[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu, po wielu chwilach wahania, zadecydował, że pójdzie do Cachita, bo wtelewizyjnym reportażu mówiono przede wszystkim o tym właśnie domu publicznym.Nazwali go SeksSupermarketem i mówili, że to zupełnie nowa i inna koncepcja lupanaru.Cośbardzo nowoczesnego.Ze specjalnymi sekcjami wedle różnych upodobań klientów.Itłumaczono, że usługi sadomasochistyczne są szczególnie dobre.Jak na to mówili? Studio.Tak, studio sadomaso.I wyglądało na pełne przeróżnych przyrządów.Można było wybrać,czy chce się być poddanym, czy panem.Daniel, naturalnie, chciał być poddanym.Chciał,żeby go ukarać za te zbrodnie, o których śnił, że je popełnił, i za swoją skrajnąbezużyteczność.Chciał doznać podniecenia wynikającego ze strachu.A poza tym nie byłjeszcze gotowy na to, by przyznać, że pociągałoby go zgnębienie kobiety.Te wszystkie rozmyślania zajęły mu parę dni, aż w końcu niejasne i pełne obaw plany skrystalizowały się w akcie silnej woli i czterech elektryzujących słowach: zrobię to właśniedziś.I o dziesiątej wieczorem, po skończonej zmianie, skierował się w stronę burdelu.Nadszedł dzień D, data, kiedy to wysiadł na dzikiej plaży życia.Postanowił, że zostawi samochód pod szpitalem i wezmie taksówkę, żeby nikt nierozpoznał jego auta, gdy będzie stało zaparkowane przed taką speluną jak Cachito.Wydawałosię, że zadbał o wszystko.Albo prawie o wszystko, bo kierując się w stronę burdelu,pomyślał, że powinien był zadzwonić wcześniej i zaklepać sobie godzinę, jak ufizjoterapeuty.A jeśli przyjedzie do Cachita, a wszystkie dominy będą zajęte? Wyobraziłsobie długi i dołujący korytarz pełen małych pokoików, w których mnóstwo wściekłych,cycastych dominfuriatek okłada pejczami drugie mnóstwo przerażonych facecików z gołymityłkami.Cały korytarz dudniłby od miękkiego werblowania biczy.Przełknął ślinę, bo, ku jegozaskoczeniu, podniecał go ten obrazek.Miał dłonie mokre od potu i czuł przyspieszone bicieserca.Odkąd wsiadł do taksówki, wciskał brodę między ramiona, bo nie chciał, żebykierowca widział jego twarz.To, że idzie do burdelu, zawstydzało go nie do wytrzymania.- Już jesteśmy.Osiemnaście euro dwadzieścia centów - powiedział nagle taksówkarz,zatrzymując samochód.Otumaniony swoimi wizjami i głęboko zatopiony w myślach, co wzmagaławymuszona pozycja, w jakiej trzymał głowę, Daniel nie zorientował się, że już dojechali.Teraz łypnął przez okienko do kierowcy, starając się nie pokazywać za bardzo swojej twarzy.Masywna kostka Cachita z tak bliska wydawała się olbrzymia.Mdły, różowy blask neonówrozlewał się po okolicy.Daniel wyciągnął dwa banknoty dziesięcioeurowe i podałtaksówkarzowi.- Dziękuję - wymamrotał, żeby nie musieć się jeszcze raz pochylać po resztę.- Chce pan, żebym poczekał? - zapytał mężczyzna.- Jak to?- Pytam, czy chce pan, żebym poczekał.Albo po pana przyjechał.Na przykład zagodzinę.- Nie, nie, nie - wybełkotał Daniel.- Dobra, jak pan woli.Ale dobrze radzę, pózniej będzie panu ciężko złapać taksówkę.A wiadomo, że po tym to człowiek chce jak najszybciej iść spać.- powiedział kierowca,przybierając obleśny ton wspólnika.Daniel wysiadł, bez słowa.Skrępowany, spojrzał na wejście do Cachita, obstawioneprzez dwóch goryli w garniturach.Usłyszał za plecami, jak taksówka rusza i odjeżdża.Już niemiał innego wyjścia, tylko iść dalej i przekroczyć próg burdelu. I tak też zrobił.Wszedł po niewielkich schodkach, próbując zgrywać pewnego siebie,a jeden z ochroniarzy z szacunkiem otworzył mu drzwi.- Dobry wieczór panu.Znalazł się w szerokim, prostokątnym hallu, urządzonym w sposób co najmniejeklektyczny.Stały tam wielkie szklane ampuły w stylu retropsychodelicznym, wypełnionekolorowymi amebami, które powoli i apatycznie wznosiły się i opadały.Kontrastowały z nimilampy ze złocistego mosiądzu przypominające żyrandole z okresu monarchiiaustrowęgierskiej oraz sofy obite sztucznym futrem zebry i lamparta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl