[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Amerykanką  odparła  a także Francuzką.Pochylił się do przodu i napełnił jej kieliszek ze swojej butelki. Pochodzę z Hiszpanii  oświadczył. Bask z Barcelony.Enrique Garcia  tu skłonił się z ironicznymuśmiechem  do pani usług.Lais wpatrywała się uparcie w kieliszek.Czy gotowa jest na tego rodzaju znajomość wtaki dzień jak dzisiaj? Podryw w barze? Z iloma już mężczyznami szła do domu po jakiejś szalonej nocy, którakończyła się tutaj, w Halach, w takich jak ten barach? Przepływająca przez obolałe gardło brandy miała gorzki smak,oczy zapiekły ją od łez.Niech to szlag, a niech to szlag! Dlaczego ta wojna musiała wszystko zrujnować? Dlaczegomusiała zrujnować jej życie?! Pochwyciła porozumiewawcze spojrzenie Enrique'a Garcfi.Nagle przypomniała sobiezasłyszany urywek rozmowy między mamą a wujem Sebastiao do Santos, bratem jej nieżyjącego ojca. Jest podobna do niego, Amelio  mówił. Jak ci wiadomo, w Roberto kryli się dwaj różni, ludzie, nie wieszjednak wszystkiego i nigdy się tego nie dowiesz.Roberto cię kochał, lecz z dala od ciebie prowadził drugie życie.Pewnym pokusom nigdy nie potrafił się oprzeć, a już na pewno nie wtedy, gdy miał za przewodnika Diego.Drzwi zamknęły się z trzaskiem, a Lais stała nieruchomo w holu, z otwartymi ze zdziwienia ustami i bijącym jakoszalałe sercem.Obraz ojca, który nosiła w pamięci, wzięty ze starych fotografii koloru sepii o podwiniętych rogach,obraz Roberto  jasnowłosego, szczerego, którego błękitne oczy spoglądały śmiało w obiektyw aparatu, rozpadł sięna kawałki.A ona jest do niego podobna.Co to znaczy? Jaka właściwie jest?Jakie to ma zresztą teraz znaczenie? I tak ich los jest prawdopodobnie przesądzony.Pchnęła pusty kieliszek w stronęEnrique'a Garcfi. Lais  przedstawiła się. Do pańskich usług.W czasie gdy opowiadał o sobie, zdążyli opróżnić butelkę brandy.Wykładał ekonomię polityczną na Sorbonie ipracował dla hiszpańskiej gazety, dostarczając materiał do cotygodniowej rubryki poświęconej Paryżowi. Powinno go tu już nie być od tygodni, ale z jakiegoś nie wyjaśnionego powodu nie wyjechał.Może wydarzyć się cośniezwykle interesującego, za co jego gazeta  a także inne pisma  dobrze mu zapłaci. A więc  zauważyła apatycznie Lais  czerpie pan korzyści z upadku Paryża.Wzruszył ramionami. Może.Ale świat musi wiedzieć, co się dzieje i jaki jest Paryż w chwili klęski.Tacy ludzie jak ja mogą wypełnić tęlukę.Noc była granatowoczarna, pełna mocnych zapachów przejrzałych owoców i gnijących warzyw; ulicami wokółtargu wracali do miejsca, gdzie zostawiła samochód. De courmont  rzekł z podziwem Enrique. Wspaniały samochód.Lais jechała w milczeniu z powrotem na IleSt Louis, unikając głównychbulwarów i ignorując godzinę policyjną, gotowa stawić czoło każdemu Niemcowi, który chciałby ją zatrzymać; uliceświeciły jednak pustkami i na miejsce dojechali bez przeszkód. Tu mieszkasz?  zapytał zaskoczony. Podobnie jak samochód  odparła, zatrzaskując drzwiczki  należę do de Courmontów. No, no  rzekł Enrique, wchodząc za nią po schodach  to może się okazać niezwykle przydatne. 7.Krępy niemiecki oficer wchodził dużymi krokami po schodach  Hostellerie la Rose du Cap", przystając na chwilęna tle błękitu i złota pogodnego wieczoru  tak charakterystycznego dla śródziemnomorskiego krajobrazu.Leoniaścisnęła mocniej dłoń Morelle, wymieniając z Eleonorą niespokojne spojrzenie._ Ja się tym zajmę  powiedziała półgłosem. Ty masz się do nich nieodzywać, chyba że się bezpośrednio do ciebie zwrócą. Ależ babciu.- Tak będzie lepiej  szepnęła Leonia  nie ośmielą się znęcać nad starą kobietą.Eleonora uśmiechnęła się mimowolnie.Sześćdziesięcioletnia Leonia wyglądała na pięćdziesiąt lat.Miała na sobieulubioną suknię z żółtego lnu i piękne kremowe buty na wysokich obcasach, zaś na jej dystyngowanej szyi lśniłsznur pereł  prezent od Jima.Jasne włosy, upięte z tyłu w gładki kok, przewiązane były żółtą, jedwabną kokardą.W każdym calu wyglądała na szykowną francuską damę i każdemu mężczyznie, nawet jeśli był to wróg, musiała sięz pewnością wydawać bardzo pociągająca._ Ostrzegam cię, grand-mere  odparła szeptem Eleonora  że jeśliprzyszli tu kogoś zgwałcić, to ty jesteś w niebezpieczeństwie, a nie ja._ Ciii. Leonia się wyprostowała, uniosła wysoko głowę i ściągnęłado tyłu ramiona, modląc się w duchu, by nie usłyszeli łomoczącego serca. Komendant von Steinholz. Tęgi mężczyzna zdjął obszytą galonami czapkę i ukłonił się, stukając obcasami.Madame Leoni, ośmielę się zauważyć, że w młodości oglądałem panią wielokrotnie na scenach Monachium iParyża.To wielki zaszczyt dla mnie móc osobiście poznać gwiazdę takiej świetności. Poznanie wielbiciela mojej pracy zawsze sprawia mi przyjemność  stwierdziła zimno Leonia. Obawiam siejednak, ze nie moge powiedzieć tego w przypadku nieprzyjaciela mego kraju. Komendant von Steinholz zbył jej uwagę wesołym uśmiechem. W tej sytuacji znalezliśmy się za sprawą nieszczęścia, jakim jest wojna, madame.Ale mamy prawo doprywatnych poglądów. Następnie zwrócił się do Eleonory, uderzając elegancko obcasami. Mademoiselle.Spojrzenie jego jasnoniebieskich oczu objęło ją od stóp do głów. To moja wnuczka, mademoiselle Eleonora de Courmont.Eleonora skinęła chłodno głową, ignorując wyciągniętąrękę. Ach, tak, oczywiście, de Courmont.Choć, jak rozumiem, tylko drogą adopcji?Poczerwieniała ze złości. Gerard de Courmont jest moim ojczymem  rzekła, po czym przygryzając wargę umilkła.Cholera, już udało musię ją sprowokować do rozmowy! A to?  Komendant von Steinholz uśmiechnął się do Morelle, która wpatrywała się w niego z podziwem,olśniona błyskiem złotych galonów i połyskującymi medalami. Morelle de Courmont  odparła Leonia. Moja najmłodsza wnuczka.Von Steinholz pogłaskał dziewczynkę pogłowie wielką, ciężką ręką; pod wpływem jej dotyku Morelle zaczęła się niespokojnie wiercić.Nagle zmarszczyłbrwi na widok metalowej szyny na dziecięcej nóżce. A co to się stało? Choroba  odrzekła Leonia. Moja wnuczka już prawie wróciła do zdrowia. Mamy bardzo dobrych lekarzy, madame Leoni.Jeśli tylko możemy w czymś pomóc, są do pani dyspozycji.Leonia spojrzała w okrągłe, jasnoniebieskie oczy von Steinholza. Bardzo lubię dzieci, madame  oznajmił cicho. Sam mam troje. Dziękuję, ale Morelle ma jak najlepszą opiekę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl