[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie pozwolimy, żeby tamci nas prześcignęli - ciągnął.- Znamtakie miejsce, kawałek stąd w górę rzeki, gdzie jest pełno gro-tów, ale nie chcę, żeby Austin albo Matt się o nim dowiedzieli.Musisz obiecać, że dochowasz tajemnicy, jeżeli ci je pokażę.Laura przystała na ten warunek, ale nie mogła się powstrzymaćod komentarza:Czy wszystko dla ciebie jest grą i zawsze musisz wygrać?Jasne.Takie jest życie.- Po tych słowach ruszył naprzód, a kie-dy zorientował się, że Laura nie idzie za nim, zatrzymał się iobejrzał przez ramię, - Na litość boską, rozchmurz się.%7łyciepowinno być radosnym pokonywaniem przeszkód.Może rzeczywiście zachowuje zbytnią powagę? W szkolebłyszczała intelektem, ale nie miała szczęścia w kontaktach zludzmi.Traktowała swoje związki bardzoSR poważnie i boleśnie przeżywała rozstania.Zobaczyła, że Jasonczeka na odpowiedz.-Dotrzymam tajemnicy - zapewniła.Obchodzili ostrożnie skały i głazy.Po chwili spostrzegli Austi-na, Ginny i Matta po drugiej stronie rzeki, daleko w przedzie.Matt i Jason pomachali do siebie, a potem Jason dal znak Lau-rze, żeby zwolniła kroku.- Niech idą dalej, aż znikną za zakrętem, a wtedypokażę ci cościekawego - oznajmił.Wapienne skały wokół nich wznosiły się coraz wyżej.Laurapopatrzyła na przeciwległy brzeg i westchnęła z zachwytem.Ten krajobraz miał w sobie coś z bajki.Na skraju pionowegourwiska przycupnęła chatka z szarobiałych kamieni porośnię-tych bluszczem.Wychodzące na rzekę okna miały otwarteokiennice i zdawały się zapraszać do środka.Dwa wielkie dębyocieniały chatę przed słońcem,-Tam mieszka Jericho- wyjaśnił Jason.Ta chatka musi być bardzo stara.Tak.Jericho mówi, że to oryginalny dom van der Bollena zbu-dowany w tysiąc osiemset trzydziestym szóstym, ale to nicpewnego.Laura stała zapatrzona w drugi brzeg.Bardzo możliwe.Na pewno widać stamtąd całą okolicę.Toświetny punkt obserwacyjny.Miejsce broniące przed atakiemIndian.A propos Indian - rzekł - co byś powiedziała na małą wspinacz-kę?Bo ja wiem? Nie jestem odpowiednio ubrana, ale niezle sobieradzę na skałkach.Jason przyjął jej słowa ż uśmiechem.Pewnie w tym też jestcholernie dobra.Otoczył ją ramieniem, obrócił i pokazał w górę.SR Tam jest mała grota.Odkryłem ją, kiedy byłem chłopcem.Słu-żyła mi za schronienie przed gniewem ojca.Nie domyślałemsię, że Jericho zawsze wiedział, gdzie jestem.Nie widzę żadnej groty - powiedziała.Dostrzegała tylko skalistą stromiznę oplecioną korzeniamidrzew i poprzerastaną kępkami krzewów, pnączy i drobnychroślin.-Patrz, gdzie stawiam stopy - nakazał Jason ze śmiechem.Ruszył pod górę, upewniając się co chwila, że Laura trzyma siętuż za nim.Trzy metry wyżej odnalazł półkę skalną i podciągnąłsię za korzenie drzew, po czym odwrócił się, chwycił rękę Lau-ry i ją też tam, wciągnął:Pomarańczowa kula słońca zsunęła się nisko nad horyzont, rzu-cając coraz dłuższe i ciemniejsze cienie.Powietrze stygło iLaura, na której jeszcze całkiem nie wysechł kostium, zadrżała zzimna.W oddali widziała pozostałych, idących brzegiem rzeki.Chatka Jericha jakby się przybliżyła i Laura dałaby głowę, że wjednym z okien coś się poruszyło.Nagle, jak jeszcze nigdy wobecności Jasona, ogarnął ją błogi spokój.Jak tu pięknie - powiedziała i odwróciła się, lecz Jasona nie by-ło.Już miała go zawołać, gdy zza rozrośnie tego cedru przytu-lonego do skały wysunęła się niczym wąż ręka.Pospiesz się - ponaglił Jason.- Zaraz zajdzie słońce i zrobi sięciemno.Uważaj na głowę.Schyliła się i zgięta w pół wsunęła się bokiem do środka.Pochwili jej oczy przywykły do skąpego światła, a wtedy zoba-czyła, że Jason siedzi obok kupki grotów.- Skąd one się tu wzięły?SR - Leżą tu sobie od lat.Od czasów mojego dzieciństwa.Długoszukałem skarbów, a co znalazłem, przynosiłem w bezpiecznemiejsce.Ojciec uważał, że zajmowanie się przeszłością to strataczasu i energii, i na pewno by to wszystko wyrzuciłLaura kucnęła obok, patrząc to na groty, to na ściany.Niektóre z tych petroglifów są ponacinane i wydłubane-rzekła.Wydłubane?Wyciągnęła rękę, dotknęła grotu i przesuwając palcem usiłowa-ła odtworzyć wyryty wzór.Ale czas prawie zatarł nacięcia.- Właśnie.Popatrz.- Ujęła go za rękę i przyłożyła ją do wzoru.-Za pomocą narzędzi wydłubywali jakąś po stać albo wzór, za-miast je malować.Można tu wyczuć nacięcia i punktowanie.Sąbardzo stare.%7łałuję, że nie ma tu więcej światła.W ciasnej grocie robiło się coraz ciemniej.Wydawało się, żeściany zbliżają się do siebie, jakby chciały ich zamknąć w środ-ku.Zafascynowana odkryciem Laura zapomniała o bożymświecie.Jason mógłby tak z nią przesiedzieć całą noc, ale niebez latarki.- Trzymaj - powiedział, wkładając jej do ręki kilka,grotów i sam też wziął małą garść.- Musimy zejść na dół.Rozumiała, dlaczego tak ją ponagla, i szybko odwróciła się dowyjścia.Zeszli ze skalistego zbocza, a kiedy przepływali rzekę,usłyszeli Psa i Austina.Ledwie wydostali się z wody, Austinwybiegł zza zakrętu, Wymachując rękami.- Zawsze im się zdaje, że znalezli coś lepszego niż ja, ale tylkodo momentu, gdy zobaczą moje znaleziska - rzekł Jason.SR Ale ty oszukujesz.Oczywiście.Strawiłem młode lata na pogoni za.- Kobietami i seksem, jak się zdaje.ideałem i nie pozwolę, żeby moje wysiłki poszły na marne zpowodu jakichś etycznych skrupułów.Jest jeszcze chłopcem, a ty psujesz całą zabawę.Einstein? Mówimy o tym samym Austinie Bolcie? To szczwanylis.Popatrz tylko, jak szczerzy zęby.Myśli, że tym razem mnieprzelicytuje.Zupełnie jak jego wujek - powiedziała ze śmiechem.Czuła w dłoni ostre krawędzie idealnie proporcjonalnych gro-tów i gdyby była kimś innym, cisnęłaby je do rzeki.- Wujku, popatrz, co znalezliśmy razem z tatą.-Otworzył dłoń, by pokazać Laurze przedmiot.- To narzędzie,prawda?Laura poruszyła kamieniem w kształcie główki toporka, oglą-dając łupane brzegi.Zgadza się.Zapewne do wyrobu grotów.I bardzo stare.Wiem.- Austin popatrzył na wuja z triumfalnym uśmiechem.-A ty co znalazłeś? - Obrzucił spojrzeniem dłoń wuja.- Znowunaruszyłeś zapasy w grocie?Kto ci powiedział? - spytał Jason, parskając śmiechem.Tata.Matt i Ginny usłyszeli końcówkę rozmowy.Skąd wiedziałeś o grocie? - spytał Matta Jason.Jestem starszy od ciebie i kiedy byłem małym chłopcem, mia-łem tam kryjówkę.Chowałem się też przed ojcem.Nie natknąłem się na żaden ślad po tobie.SR -To dlatego, że przed ucieczką z domu wszystko sprzątnąłem.-Matt otoczył ramieniem Ginny.- Robi się pózno, a Ginny zmar-zła.Chodzmy już.Laura i Ginny poszły przodem, obie głębokozamyślone [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl