[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie sądzisz,Danny?-Jesteś bez serca - powiedział, bo czuł, że znów wolno mu się z nią drażnić.Nie sądził,by kiedykolwiek zaczął uważać ją za siostrę.Już od dłuższego czasu nie było to możliwe.Za bardzo stała się kobietą, a on miał tego pełną świadomość.Siobhan tak samo nie byładla niego siostrą, jak Fiona matką.To bolało.Danny nie zadawał sobie pytania, co boli bar-dziej.Nie chciał znać odpowiedzi.- Nie wiesz, co mówisz - odparła.- I chyba nigdy się nie dowiesz, jak wielkie naprawdęmam serce.Przycisnęła rękę do piersi.Danny był zmuszony śledzić wzrokiem ruch jej drobnej dłoni.Bluzka Siobhan opinała się na piersiach, budząc fantazje, jakich sobie nie życzył.Starał sięteż nie widzieć jej uśmiechu, który świadczył o takiej wiedzy, że gotów był zaczerwienićsię zaraz ze wstydu.-Chyba się domyślam - powiedział, odwracając od niej wzrok.-Będzie mi ciebie brakowało, Danny Connelly.Ale tęsknić za tobą nie będę.111 -To rzeczywiście pociecha - rzucił takim samym żartobliwym tonem.- Nie chciałbymwrócić i zobaczyć, że z tęsknoty wypłakałaś sobie oczy.Nie dostaniesz ode mnienajwiększej grudki złota, jaką znajdę, Siobhan, ale drugą z kolei ci dam.- Na pewno?- Na pewno.- Bez względu na jej wielkość? - spytała.- Myślę, że będzie niewielka, ale z pewnością przeznaczę ją dla ciebie.Obiecuję.Siobhan uściskała go z całej siły.Wreszcie mogła go obejmować.I chociaż właściwie jejgorące uczucia do niego zblakły, i tak sprawiło jej to przyjemność.Danny wysunął się z jej objęć, kiedy nie mógł już dłużej znieść tych uścisków.Czuł, żewszyscy się na nich gapią, a już na pewno Fiona.Spojrzał ponad ramieniem Siobhan izobaczył jej zatroskane oczy.Wiedział, czego się boi.A on przecież nie chciał przysparzaćFionie zmartwień, zresztą nie było ku temu powodów.Siobhan to jeszcze dziecko.Bardzoją lubił, nic poza tym.Między nimi nigdy nie będzie nic więcej, ale wszyscy na nichpatrzyli i myśleli swoje.Danny cieszył się, że wyjeżdża.- Tylko nie wyobrażaj sobie za wiele! Uśmiechnęła się szeroko, wciąż trzymając go zaręce.Nie chciała puścić.Chwila była piękna.Siobhan widziała jego zażenowanie ibardziej się domyślała, niż rozumiała, że ten nowy lęk ma podwójne dno.- Nie chcesz chyba powiedzieć, że duży, silny mężczyzna boi się mnie?-Mamy pozostać przyjaciółmi - przypomniał.-A nie igrać z tym, co ustaliliśmy.-Jesteśmy przyjaciółmi.- Siobhan uśmiechnęła się łobuzersko.Powinien byłprzewidzieć, co się stanie,112 ale nie przewidział.Głównie dlatego, że wciąż się oszukiwał, że wciąż uważał ją zadziecko, jakby młodszą siostrę.Tymczasem Siobhan stanęła na palcach i przycisnęła usta do jego warg w gorącympocałunku.Uśmiechnęła się na widok jego zdumienia.- A więc żegnaj, przyjacielu! - powiedziała i zostawiła go oniemiałego.-Czy Siobhan i Danny są parą? - spytała Lily, mrużąc oczy.- Całują się!Jeremy natychmiast pocałował ją w czubek nosa.- My nie jesteśmy parą, a właśnie cię pocałowałem.- Niemądry jesteś, Jeremy! - zachichotała dziewczynka.- Może i tak.-Jesteś głupi, że wyjeżdżasz - ciągnęła Lily.- Nie masz już dość złota?- Może uważam, że samo szukanie złota jest ciekawe?Wzruszyła ramionami, ale uważnie mu się przyglądała.Siedziała u niego na kolanach,ręce zarzuciła mu na szyję i nie chciała go puścić.Była przedostatnią osobą, z którą siężegnał.Została jeszcze Rosie.Z Mattem nie poszło trudno.Chłopiec rozumiał więcej, niżmówił.Jeremy często myślał, że Matt to doskonały materiał na syna.Jeśli nie będzie miałwłasnych dzieci, może go tak nazywać.Nie mógłby sobie wymarzyć lepszego syna.Jordy był za mały, by rozumieć wielkie rozstania.Uśmiechał się do wszystkiego iwszystkich, tak jak powinno być.Mikey'owi Jeremy tylko zmierzwił włosy.Między niminie było takiej bliskości jak z pozostałą dwójką.Dla Lily jednak to rozstanie okazało sięnaprawdę ciężkie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl