[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Mówię, że nie jest gorszym człowiekiem niż białe dzieci.Czyoceniasz go jako gorszego?-Jest czarny - upierał się Tommy.- Tak jak tubylcy.- Złotobrązowy - powiedział w zamyśleniu Jeremy.- Jak miód.Jeśli mówisz czarny, to jesteś daltonistą.I może nie ma toznaczenia.- Oni zjadają swych więzniów.Walczą włócznią i używająłuków ze strzałami.Chodzą półnadzy.Mają tatuaże na całejtwarzy.Są poganami, którzy czczą dziwnych bogów.I mówisz,że to nie robi żadnej różnicy?Jeremy wzruszył ramionami.55 - Może to jakiś blady James z Anglii.Taki, który nie chce sięożenić z kobietą niższego stanu, ale który nie widzi nic złego wtym, by namówić dziewczynę do ucieczki z domu i przeżycia znim małej przygody w dziczy.To może być zupełnie niegrozne.Tylko zgadywałem i szedłem w kierunkach, o których niepomyśleli inni.Nie musicie się złościć.- Gdy w grę wchodzą uczucia - wyjąkał Danny - Wszystko sięmoże zdarzyć.-Zakładam, że pomyśleliście o tej najgorszej możliwości -powiedział Jeremy.Bracia spojrzeli po sobie.- Ona może być w niebezpieczeństwie.Ktoś mógł ją zabić.Rozdział 5Właściwie wszystko było takie, jak opisywał, a jednak jakieśinne.Jay nie kłamał, to ona nie potrafiła wyobrazić sobie tego, coprzedstawiał z tak drobiazgową dokładnością.Jej świat byłcałkiem odmienny.Wyobrażała sobie, że jak tylko przyjadą, odrazu będą razem - ona i Jay.Ze nic innego nie będzie się liczyło.Ze na świecie będą istnieli tylko oni dwoje.Teraz jednak zdała sobie sprawę z tego, że była naiwna.Marzyła zupełnie jak kobieta pakeha.56 Jay twierdził, że jego wuj jest wodzem.W przyszłości on teżmiał nim zostać.Powtarzał jej to wielokrotnie; mówił o sobieariki, co oznaczało, iż należał do szlachetnego rodu.Siobhansłuchała jego opowieści ze zdumieniem.Niewiele pamiętała zeswojego dzieciństwa.Nie przypuszczała nawet, że Maorysimogliby przypominać ludzi pochodzących z klasy wyższej napołudniu Ameryki.Jay wyróżniał się w swoim środowisku.Choćby dlatego, żeuczęszczał do szkoły dla białych, mówił ich językiem i kiedytylko chciał, ubierał się tak, jak oni.Budowa domu, w którym oboje mieli zamieszkać, dobiegałakońca.Siobhan słyszała, że budynek prezentuje się okazale, jegowejście zdobią efektowne rzezbienia.No, tak, przecież następcawodza nie mógłby zadowolić się czymś poślednim.Siobhan jeszcze nie widziała tego domu, w każdym razie nie zbliska.Wzbraniała się przed kontaktem z ludzmi pracującymi naplacu budowy.Nie wiedzieć czemu, bała się rozmów z nimi, niechciała patrzeć im w oczy.Jay dziwił się jej zachowaniu.Przecieżto tylko niewolnicy.Siobhan powinna pamiętać plantacjebawełny w Ameryce, które niewiele się różniły od tutejszych.Dziesiątki umęczonych robotników, pot i krew, pokryte bliznamiciała ludzi, którzy nie raz poczuli smagnięcie bata na plecach.Teraz rzeczywiście dziewczyna przywołała obrazy zprzeszłości.Bywało, że wieczorami, od strony niewolniczychchat niosła się cicha, smutna pieśń.Ci, którzy mieli za sobąkolejny, znojny dzień, wyśpiewywali swój ból w tęsknej melodii.57 Siobhan nie wiedziała, że Maorysi też mają niewolników.Jaywcześniej jej o tym nie wspominał.Sądził pewnie, że jej to nieinteresuje.A ona nie mogła mu się przyznać, dlaczego tak bardzoboli ją widok człowieka traktowanego gorzej od psa.Choć cibiedni, zniewoleni ludzie z wyglądu wcale nie różnili się odswoich panów i również byli Maorysami, to jednak pochodzili zinnych plemion.Musieli pracować ponad siły, a jedynymwyzwoleniem mogła być dla nich tylko śmierć.Kiedyś zapewne każdy z nich wiódł całkiem inne życie.Znajdowali się wśród nich i zwykli obywatele - tutua, i ariki -szlachetnie urodzeni.Stając się niewolnikami, w oczachbliższych i dalszych stracili wszelkie człowieczeństwo.Nawetjeśli zdołaliby uciec i wrócić do swego plemienia, wątpliwe, byzostali przyjęci z otwartymi ramionami.Utracili na zawsze swojącześć.Choć w żyłach Jaya płynęła szlachetna krew, to niektórzy zjego bliskich uważali, iż przyniósł on swojemu rodowi hańbę,sprowadzając Siobhan.Nie mogli pogodzić się z tym, że wziąłsobie kobietę pakeha - białą kobietę.Byli i tacy, którzy otwarcietwierdzili, że nie jest już godzien zostać wodzem.Siobhan zabolały te słowa, nie takiej przyszłości pragnęła dlaJaya.Wcale nie chciała zostać Maory-ską, żyć wedle ich zasad,ale jej uczucie do niego było tak silne, że zniosłaby wszystko,byle tylko trwać przy nim.Czuła też, że on odwzajemnia tęmiłość.Tak więc przygotowania do ślubu trwały w najlepsze.Dziewczyna zamieszkała na razie u wuja58 Jaya, Tomika te Tane, obecnego wodza.I on, i jego żonaHarriet, przyjęli ją serdecznie, traktowali z szacunkiem, pomimotego, iż była obca.Pomimo tego, że nie takiej kobiety pragnęli dlabratanka.Przez kolejne tygodnie Siobhan zżyła się z tymi ludzmi, a onitraktowali ją niemal jak rodzoną córkę.Starali się, by dobrze się unich czuła.Harriet uczyła Siobhan tutejszych zwyczajów, a wszczególności tego, co każda maoryska kobieta powinnawiedzieć.Siobhan nie zawsze rozumiała Harriet, gdyż angielskitej dojrzałej kobiety był mizerny, jednak z dnia na dzieńdziewczyna chwytała coraz więcej słów i niekiedy potrafiła jużwypowiadać dłuższe zdania.Jay był z niej niezmiernie dumny, aona tym bardziej pragnęła pokazać, że jest go godna.Tego dnia Jay miał zostać poddany obrzędowi tatuowania.Było to w przeddzień nadejścia pełni.Kapłan, który miał gowykonać, pochodził z innego plemienia, ale był spokrewniony zHarriet, więc w całej okolicy darzono go wielkim szacunkiem.Siobhan nie chciała, by piękną twarz Jaya pokryły blizny,rozumiała jednak, iż obrzęd ten jest nieodłączną częścią tutejszejtradycji.Tatuaż stanowił o tym, jaki status i jakie miejsce whierarchii zajmuje mężczyzna lub kobieta.Siobhan cieszyła się, że nie musi uczestniczyć w tej, jejzdaniem, okrutnej ceremonii, ona sama jednak także miałapoddać się obrzędowi barwienia ust.W kulturze plemienia, doktórego będzie należeć, uważano bowiem, iż synonimemkobiecego piękna są niebieskie usta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl