaktylko było to możliwe, ale przybył zbyt pózno.Collis wymierzył właśnie kierownikowi porządnego kopniaka w oba pośladki, tak że zawył z bólu istoczył się po pięciu marmurowych stopniach na ulicę, trzymając się za siedzenie. Nie pokazuj mi się pan więcej na oczy!  wrzasnął za nim Collis. Ani pan, ani te pana oprychy,ani żaden z pańskich kumpli i fagasów. Ostrzegam pana!  odkrzyknął kierownik.Twarz miał całą czerwoną z wściekłości, dokładnie tak jak Collis. A ostrzegaj sobie, ile wlezie!  wrzasnął Collis. Tylko pamiętaj  niech twoja noga tu więcej niepostanie!Angus, z okularami osadzonymi niepewnie na samym czubku nosa, stał za Collisem i patrzył zaoddalającym się szynkarzem, który poszedł w stronę Gramercy Park i skinął na fiakra.Na dworzebyło ciepło, duszno i dziewczyna, która przejeżdżała obok, w towarzystwie chłodnej, obojętnejmatki, z okna swego kabrioletu rzuciła Collisowi spod parasolki ogniste, szelmowskie spojrzenie.Collis nawet nie zareagował [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl