[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dotknięcie uspokoiło trochę dziewczynkę.Był przy niej, todobrze.Jego bliskość pomogła jej uczynić ostatni krok.Chodziło o życie Erlena.Wszystkich ludzi w hotelu.Niemówiąc już o jej własnym życiu.Mysz ścisnęła mocno palce chłopca, potem zamknęła oczy1 wsunęła prawą rękę do wnętrza czarodziejskiego cylindra.Myślała, że słyszy krzyk Erlena.Ale chyba tylko jej się takzdawało.Zwiat wokół niej rozpadł się na miliardy kolorowychpunkcików, które krążyły, łączyły się, tworzyły nowe kształty itwory.Raz zagęszczały się w szereg kolumn i wież, któreobracały się wokół własnej osi niczym las trąb powietrznych.Po chwili znów formowały wieloramienne gwiazdy na czarnymjak smoła tle, w ziejącej nicości, w której kolorowe cząstkipłonęły jak zimne ognie, rozwiewały się i tworzyły nowe wzory.Miała wrażenie, że jej prawa ręka zostaje porwana przezten wir wrażeń, naprzód, w bok, za róg i w dół.Wtem zupełnieniespodziewanie spirale kolorów i barwne welony zastygły wabstrakcyjnych formach, aby za chwilę rozpaść się zdzwięcznym brzękiem niczym tysiąc luster.Fontannyodłamków posypały się w ciemną pustkę.Mysz otworzyła oczy - kiedy w ogóle je zamknęła? - iznalazła się w długim korytarzu wyłożonym drewnem, tak jakwiele korytarzy w Aurorze.Bez wątpienia był to Hotel Aurora.Albo coś, co poskładało się z obrazów w jej wspomnieniach i ztrudem próbowało naśladować coś, co przypominało znajomejej otoczenie.Czuła, po prostu wiedziała, że nie był to żaden zkorytarzy hotelu - jak na to wszystko było trochę za duże, zawysokie, zbyt nienaganne - a mimo to iluzja zdawała się niemalperfekcyjna.Dziewczynka przestraszyła się dopiero, kiedyobejrzała się za siebie: korytarz ciągnął się w nieskończoność,jakby przedłużany odbiciem luster w lustrach.Przed nią jednak, w odległości dwudziestu metrów, holkończył się drzwiami.Nie były tym, co Mysz wyobrażała sobiepod pojęciem magicznej bramy: potężnym portalem zżelaznymi okuciami i ryczącymi, kamiennymi smokami po obustronach.Wyglądały jak zupełnie normalne dębowe drzwi, którychw całym hotelu były setki.Miały wypolerowaną mosiężną klamkę, ale - i to było wnich niezwykłe - brak było dziurki na klucz.Najwidoczniejmagiczne drzwi nie potrzebowały czegoś takiego: samewiedziały, kto mógł przez nie przejść, a kto nie.Ruszając, dziewczynka się zachwiała.Po kilku krokachjednak zorientowała się, że to nie ona drżała - raczej całeotoczenie wydawało się podrygiwać w nieregularnym rytmie.Zciany wibrowały bezgłośnie, podłoga falowała lekko, a podsufitem huśtały się żyrandole.To wszystko składało się naobraz miejsca, które tylko na pierwszy rzut oka wydawało sięstabilne i solidne.W rzeczywistości jednak ktoś zadawał sobiesporo trudu, aby trwale podtrzymać tę iluzję.Przed drzwiami Mysz przystanęła i przyłożyła ucho dodrewna.Było ciepłe i nieustannie drgało.Nie słyszała jednakżadnego dzwięku, ani powstającego w wyniku wstrząsów, anipo drugiej stronie drzwi.Zebrała się na odwagę, przycisnęła klamkę i weszła dośrodka.W pierwszej chwili nie zauważyła żadnej zmiany.Pózniejjednak zrobiło jej się ciepło, ba, nawet gorąco, ponieważ aniodrobina wilgoci nie chłodziła już jej ciała.Skóra zrobiła sięjak pergamin, zupełnie gładka i sucha.Wcześniej myślała, żepoci się tylko w lecie albo podczas wysiłku.Kukuszka jednakwyjaśnił jej, że ciało wydziela pot również wtedy, kiedyczłowiek tego nie zauważa.Cóż, przynajmniej terazspostrzegła, że cały pot, także ta cienka, niewidoczna warstwa,zniknął.Przekroczyła pierwszą z siedmiu bram i na proguzostawiła część siebie.Po drugiej stronie drzwi korytarz hotelowy ciągnął siędalej, tym razem jednak wydał jej się odrobinę wyższy,kandelabry wisiały dalej, a boazeria była masywniejsza.Odnastępnych drzwi dzieliło ją zaledwie kilka kroków.Różniły sięod pierwszych wielkością.Klamka znajdowała się na wysokości twarzy dziewczynki.W sumie drzwi były o dobrą głowę wyższe niż poprzednie itrochę szersze.Mysz otworzyła je i przeszła na drugą stronę.Poczuła, jakby ognisty podmuch opalał całe jej ciało,wspinał się od stóp w górę, po tułowiu, do szyi i głowy.Krzyknęła, nie tyle z bólu, co z zaskoczenia i lęku przed tym, cojeszcze nadejdzie.Przez ułamek sekundy czuła się, jakby ktośzanurzył ją w morzu płomieni; żar jednak nie ustąpił, ale bólzniknął bez śladu.Wszystko było tak jak wcześniej - z tą tylkoróżnicą, że Mysz nie miała na ciele ani jednego włoska.Przejechała dłonią po łysej głowie i ucieszyła się, że niemusi oglądać się w lustrze.Także jej przedramiona byłycałkowicie gładkie.Ogarnęło ją wielkie przerażenie na myśl o trzecichdrzwiach.Miała zostawić w nich skórę.Jak to się odbędzie?Czy po prostu zniknie, poprzedzona uderzeniem gorąca jaktamtym razem? Czy.o rany, coś ode tnie jej skórę od ciała?Również trzeci odcinek dziwnego korytarza był wyższy odpoprzedniego.Jego rozmiary wyraznie się powiększyły, byłdwa razy szerszy, sufit miał tak wysoko jak sala balowa.Włókna dywanu wydawały się wysokie jak trawa, sięgały Myszyaż do kostek.Musiała mocno wyciągnąć rękę, żeby dostać siędo klamki.Strach pulsował w niej jak drugie serce, dusił ją iparaliżował mięśnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- H. P. Mallory, Jolie Wilkins 01, Buchajšcy ogień i wrzšcy kocioł(1)
- Cobley Michael Ogień ludzkoœci 01 Ziarna Ziemi
- Bucheister Patt Ogień i woda
- Ojciec Bonawentura Meyer Ostrzeżenie z zaœwiatów(2)
- Meyer Kai Merle 01 Merle i Królowa Laguny
- Hamilton Peter F. Upadek smoka (CzP)(1)
- Lumley Brian Nekroskop 5 Roznosiciel
- (Roza znad fiordów 27) Głos serca Bente Pedersen
- Smith Gavin CRYSIS. Eskalacja
- Kennedy Douglas Pokusa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- abcom.xlx.pl