[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na podłodze leżała przepalona żarówka i pusteopakowanie po nowej, tak więc Hank musiał niedawno tu być.Trudno powiedzieć, co tutaj robił.Wszędzie stały pudła, a podłogę po krywała warstwa papierów.Na sklejce leżały szczurze odchody.Usłyszała cichy pisk jeden z gryzoni protestował przeciwko jej wtargnięciu.Nagle poczuła potworny smród, charakterystyczny odór śmierci.Jako początkująca policjantka Lena miała na swoim koncie wiele telefo nów od mieszkających winnych miastach synów i córek, zastanawiających się, dlaczego mama, tato czy babcia niepodnoszą słuchawki.Zwykle był po temu dobry powód i starsi rangą policjanci uważali za dobrytrening dla mło dych kolegów posyłanie ich, aby znajdowali zwłoki.Kiedyś Lena znalazła staruszkę siedzącą na fotelu, martwą jak głaz.Na podołku miałaniedokończony szal i druty, a w tle trajkotał telewizor.Kobieta śmierdziała moczem i gnijącymmięsem.Lena porzygała się na ganku na tyłach domu, zanim połączyła się z posterunkiem izameldowała, co zastała.234Teraz, na tym strychu, znów zebrało jej się na wymioty nie pod wpły wem stresu, lecz zestrachu.Wiedziała, jak śmierdzi trup, jak wylewają się płyny, zaczynają uchodzić gazy i rozkładająsię tkanki.Wiedziała, w jaki sposób skóra wysycha na kościach, jakby zmarli smażyli się wewłasnym gównie, czekając, aż ktoś ich znajdzie.Nowa myśl przyszła jej do głowy i nie chciała odejść: czyżby znalazła matkę? Czyżby AngelaAdams była tu przez te wszystkie lata, a jej ciało gniło na strychu, nad mieszkającymi pod nią Lenąi Sibyl? Nie.To niemożli we.Minęło zbyt wiele czasu.Odór już by się rozwiał.Hank na pewno zabrałby stąd ciało.Lena poczuła, że serce podchodzi jej do gardła.Hank.Zawsze o nim my ślała na końcu, nawetteraz.Azy napłynęły jej do oczu.Podniosła rękę i przy trzymała się krokwi.Po strychu rozszedł sięinny dzwięk, odgłos jej płaczu, cichnący jak wycie syreny. Teraz zobaczyła to na drugim końcu strychu: bladą stopę sterczącą zza pudeł męską stopę, zrzadkimi włosami wokół kostki, ze skórą o woskowa tym połysku śmierci.Nie szepnęła Lena, ponieważ nic więcej nie była w stanie wykrztusić.W końcu to zrobił.Wlazł tutaj ze swoim zestawem, podgrzał ostatnią to rebkę prochów, zrobiłsobie ostatni zastrzyk i zabił się.Tak jak zapowiedział.Zrobił to, na co ona miała W duchu nadziejęprzez te wszystkie lata.Teraz mogła wyjechać.Wrócić do Grant.W poniedziałek pójść do pracy, robić swoje, wrócić dodomu, zjeść kolację, może obejrzeć jakiś film w tele wizji.Mogła zadzwonić do Nan i może jąodwiedzić.Piłyby piwo, siedząc na podwórzu na tyłach domu i rozmawiając o Sibyl, i może Lenazapytałaby kochankę siostry, co dokładnie wiedziała o tym Sibyl.A może nie.Może rozmawiałyby opogodzie lub jakiejś książce czytanej przez Nan, której Lena nie miała szans zrozumieć.Nanzapytałaby o Hanka, a Lena odpowiedziałaby, że od jakiegoś czasu nie ma od niego wieści i niewie, co się z nim dzieje.Lena podpełzła do niego na czworakach.Ramiona dygotały jej tak moc no, że musiała przystanąćw połowie drogi i uspokoić się, zanim poszła dalej.Znów to słyszała, te sło235wa wypowiadane cichutkim głosikiem jakby małej dziewczynki.Przepraszam usłyszała.To moja wina.nie powinnam cię zosta wiać.powinnam wezwaćkaretkę.powinnam zabrać cię do szpitala.po winnam cię powstrzymać.Uświadomiła sobie, że to jej głos.Załkała, z trudem łapiąc powietrze na dusznym strychu.Wyciągnęła ręce i odepchnęła pudła tak mocno, że odlecia ły na bok.Zobaczyła leżącego napodłodze nagiego mężczyznę. To nie był Hank.CZWARTEK RANOROZDZIAA TRZYNASTYJeffrey nigdy nie lubił sypiać poza domem.Nawet kiedy był młodszy i bar dziej szalony, nie lubiłspędzać całej nocy z kobietą nie tylko dlatego, że do domu mógł wrócić jej mąż.Lubił wiedziećgdzie jest łazienka, kiedy budził się w środku nocy.Lubił wiedzieć, gdzie są włączniki światła i wktórej szafce znajdzie kieliszki.Czego nie lubił, to budzić się w domu Jake'a Valentine'a.Z łatwością znalazł szeryfa na parkingu obok baru Hanka, choć szeryf nie miał tam nic więcej doroboty, jak tylko stać i patrzeć na płonący budynek.Jeffrey znalazł go stojącego obok zastępców, zkciukami zatkniętymi za pasek niebieskich dżinsów.Obserwował dogasający pożar.Valentine nadalmiał kaburę przy kostce i śmierdział piwem, które pił z Jeffreyem poprzed niego wieczoru.KiedyJeffrey poprosił, żeby Valentine poszedł z nim do motelu, szeryf o nic nie pytał.To Boyd Gibson powiedział, kiedy Jeffrey pokazał mu trupa leżące go na podłodze pokojumotelowego, który zajmowali z Sarą.Chodziłem z nim do szkoły.Nie  Jak, do diabła, ten trup znalazł się w waszym pokoju?" albo  Kto dzgnął go w plecy?" Tylko: Niech to szlag, jego ojciec będzie załamany".Jeffrey zapewne powinien być wdzięczny, że Valentine zaproponował im na noc swój gościnnypokój.Do okręgu Grant było kilka godzin jazdy i Sara znów się wyciszyła nawet za bardzo, jak nagust Jeffreya.Kiedy zapytał, czy nie ma nic przeciwko spaniu w domu szeryfa, tylko skinęła głowąi w milczeniu spakowała rzeczy do walizki, którą zabrała z domu.I nie odzywała się podczas krótkiej jazdy do Valen239tine'ów.Gdy Jeffrey usiadł w łóżku obok niej, oparła głowę na jego piersi i objęła go ramieniem.Jeffrey nasłuchiwał, czy Sara znów płacze.Robiła to bardzo rzadko, ale zawsze wtedy czuł się tak,jakby serce ściskano mu w imadle.Ale ona nie płakała.Rozmyślała.Zrozumiał to, kiedy podparłasię łokciem i powiedziała tonem świadczącym, że podjęła decyzję.Nie wyjadę stąd bez ciebie.Otworzył usta, żeby się spierać, ale uciszyła go, przykładając palce do jego warg.Kiedy za ciebie wyszłam pozwoliła sobie na uśmiech przynajmniej za ostatnim razem,wiedziałam, że jesteś człowiekiem, który raczej szuka kłopotów, niż ich unika.A po chwili dodałałagodnie, lecz stanowczo: Nie mogę cię powstrzymać przez zbawianiem świata, ale przynajmniejnie opusz czę cię, gdy to robisz.Wtedy poczuł się jak kompletny palant nie dlatego, że chciał, żeby wró ciła do domu, niedlatego, że wystawił ją na niebezpieczeństwo, ale ponieważ okłamywał ją od chwili, gdy do ichpokoju rzucono te zwłoki.Jeffrey zobaczył wytatuowanego mężczyznę na podłodze oraz ciemną, czarną krew sączącą sięspod perłowej rękojeści składanego noża, który tkwił w jego plecach, ale nic nie powiedział.Nie wyjadę stąd bez ciebie powtórzyła Sara.Po tym nie było już nic do powiedzenia.Zamknął oczy, ale sen nie przy szedł, więc zacząłnasłuchiwać oddechu Sary.Była wyraznie niespokojna i po chwili przewróciła się na bok, a potemna brzuch.Minęła co najmniej godzi na, zanim jej oddech w końcu się wyrównał i zapadła w sen.Jeffrey wstał i ubrał się, chociaż nie miał dokąd iść.Rozpaczliwie pragnął wziąć prysznic, ale w domu była tylko jedna łazienka, a nie chciał nikogo obudzić.Nie chciał także kręcić się po domuValentine'a, więc przysunął sobie składane metalowe krzesło i usiadł przy oknie wychodzącym naulicę.Poprawił zasłony tak, żeby widzieć przez szparę.Podobnie jak pokój gościn ny, salonznajdował się od ulicy i Jeffrey wyobrażał sobie, że szeryf miał prawie taki sam widok, jaki Jeffreymiał teraz, kiedy zauważył pożar na bo isku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl