[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobał jej się zwłaszcza ciągnący się przez całą szerokość budynku balkonz dużymi drzwiami balkonowymi.Dolną część domu porastało dzikie wino. - Co o tym sądzisz? - zapytał Jason.- Jest bardzo ładny.Znasz właściciela?- Tak.- Jason szarpnął lejce i poprowadził powóz pomiędzy dwomakamiennymi słupkami bramy.Wkrótce stanęli przed drzwiami frontowymi.- Mój Boże, Jasonie, mogłeś mnie uprzedzić, że jedziemy z wizytą -zbeształa go Gwendolyn.Pośpiesznie poprawiła włosy, wsuwając paręzbłąkanych kosmyków pod modny czepeczek.- Muszę wyglądać okropnie.Nigdy nie pojechałabym otwartym powozem, gdybym wiedziała, że kogośodwiedzimy.Jason milczał.Przywiązał konia do żeliwnego słupka, a potem pomógłwysiąść Gwendolyn, na koniec obejmując ją ramieniem w pasie i unoszącw powietrze.Lekko zadyszana, przyjęła wyciągniętą rękę i oboje podeszli dodrzwi.Na pukanie Jasona odpowiedział starszy człowiek w roboczym stroju, którywydawał się na nich czekać.Sądząc po ubraniu, Gwendolyn uznała, że todozorca.Ukłonił się uprzejmie, a potem zostawił ich samych w holu.Gwendolyn, zaskoczona, spojrzała na męża.- Moi rodzice wielkodusznie nalegali, żebyśmy mieszkali z nimi w ichmiejskim domu, w Londynie, oddali także do naszej dyspozycji rodzinny domw Kent.Pomyślałem jednak, że byłoby cudownie, gdybym mógł zabierać cięz Londynu, kiedy mi się spodoba.- Jason zdjął kapelusz.- Zgłosiłem chęćkupna tej posiadłości, żeby nikt mnie nie uprzedził, ale nie sfinalizuję umowybez twojej zgody.Uśmiechnęła się, przechylając głowę na bok, dotykając policzkiem jegodłoni.- Mieszkanie z twoimi rodzicami nie jest w żaden sposób uciążliwe.Rezydencja jest tak duża, że zdarza mi się nie widzieć ich całymi dniami.- Jednak byłoby miło mieć własny dom.- Tak. - Nie jest taki okazały jak Moorehead Manor ani tak elegancki jak innerezydencje moich rodziców - powiedział Jason, kiedy zaczęli się leniwieprzechadzać po pierwszym piętrze.- Twój ojciec jest hrabią.Nie spodziewam się, żebyś dorównywał mumajątkiem.- Moja pensja jest hojna, ale potrzebuję dodatkowych pieniędzy.Przyznaję,że nie mam takiego talentu do zbijania majątku jak mój brat czy moja siostra.Dlatego prosiłem ich o radę w sprawie inwestycji i z zadowoleniem stwierdzam,że odniosłem już pewien sukces.Obróciła powoli głowę, zwracając uwagę na elegancki, estetyczny wystrójdomu.- Musiał to być spory sukces, skoro stać nas na ten dom.- Powiodło mi się.I spodziewam się osiągnąć jeszcze więcej.- Uśmiechnąłsię, w kącikach oczu pojawiły mu się delikatne linie.- Sporo umeblowania takżejest na sprzedaż.Sądzę, że będzie nam łatwiej, jeśli kupimy parę rzeczy, którejuż tu są, dokupując resztę w miarę potrzeb.Gwendolyn przyznała mu rację.Jeśli zdecydują się kupić dom, będzie chciałazatrzymać duże lustra w pokojach, dające wrażenie większej przestrzenii światła.W salonie na dole, urządzonym w gustownej tonacji beżu i bladegozłota, także stały meble, nad którymi można się było zastanowić.Gwendolyn spojrzała na wzorzysty dywan Aubusson, pokrywającywypolerowaną dębową podłogę.Kolory przypominały jej dywany w pokojach,jakie zajmowała w miejskiej rezydencji.W gruncie rzeczy nie tylko kolor, alenawet wzór był niemal identyczny.Zaczęła oddychać szybciej na wspomnienie poprzedniej nocy, kiedy to jejmałżonek z podniecenia nie zdążył dotrzeć do łóżka.Skończyli, półnadzy, napodłodze.- Chciałabym zatrzymać dywan - powiedziała.- Dywan?Uśmiechnęła się do niego szelmowsko, czekając, aż zrozumie, co ma namyśli i dlaczego spośród wielu pięknych rzeczy wybrała akurat tę. - Przypomina mi dywan w moim pokoju - dodała.Zdziwiony zerknął w dół, po czym się uśmiechnął.- Zapłacę za niego każdą cenę, jakiej zażądają.- Dziękuję.- Wszystko, żeby sprawić przyjemność mojej ślicznej żonie.Wspięli się po schodach na trzecie piętro i zaczęli oglądać sypialnie.Ich krokirozlegały się głośno, gdy stąpali po drewnianej podłodze, jako że pokoje nie byłyumeblowane.- Wszystko wydaje się w bardzo dobrym stanie.Ile tu jest pokoi? - zapytałaGwendolyn, kiedy weszli do narożnego pomieszczenia, które, jak uznała, w samraz nadawałoby się na ich sypialnię.- Nie pytałem.Około trzydziestu.- Ile sypialni?- Osiem? Nie, może dziesięć? Nie pamiętam.Możemy je policzyć, jeślichcesz.- Wyszedł na korytarz, patrząc w prawo, potem w lewo.- Jedyne, codokładnie pamiętam, to duży pokój dziecinny na górnym piętrze.Gwendolyn schyliła głowę.Krwawienie miesięczne pojawiło się wcześniew poprzednim tygodniu, co bardzo ją rozczarowało.Wobec tego, jak dużo czasuspędzali, kochając się, była pewna, że jest w ciąży.Nade wszystko chciała miećdziecko Jasona.- Niestety, pokój dziecinny nie jest nam jeszcze potrzebny.- Mój Boże, co ze mnie za pozbawiony wrażliwości osioł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl