[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Witam kolegę,który ukradł Laurę.Pewnie jesteś Andy, miło mi.Maciezaproszenie na grilla dziś wieczorem.Opowiecie nam, jakrandka poszła.Buziaki - zachichotała i odjechali.Andy patrzył na mnie zaskoczony, bo nie zrozumiał ani słowa z jejpaplaniny.- To macocha Niny - wyjaśniłam zszokowana.- Chybazłożyli wizytę Thomasowi i Ninie.- To zle czy dobrze? - spytał niepewnie.- yle dla mnie, bo Nina mnie zabije - oznajmiłam zuśmiechem.- Dodatkowo zapraszają nas na wieczornąimprezę.- Poszedłbym, ale nie wiem, jak Tom - zawahał się.- Jeślizechce pójść, to pójdę, a jak nie, to cię odbiorę.- Niech będzie - skinęłam.Nie wierzyłam Ninie, gdymówiła, że jej ojciec wie, słyszy i widzi wszystko.To prawda,że w jej rodzinie nic się nie ukryje, tutaj nie ma tajemnicy.Rozbawieni weszliśmy z Andym na górę.Postanowiłwesprzeć mnie przy rozmowie z Niną, ale ja chciałamzałatwić to sama.- Tutaj - pociągnął mnie w stronę swojego pokoju.Otworzył drzwi, a w środku dostrzegłam zadowoloną Ninę,rozmawiającą z Thomasem.O dziwo porozumiewali się popolsku.Widząc nas, spojrzeli na nas jak rodzice czekający nawyjaśnienia od nastolatków.- Cześć - zachichotaliśmy, a oni pokręcili pobłażliwiegłowami.- Tata zrobił mi nalot - burknęła Nina, idąc w stronęnaszego pokoju.- Ta, wiem - odrzekłam, ruszając za nią.Za plecamiusłyszałam jeszcze głos Thomasa oświadczający, że idądzisiaj wieczorem na imprezę.Uśmiechnęłam się, bo jednakjakoś się dogadali.- Mamy dzisiejszy wieczór, jutro wracamy dorzeczywistości, tak? - spytała mnie, bacznie się miprzyglądając. - Tak, oczywiście - przytaknęłam.W końcu wiedziałam,że za tydzień Andy na bank nie pojawi się w Warszawie, więcmoje przyrzeczenie wcale nie było fałszywe.O jego obietnicynie zamierzałam wspominać, bo wyśmiałaby moją naiwność.Tak, dzisiaj się bawimy, jutro wracamy do rzeczywistości.Taki był plan i z małymi wyjątkami właściwie się gotrzymamy.Jeśli tak miało być od początku, to czemu czuję siętak rozczarowana biegiem zdarzeń? PożegnanieSzłam z Thomasem w milczeniu przez Kościelisko.Słońce zachodziło już, ale jeszcze nie zdążyło się zrobićciemno.Nie wiem, czemu się nie odzywałam, może bałam siętego, że będę za nim tęsknić.Czułam, że się przywiązuję, a niechciałam tego.Lepiej nie zagłębiać się w bliższe relacje, bobędę bardziej tęsknić.- Dziękuję, że idziesz - mruknęłam.- Chociaż niemusiałeś - dodałam zła na siebie.Moją metodą jest spławieniego? Perfekcyjnie.Czemu nie mogę tak jak Laura przeżyćtego wieczoru jak najlepiej, tylko chcę wszystko popsuć?Może dlatego, że wiem, że to nie będzie takie proste, byprzejść z rzeczywistości do wspomnienia? Gubiłam się wswoich myślach.- Chciałem iść - uśmiechnął się.- Ale ty nie jesteś zabardzo zadowolona.- Nie w tym rzecz.Są trochę szaleni.- Są fajni - spojrzał na mnie zadowolony.- Moi sąsztywni i wszystkiego zabraniają.- Ach, rozumiem - pokiwałam głową.- Czyli ja i mojarodzina to odskocznia i bunt?- To lepsze życie - mruknął zamyślony.- Andy ma całyczas wolną rękę, a ja czuję presję.- Pokładają w tobie nadzieję - oznajmiłam, na co skinąłnieznacznie głową.- Powinieneś żyć, jak chcesz.- To nie jest takie proste - odrzekł zmieszany.- Nie chcęzaprzątać ci tym głowy.- Mną się nie przejmuj - zaczęłam.- Umiem słuchać.- Rzadko się sama zwierza - wychyliła się zza płotuNicola.- Trzeba z niej wszystko wyciągać.- Ja jakoś daję radę - uśmiechnął się do niej. - Dobra, chodzcie, bo tatuś bawi się w piromana.Masakrajest za domem, ale mówi, że cel uświęca środki - pokręciłazrezygnowana głową i otworzyła nam furtkę.- Nie do końca zrozumiałem - spojrzał na mniezakłopotany.- Powiem jej, by używała prostszych sformułowań -mruknęłam.- Dzięki - zmierzwił sobie włosy, przez co wyglądałsłodko.Zarumieniłam się, zdając sobie sprawę, że takdogłębnie wszystko analizuję.- Nina, zaniesiesz talerze na stół? - spytała z łazienkiNicola.Zapewne jeszcze się szykowała albo upinała włosyKaroli.- Pewnie - rzuciłam, zmierzając do kuchni.Thomas wyjąłz szafki talerze, bo ja oczywiście nie dosięgałam.Razemposzliśmy do taty, który próbował rozpalić grilla.- Witajcie, dzieciaki - pomachał nam.- Cześć, tato - mruknęłam, rozkładając talerze.Przyglądałam się jemu i Thomasowi, bo mój ojciec zawołał godo siebie.Modliłam się, by czegoś głupiego nie zrobił.Wiem,że jednym z jego ulubionych zajęć było zawstydzanie mnieprzed chłopakami, ale mógłby sobie odpuścić.Odetchnęłamdopiero, gdy zaczęli gadać o jakichś silnikach i tympodobnych bredniach.Stwierdziłam, że bezpiecznie mogęoddalić się do Nicoli, i tak też zrobiłam.- Gdzie Laura z Andym? - spytała mnie, gdy usiadłam nablacie.Przyprawiała karkówkę, więc nie mogła na mnie ciąglepatrzeć, co znacznie ułatwiało mi rozmowę.- Zaraz powinni być - odrzekłam pośpiesznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl