[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Wesleywysunął się z rozbitej kabiny, na miejscu stało już około pół tuzina gapiów, którzy patrzyli nawszystko z żywym zainteresowaniem.- Karetka jest w drodze - krzyknął ktoś.- Gaśnicę! Prędko! Pali się silnik - wrzasnął ktośinny. - Pomocy! - zawołał kierowca ciężarówki.- Wyciągnijcie mnie stąd! Nie pozwólcie, bymspłonął żywcem!Przez ułamek sekundy twarz mężczyzny stała się tak czerwona, jakby była zalana krwią.- Wyciągniemy cię - próbował go uspokoić Wesley.- Pomoc już nadchodzi.Ponownie wsunął się do kabiny i odchylił168połamaną kierownicę.Nic więcej nie mógł na razie zrobić.Kierowca patrzył na Wesa szeroko otwartymi oczami i było jasne, że za chwilę ponowniewpadnie w panikę.Tym razem Wesley nie zwracał na to uwagi, zaczął szarpać pogięte drzwi,próbując je otworzyć.Nagle zobaczył cienkie języki płomieni wydobywające się spod deskirozdzielczej.Palił się silnik, a zważywszy na powiększającą się kałużę paliwa podsamochodem, znajdowali się w pułapce, która w każdej chwili mogła przeistoczyć się wpłonącą mogiłę.Kierowca ciężarówki zaczął płakać.Wes najchętniej poszedłby w jego ślady.Gdy już stracił nadzieję, dostrzegł pędzący na sygnale stary wóz strażacki.Od razu zauważył,jak bardzo to wyposażenie odbiega od nowoczesnego sprzętu, którym dysponowały jednostkiz dużych miast, i westchnął z rezygnacją.Oby tutejsi strażacy mieli przynajmniej nożyce dorozcinania blachy, bo inaczej temu biedakowi uwięzionemu w kabinie pozostanie jedynieliczyć na cud.Nagle ktoś zawołał Wesleya po imieniu.To Harold James wkroczył na scenę dramatycznychwydarzeń.Sekundę potem rzucił w kierunku Wesa gaśnicę, którą ten zręcznie złapał.Wesleyskierował silny strumień piany pod maskę, podczas gdy strażacy obficie oblewali samochódwodą.Jeden ze strażaków uruchomił piłę, by skrócić kłodę, która zablokowała kierowcę w kabinieciężarówki.169Gdy największe niebezpieczeństwo zostało zażegnane, strażacy zajęli się rozlanym paliwem.Akcja przebiegała sprawnie, na miejsce wypadku dotarły też służby medyczne, Wesley uznałzatem, że najwyższy czas zająć się własnymi sprawami.Na twarzy miał świeże, drobneskaleczenie, na przedramieniu bliznę po oparzeniu, ale w zasadzie nie odczuwał żadnychprzykrych dolegliwości.Wiedział doskonale, że znajduje się w środku miasteczka, którenazywa się Blue Creek, ale myślami błądził daleko stąd.Dym, krzyki, hałas.Znów był pod obstrzałem, znów patrzył bezsilnie na płonącego BlackHawka, słuchał krzyków umierających w płomieniach żołnierzy, którzy nadaremnie wzywaliBoga. Zasłonił rękami oczy, ale obraz nie zniknął.Poczuł, że zalewa go fala obezwładniającejpaniki.Nogi odmówiły mu posłuszeństwa i osunął się na kolana.Wycie syreny samochodupolicyjnego tylko spotęgowało koszmar, w którym pogrążył się umysł Wesa.Nagle ktoś mocno chwycił go pod ramionami i pomógł mu wstać.- Wes, Wes! Spójrz na mnie, człowieku!Głos był znajomy.Wes spojrzał na twarz podtrzymującego go mężczyzny.Wyrazista, niemalkwadratowa szczęka, długi nos.- Wes! To ja, Harold.Wesley drgnął.Znał tego mężczyznę, ale przecież nie służył z żadnym Haroldem.Powoli wy-170ciągnął rękę.A więc nie było to złudzenie, ten mężczyzna istniał naprawdę.Wesoprzytomniał.- Harold?Dopiero teraz Harold James zdał sobie sprawę, kogo przypomina mu Wesley.Tak samozachowywali się żołnierze powracający z Wietnamu.- Chodz, chłopie.Wrócimy do magazynu i doprowadzimy się do porządku, dobrze?Wes potrząsnął gwałtownie głową, jak pies otrząsający się z wody, i zakrył rękami twarz.Harold James patrzył na niego z przejęciem i spokojnie czekał.Rzeczywiście, po chwili Weswziął się w garść.Opuścił ręce i rozejrzał się wokół.- Zawiodłem, prawda? - szepnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl