[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Początkowo ją to bawiło, ale wkrótce przestało.Pewnego dnia postanowiła zrobić mu niespodziankę i przygotować obiad.Santiago mu-siał zostać dłużej w pracy i miała okazję ugotować coś bez jego bacznego spojrzenia i ciągłegoprzecierania blatów.Po pracy wstąpiła do supermarketu i szybko zrobiła odpowiednie zakupy.Wystawiła wszystkie produkty na ladę w kuchni i wyciągnęła wydrukowany wcześniej przepis.Umyte mięso natrzeć solą, obtoczyć w mące i podsmażyć.Pózniej& przełożyć do naczy-nia żaroodpornego i do piekarnika.Pestka! Pomyślała z entuzjazmem, zabrała się do pracy.Wprawdzie nigdy nie czuła się w kuchni szczególnie komfortowo i nie potrafiła przygotowywaćpełnych finezji potraw, ale przecież pieczeń z warzywami  to bułka z masłem. Dobra, co dalej?  Zerknęła na kartkę z przepisem. Obrać i zeszklić cebulę.Umyć szparagi pod bieżącą wodą, usunąć twarde końce i związać je w wiązkę.Tak, najlepiej niebie-skim sznurkiem jak Bridget Jones! Nie, ja jestem o wiele sprytniejsza  mówiła sama do siebie.Nie wiedziała, że gotowanie może sprawiać taką frajdę.Czuła się, jak rasowa kucharka, dlaktórej sztuka kulinarna nie ma tajemnic. Co tam było dalej& Doprawić i ugotować.Jakie toproste!Po kilku minutach w mieszkaniu zaczął się unosić kuszący aromat.Kiedy w kuchni goto-wały się potrawy, Ola nakryła do stołu.Chwilę zajęło jej znalezienie serwetek, świeczek i obrusa.Jeszcze nie znała na pamięć, gdzie znajdują się rzeczy.Podeszła do adaptera i zaczęła przeglądaćimponującą kolekcję płyt.Od światowej klasyki, przez muzykę, która aktualnie podbijała listyprzebojów, do latynoskich wykonawców.Oczywiście wszystko w porządku alfabetycznym.Tra-fiła na album Ive Mendes i od razu włożyła płytę do adaptera.Nigdy wcześniej nie miała okazjigo obsługiwać, więc chwilę zajęło jej uruchomienie sprzętu.Kiedy już tego dokonała, poczuładziwny zapach.Pędem ruszyła do kuchni. Nie! Tylko nie to!  pisnęła żałośnie, widząc, co zostało z jej  bajecznie prostego obia-du.Cebula spaliła się na węgiel, a nad patelnią unosiła się chmura dymu.Aby przestało siętak strasznie dymić, Ola wrzuciła patelnię do zlewu i odkręciła wodę.Rozgrzany tłuszcz zacząłprzerazliwie pryskać na cała kuchnię.Ola nie wiedziała, co ma zrobić, więc rzuciła na niąścierkę.I właśnie wtedy zauważyła, że cebula nie była jedynym sprawcą zamieszania.Z piekar-nika również się dymiło.Zachciało jej się płakać, a na domiar złego usłyszała zatrzaskujące się drzwi wejściowe,co świadczyło o tym, że Santiago wrócił do domu. Kochanie, co tu się stało?Ola stała w samym środku kuchennego bałaganu, a wszystko dookoła było spryskanetłuszczem.Bała się, że Santiago się wścieknie, ale ku jej zdziwieniu wydawał się rozbawiony. To miała być niespodzianka  powiedziała zrezygnowana. To jest niespodzianka!  Zaczął się śmiać. A tam co tak dymi? Pieczeń  odpowiedziała bliska płaczu ze złości. Lepiej ją wyjmę.Kochanie, nie przejmuj się.Przynajmniej zupa wygląda na udaną.Wskazał na parujący garnek z zieloną mazią. Jasna cholera! Moje szparagi!Santiago unieszkodliwił pieczeń i otworzył okna, żeby jak najszybciej pozbyć sięduszącego dymu.Ola tak go rozbroiła, że zamiast robić jej wyrzuty, po prostu ją przytulił. Jestem beznadziejna.Nie powinnam nigdy więcej gotować.Jestem mistrzynią w pod-grzewaniu i niezle radzę sobie z kanapkami.Koniec, kropka. Kocham cię. Nadal się śmiał do rozpuku. Zdejmuj ten fartuch.Zabieram cię na ko-lację. Najpierw posprzątam. Daj mi ochłonąć.Pózniej się tym zajmiemy.Rzuciła na podłogę fartuch.Nie musiał powtarzać zaproszenia dwa razy.Santiago zabrałją do małej restauracji niedaleko domu, gdzie lubili chodzić na domowe posiłki.Przywołał ge-stem kelnerkę, która podeszła do nich i wręczyła im menu. Dzisiaj polecamy soczystą pieczeń wołową. Jedna dziennie wystarczy  bąknęła Ola i wbiła wzrok w kartę.Santiago nadal chicho-tał.Kiedy dostali zamówione potrawy, spoważniał i poruszył temat Diega, czym niezmierniezaskoczył Olę.  Próbowałem się dowiedzieć, o co może chodzić z Calderonem. I udało się?  Starała się nie pokazywać, jakie to dla niej ważne. Nie.Wygląda na to, że nikt nic nie wie, co samo w sobie jest dość dziwne.Wydaje misię, że mój brat może być na bieżąco, ale nie chciał tego komentować. Skąd wiesz, że Miguel wie, co się dzieje? Calderon jest jego pracownikiem.Skoro w godzinach pracy znika i umawia się z Co-riną, to musiał mu powiedzieć o co chodzi. Racja. Zamyślona dłubała widelcem w talerzu. Kochanie, nie martw się tym.Z nim zawsze było coś nie tak.Niby taki ułożony, a tuproszę.Na twoim miejscu normalnie bym go olał.Nie chce się z tobą przyjaznić? Jego strata. Louis też sądzi, że to poważniejsza sprawa.Diego zmienił się właściwie z dnia nadzień.Wygląda nie najlepiej.Louis otworzył mi oczy.Brałam to cały czas zbyt osobiście i za-brakło mi obiektywnego osądu.Ale teraz naprawdę zaczęłam się martwić. Czyli opinia Louisa, który nie zna Diega i znajduje się na drugim końcu świata, jest dlaciebie bardziej wiarygodna niż to, co ja mówię.Bardzo ciekawe. To nie tak.Nie lubisz Diega, zresztą Louisa też i nie jesteś obiektywny, a on jestz zewnątrz i widzi sprawy takimi, jakimi są. On nic nie widzi.Zna tylko twoje subiektywne relacje.Kochanie, nie wkręcaj się w to.Cudowny Diego znudził się najwyrazniej tą znajomością, z czego, szczerze mówiąc, się cieszę.Potraktował cię jak nowość z Europy, ale teraz jesteś jedną z nas i już go nie interesujesz. Nie mów tak. Poczuła się do żywego zraniona. Nie wiesz, jaka była relacjapomiędzy nami.Nigdy nie pozwoliłeś mi, żebym ci o tym opowiedziała, więc nie masz pojęcia,co nas połączyło. A co was połączyło?  Santiago od razu zrobił się podejrzliwy. Nic.yle się wyraziłam.Kochanie, ja bardzo rzadko mylę się co do ludzi, z którymiprzebywam.Dobrze się rozumieliśmy, to wszystko  dodała ciszej, nie chcąc pogłębiać konfliktu,który znowu się między nimi rodził.Spór, który teraz nie miał sensu, skoro i tak nie miała z Die-giem żadnego kontaktu.Postanowiła skończyć temat i spróbować osobiście porozmawiać z przy-jacielem, o ile jeszcze nim był. Wracamy prosto do domu, czy jeszcze trochę poudajemy, że nie zrobiłam w kuchni de-molki? Ogarniemy to szybko i jeszcze możemy coś obejrzeć.A wiesz, że w piątek mamy im-prezę firmową? Coś słyszałam, ale się nie wybieram. Kochanie, na kapcie i telewizor jeszcze za wcześnie.Pójdziemy tylko na chwilę.Niktnie każe nam zostać na cały wieczór. Musisz tam być ze względu na Miguela, tak? Nie muszę, ale chcę.Nie tylko ze względu na niego, ale na pewno się ucieszy, jeśliprzyjdziemy.Poza tym na takich imprezach można się niezle ubawić.Kiedyś dziennikarkaz poważnego dziennika zaprosiła mnie na firmowego grilla.Znałem jej współpracowników: samisztywniacy, którzy ludzi z zewnątrz nie zaszczycali nawet spojrzeniem. To dlaczego się zgodziłeś pójść?  wtrąciła się, robiąc wymowną minę. Tu mnie masz.Spotykałem się z nią, ale bardzo krótko, więc nawet nie mogę nazwać jejmoją dziewczyną.Ale wracając do tematu, to, co się tam działo, przeszło moje najśmielsze ocze-kiwania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl