[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie da się i wygra dziśz lenistwem.Weszła do living roomu.Michał siedział na sofie i coś pisał na laptopie.Powiedziała mu, że idzie pobiegać i niedługo wróci.Potem, jeśli miałby ochotę, mogą pojechaćdo centrum na świąteczny bazarek.Michał zgodził się chętnie i wrócił do pisania.Maria włączyła MP3, założyła buty, czapkę i wybiegła przed dom.Mrozne i rześkiepowietrze świadczyło o ujemnej temperaturze.Szkoda, że przed wyjściem nie spojrzała natermometr.Ruszyła swoją ulubioną ścieżką przez las.Po drodze przestraszyła dwa zające, którew popłochu przekicały prawie pod jej nogami.Były szybkie i zwinne.Maria pomyślała, że mimotragedii i trudnych spraw warto żyć.Wokół nas jest wiele piękna, wystarczy je dostrzec.Biegłajeszcze przez długi czas, zgrała się z muzyką i ścieżką.Nagle stała się częścią krajobrazu,elementem tego samego piękna, którego doświadczała.Zatarły się kontury pomiędzy nią a drogą,drzewami i całym lasem.Było to niesamowite przeżycie.Nie czuła zmęczenia, a jej umysłu niekalała żadna myśl.Stała się biegiem, a bieg stał się nią.Wyłącznie to się liczyło.W pewnymmomencie zdała sobie sprawę, że jej droga dobiegła końca.Zatrzymała się przed domem.Niemiała pojęcia, jak to się stało, że pokonała całą trasę.Wiedziała jedynie, że chce doświadczaćtego częściej.Uświadomiła sobie, że była częścią kosmosu, Boga czy jak kto chce to nazwać.Była spokojna i wewnętrznie pełna.Czuła miłość do każdej roślinki, promyka słońca i do siebie.Wreszcie nie tylko akceptowała swoje wady i zalety, ale także je pokochała.Teraz w końcu byław domu.Czy to nie ironia, że odnalazła siebie dopiero na obcej ziemi? Wiedziała, że cokolwieksię stanie, nikt i nic jej tego nie zabierze.W jednej chwili nie zmieniło się nic, a zarazemwszystko uległo zmianie.Narodziła się na nowo.Gdy wróciła do domu, okazało się, że dzwonił Piotr.Niestety kolejne badaniapotwierdziły wcześniejszą diagnozę.Ciąża obumarła.Ani podano leki i następnie będzie miaławykonany zabieg łyżeczkowania.Prawdopodobnie jutro lub za dwa dni będzie mogła opuścićszpital.Ania na razie nie chciała z nikim rozmawiać, więc Piotr prosił, by Maria nie dzwoniła.Obiecał, że sam odezwie się w odpowiedniej chwili.Maria czuła się okropnie bezradnai nieszczęśliwa.Gdyby mogła coś zrobić, jakoś pomoc, czułaby się lepiej.Niestety, nic niezależało od niej.Ona była tylko świadkiem tragedii bliskich jej osób i mogła wyłącznie czekać.Ta bierność ją wykańczała.Postanowiła ubrać się i pojechać do centrum.Wszyscy zachwycali sięświątecznym bazarkiem, a ona z Michałem jeszcze go nie widzieli.Dzień minął im przyjemnie.Przed City Hall, jedną z największych atrakcji turystycznych,na kilka przedświątecznych tygodni co roku organizowano bazarek.Składał się z kilkudziesięciuidentycznych drewnianych domków.Wystawiali tam towary sprzedawcy z prawie wszystkichstron świata.Na tym irlandzkim targowisku można było kupić wszystko, od różnego rodzajusłodyczy, tradycyjnych, regionalnych dań, po biżuterię i ubrania.Wkoło panował gwari zamieszanie.Ludzie przekrzykiwali się nawzajem.Mimo że był środek dnia pracy, zebrał się tuspory tłum.Podobało się im tu.Maria zachwyciła się jednym ze stoisk, gdzie w szklanychmisach były wystawione najrozmaitsze oliwki.Jedne ogromne i pękate, inne drobne.Nadziewano je fetą, czosnkiem, a najczęściej papryką.Nie mogła od nich oderwać oczu.Kupilimały pojemniczek tych specjałów.Na kolejnym stoisku dokupili placek z czosnkiem i ziołami.Był jeszcze ciepły.Przełamali go na pół i zagryzali oliwkami.Niebo w gębie.Szkoda, że takszybko się skończył.Wrócili na stoiska, by dokupić różnych rarytasów na wieczór.Następnieprzeszli koło fińskiej budki, w której były śliczne, kolorowe czapeczki, szale i rękawiczkiz wełny.Obok stała karuzela dla dzieci.Na konikach w rytm muzyki galopowali mali jezdzcy.Dalej znajdowało się stoisko z polskim bigosem i grillowanymi kiełbasami, a obok sprzedawanobiżuterię z bursztynu.Przystanęli na chwilę, by porozmawiać z rodakami, po czym ruszyli dalej.Marii spodobało się zwłaszcza jedno z największych stoisk.Wisiało na nim mnóstwokolorowych swetrów.Podeszli bliżej, aby lepiej im się przyjrzeć.Najpiękniejsze były dziecięce,ozdobione ślicznymi reniferami lub dziećmi zjeżdżającymi z górki na saneczkach.Mariawypatrzyła gruby, bordowy sweter.Zapinał się na suwak i miał śmieszny spiczasty kapturzakończony pomponem.Spytała o cenę.Nie był tani, ale przecież to rękodzieło.Przymierzyła,był cieplutki, a ona wyglądała w nim ślicznie jak mały skrzat.Michał trochę sobie z niejpożartował, ale poprosił młodą meksykańską sprzedawczynię, by go zapakowała.Takzaopatrzeni postanowili wracać, ponieważ byli już porządnie zmarznięci.W domu Maria podała gorący rosół oraz podgrzała placek z czosnkiem i ziołami, kupionywcześniej na bazarze.Potem wzięli ciepłą kąpiel i obejrzeli film.Przed pójściem spać Maria poraz setny tego dnia sprawdziła, czy nie odzywali się Ania z Piotrem.Nie było żadnejwiadomości.Napisała więc do Ani: Zpij spokojnie, kocham was, myślami jestem z wami.Maria.Wysłała wiadomość i poszła do sypialni.Michał już na nią czekał.*Przez kilka kolejnych dni żyła jak w koszmarnym śnie.Ania nie chciała z nikimrozmawiać.Na szczęście Piotr dzwonił regularnie, więc od niego Maria wiedziała, żeprzyjaciółka po zabiegu czuła się fizycznie dobrze.Maria przez te kilka dni była kompletnierozbita, nie potrafiła zająć się niczym konkretnie.Jedynie bieganie przynosiło jej chwilową ulgęi zapomnienie.Chciała jakoś pomóc Ani, ale zupełnie nie wiedziała jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Clark Mary Higgins Jesteœ tylko moja
- Zevin, Gabrielle Moja mroczna strona
- Brynn Paulin Kidnap and Kink (pdf)
- Gajda Paulina Niewinne kłamstwa
- a astrologia do karma pauline stone
- Oates Joyce Carol Moja siostra, moja miłoœć
- Wstyd Rachel Van Dyken
- Catherine Cox Cultures of Care in Irish Medical History, 1750 1970 (2011)
- Eo Prus, Boleslaw La faraono 2
- Hipnotyzer Lars Kepler
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- milosnikstop.keep.pl