[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I tu wkraczasz ty - podjął Lex.- Mówisz Bumpowi, że na lotnisku sąduchy, naprawdę złe duchy, i nigdzie stamtąd nie pójdą.- Będzie chciał, żebym przeprowadziła procedurę banicyjną.- Może nie potrafisz?- Ależ potrafię, Przecież z tego żyję.- Lex machnął ręką.- Coś wymyślisz.Wierzę w ciebie.Chodzi o to, żeby Bump nie otworzyłChester.Będziesz miała poważny problem, jeśli to zrobi.Zapach jedzenia zaczął ją drażnić.Odsunęła miseczkę.- A jeśli nie zrobi?- Grzeczna dziewczynka - powiedział Lex.- Jeśli tego nie zrobi, będziemymieli dla ciebie coś specjalnego.Ile płacisz Bumpowi? Te pigułki nie są tanie,prawda? Na fajkę chodzisz też nie tanio.A możesz płacić mniej, tyle co nic.Skoro Bump chcę swoich pieniędzy, my mu zapłacimy.A potem przyjdziesz donas i dostaniesz, co ci potrzeba.Zadbamy o wszystko, tulipanku.Specjalnie dlaciebie.Dostarczone pod drzwi.Darmowe narkotyki.Po raz pierwszy od trzech lat miałaby pieniądze.Za następną premięmogłaby kupić nowy samochód, zamiast spłacać Bumpa.I nowe ubrania.I jeśćciepłe posiłki częściej niż raz czy dwa w tygodniu.Bump na pewno zauważy, że przestała u niego kupować.Może więcpowinna przestawać stopniowo.Niech myśli, że zaczęła się ograniczać.Tochyba niezły pomysł.Nie, raczej idiotyczny, jedyne, co powinna zrobić, to pójść do Bumpa ipowiedzieć mu, co tu usłyszała, a on wszystko załatwi.Jak? Wytnie w pień cały gang Slobaga? To niewykonalne.A jeżeli Lexalbo ktoś inny od Slobaga dowie się, że to ona ich wystawiła, jej życie będziejeszcze mniej warte niż teraz.Niech to szlag!Lex przyglądał się jej wyczekująco, rozparty w fotelu.Przez rozdarcie w T-shircie widać było fragment śniadej skóry na piersi.- Zastanowię się nad tym - powiedziała wreszcie.- Słusznie, tulipanku.Myśl intensywnie.A jak już wymyślisz, daj mi znać.- Z tylnej kieszeni wyciągnął kawałek papieru, a z buta długopis.- Zapiszę cimój numer.Prywatny, kumasz? Zadzwoń, jak już będziesz wiedziała, co chceszzrobić.Albo jak uznasz, że chcesz mi pokazać ten tatuaż.- To się nie zdarzy - Wzięła kartkę, złożyła ją i schowała do kieszeni.- Nie wiesz, tulipanku, ile się zdarza, mimo że wcale się tego niespodziewasz.Naprawdę byś się zdziwiła, gdybyś wiedziała,***- Nie chcę tam wchodzić.- To najbezpieczniejsza droga do domu, tulipanku.A może wolisz, żebymprzeszedł z tobą środkiem ulicy?Trudno jednak zachować sekret, kiedy wszyscy na ciebie patrzą.- To przecież tunel.- Wiem, co to jest.Skóra jej cierpła od samego patrzenia w wąski otwór.Zielonkawe światło jarzyło się w oddali.Nie wiedziała, czy to żarówka,czy fosforyzująca pleśń - I nie zależało jej, żeby się dowiedzieć.- Nie przyszło mi do głowy, że kościelna czarownica może miećklaustrofobię.- Nie mam klaustrofobii! - zaprotestowała piskliwie.- Ale zejść podziemię to.hm.poważna sprawa.Pod ziemią jest miasto.Lex skinął głową.- Rozumiem.I tak nie masz wyboru, ale przynajmniej wiem, skąd ci się towzięło.- Jego dłoń spoczęła na jej ramieniu.- Zciany są wzmocnione żelaznymiobrączkami, nie ma strachu Chodzmy.Przeszli przez wąskie wejście, a potem ruszyli w dół długim ciągiembetonowych schodów, który chrzęścił pod ich stopami.Temperatura spadała, wmiarę jak schodzili coraz niżej, a powietrze było gęste od zapachu zgnilizny,dymu i czegoś jeszcze - ostrej woni podgrzewanego dreama.Pokonali pół odcinka między przecznicami, kiedy zobaczyli zródłosmrodu.Strzykawka leżała na wilgotnej podłodze, jej właściciel siedział opartyo ścianę, z przymkniętymi oczami.Przy jego ugiętej nodze leżał gumowy zaciski wgnieciona osmalona łyżka.Lex trącił go czubkiem buta.- Nie powinieneś tu być, Szoku.Wiesz, że te tunele nie są po to, żeby wnich grzać.Szok wybełkotał coś i zmienił pozycję.Usta miał otwarte, z białą,zaschniętą śliną w kącikach.Chess odwróciła wzrok.- A właściwie to co to za tunele? Nigdy o nich nie słyszałam.Lex rzucił ostatnie spojrzenie na Szoka i ruszył dalej.- Są tu od lat.Były jeszcze Przed Prawdą.Kościół je zablokował, bo niechciał, żeby ktoś się tu kręcił.Rozumiesz - Kiedy je otworzyliście?Zastanawiał się dłuższą chwilę.Byli coraz niżej i grunt zrobił się lekkopochyły.Co jakieś dziesięć metrów słaba jarzeniówka w metalowej osłoniebrzęczała pod sufitem.Cała ta wędrówka wydawała się Chess zupełnienierealna.Idąc pod ziemią w tej zimnej, wilgotnej betonowej rurze śmierdzącejpleśnią, miała wrażenie, że ściany zamykają się nad nią, jakby chciały jąpołknąć i zamienić w jeszcze jedną rdzawą plamę na chropowatej: powierzchni.- Trzy lata temu, może cztery? - odparł wreszcie Lex.- To wygodne.Niktnie widzi, dokąd idziesz, nikt nie wie, gdzie jesteś.- Są pod całym miastem? Wszędzie?- Zadajesz za dużo pytań.Ta wiedza nie jest ci potrzebna.Była, bo to mogłoby wyjaśnić, jak ktoś zdołał tak szybko zniknąć zlotniska Chester piątkowej nocy.- Po prostu byłam ciekawa.Może wpadnę kiedyś do ciebie na pogawędkę.- Chcesz pogadać, dzwoń.- Przystanął.- Podzielisz się ze mną sekretem,to ja ci powiem, co wiem.Błysk w jego oczach zdecydowanie nie miał nic wspólnego z lotniskiem.Wbrew sobie poczuła, jak zaczyna ją ogarniać podniecenie.Lex był dokładnie wjej typie: przystojny, arogancki, całkowicie skoncentrowany na sobie, tak samogrozny dla niej jak jej cepty i równie pociągający.- Nie ma takiej opcji.- Jak chcesz, tulipanku.Przyspieszył musiała prawie biec, żeby dotrzymać mu kroku.Może i niebyt najbezpieczniejszym towarzystwem na świecie, ale lepsze takie niż żadne.Dotarli do miejsca, gdzie tunel rozgałęział się na trzy.Lex skręcił w prawy korytarz, nic zwalniając tempa.- Skąd wiesz, dokąd iść?Nie odpowiedział, tylko zaczął pogwizdywać.No cóż, trudno.Kawałek dalej znów skręcili, tym razem w lewo.- Długo jeszcze będziemy na dole?- Dopóki nie dojdziemy tam, gdzie idziemy.- Niezbyt konkretna odpowiedz.- Innej nie usłyszysz - mruknął.Ale przynajmniej przestał gwizdać.Chociaż to wcale nie było takie dobre.Ledwo odgłosy ich krokówucichły, stłumione przez mech i pokrywający ziemię, do uszu Chess dotarł innydzwięk.Niski, brzęczący, szemrzący jak odległy śmiech.- Co to za dzwięk? - spytała z niepokojem.Lex zatrzymał się.- Chcesz gadać czy dojść do domu?- Chcę wrócić do domu, ale.czekaj.- Zacisnęła palce na jego twardymbicepsie, kiedy spróbował się odwrócić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Obe, LD, Duchy, Obe Experiences R. Peterson
- Ch. Feehan 13 częć MROKU DARK DESTINY CAŁOĆ
- Black Jenna Nikki Glass 01 Dark Descendant [całoć](1)
- Savannah Russe The Darkwing Chronicles 01 Beyond The Pale Całoć
- Anderson Evangeline Gypsy Moon Cygański Księżyc Całoć
- Matthews Sadie Obietnice po zmierzchu całoć (nieof. tłumaczenie )
- Alice Borchardt 01 Noc Wilka Całóć
- E. Langlais Lucifer's Daughter CAŁOĆ PL
- Alice Borchardt Noc Wilka Całóć(1)
- Marsden Victor Emile, The Protocols of the Learned Elders of Zion
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- apo.htw.pl