[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przyjemnie mnie chłodzisz - powiedział z wdzięcznością.Fiona wyszła i cicho zamknęła za sobą drzwi.89 Zostawiła ich samych.Ufała, że Rosie wie, co robi.Ktoś zresztą musiał podtrzymaćAdama na duchu do przyjazdu lekarza.Najwcześniej można się go było spodziewać wnocy, i to pod warunkiem, że Jeremy'ego nie zatrzyma nic po drodze i że uda mu się odrazu namówić doktora do przyjazdu.Z pewnością nie będzie to łatwe, nawet jeśli lekarzdowie się, o kogo chodzi.- Gorąco ci? - spytała Roza.- A jestem gorący?Nie odpowiedziała, czekała na jego odpowiedz.- Cały płonę - powiedział.- W głowie mam ogień, Rosie! Oczy mnie pieką!- Pot ci spływa do oczu - stwierdziła.- Mrugaj!Znów przetarła mu twarz zwilżoną ściereczką.Potrzebowała więcej wody, ale niechciała zostawiać go samego.- Dziękuję.Długo leżał nieruchomo, bez słowa.Wpatrywał się w pomalowany na biało sufit.Przedoczami przelatywały mu cienie własnych myśli.Wiedział, że są widoczne tylko dla niego.Za sobą miał wezgłowie łóżka i ścianę, nic innego tam nie było.Ale słyszał głos Seamusa.Nie był pewien, co brat mówi, lecz wiedział, że to jego głos.Spojrzał na Rosie.Ona niesłyszała Seamusa.Poznałby po niej, gdyby i do niej docierał ten głos.- Zostaniesz ze mną? - spytał.Kiwnęła głową.-Jeremy może być teraz spokojny, nic ci nie zrobię.Roza się roześmiała.Cieszyła się, że mimo wszystko stac go na żart.- Chciałbym zasnąć.90 - No to śpij.- Połóż się przy mnie - poprosił błagalnie.Zauważył jej wahanie i uśmiechnął siękącikiem ust.- Nie bój się, nic ci nie grozi.Przecież nic nie czuję.Nie mogę nawet ruszyćpalcem.Nie ma flagi do podniesienia.Nie musisz ścinać masztu.- Odetchnął najgłębiej,jak mógł.- Pewnie o tym nie słyszałaś, prawda?- O czym? Nie wysilaj się, Adamie.- Wódz Hone Heke cztery razy ścinał maszt Anglików w Russell.Położyła mu palec na ustach i Adam umilkł.Wysunął wargi, żeby lepiej go poczuć.Woczach miał wyzwanie, lecz Rosie je zignorowała, bo o wiele ważniejszy był dla niej jegostrach.- Położę się przy tobie i będę cię obejmować -obiecała.- Ale na prześcieradle -dodała, widząc jego pytająco uniesione brwi.- %7łebracy nie mogą się targować - szepnął.-A ja myślałam, że jesteś moim rycerzem.- Wsunęła mu rękę pod kark i podparła głowę.Starała się nie poruszać zbyt gwałtownie, bo nie wiedziała, jak to się skończy.A niechciała jeszcze pogarszać sprawy.Mimo bowiem że dzieliło ich prześcieradło, i tak czułajego ciało.Był gorący, dosłownie płonął.Czyżby naprawdę nic nie czuł? Nie bardzo w towierzyła.W jego ciele musiała zachodzić jakaś zmiana!- Nie jestem rycerzem, Rosie - szepnął, zamykając oczy.Musiała zaufać jego słowom,jego twarzy, wszystkiemu temu, co była w stanie wychwycić w jego głosie.- Nierycerzem, ale jakby bratem.-Dobrze.Czyli tak, jak ustaliliśmy.- Właśnie tak - odparł.Po pewnym czasie nabrała pewności, że zasnął.Teraz i ona spływała potem.Rozpaliła jąjego gorączka.91 Wytrzymywała jednak i dalej leżała spokojnie.Nie mogła zostawić go samego.-Jakby brat! - szepnęła cicho, ocierając mu pot z czoła.Nie poczuł tego; spał, zupełnienieruchomo.- Nie umieraj, proszę! Nie pozwólcie mu umrzeć! -zmieniła swoje słowa, niebardzo wiedząc, do kogo je kieruje.Rozdział 7- Nie musisz zabijać mnie milczeniem, Siobhan.Dziewczyna nie zareagowała.Dalejszorowałabeczkę.Prawie cała się w niej schowała, ani trochę nie przejmując się tym, że jest mokrai pokazuje nieprzyzwoicie dużo ciała.Niech Danny zobaczy, co go ominęło, pomyślała zezłością i zaczęła jeszcze mocniej kręcić biodrami.A kiedy tylko mogła, wypinała teżpiersi.Wiedziała, że jest za młoda, by tak robić, może nawet, by o tym wiedzieć, ale nieczuła żadnego wstydu.To Danny powinien się czerwienić.To on wyraznie pokazał, że jejnie chce.To on skrywał tajemnicę, o której nawet nie chciała myśleć.-Nie mam o czym z tobą rozmawiać - rzuciła wreszcie krótko.Jej głos zabrzmiał dziwniegłucho, bo prawie stała na głowie w dębowej beczce.- Kiedyś byliśmy przyjaciółmi.- Kiedyś, owszem.- Na uczucia żadne z nas nic nie poradzi - spróbował znów Danny.92 Nosił wodę ze studni, wystawiał beczki, płukał je, a kiedy już lśniły czystością, wstawiałje do środka.Był prawie tak samo mokry jak Siobhan i chociaż panował upał, oboje ażdrżeli z zimna.- Nie chcę o tym rozmawiać - oświadczyła Siobhan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl