[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pewnie to, na co zasłużyłam.Tucker potrząsnął gniewniegłową.- Nikt nie zasługuje na takie traktowanie.Jednak Mary Elizabeth już go nie słuchała.Przed oczami stanęłojej sześć długich, nieszczęśliwych lat małżeństwa i pojęła, dlaczegomusiała przejść przez to wszystko.- Poza tym dużo się nauczyłam.Nagle musiałam wydorośleć i tobyła solidna szkoła życia.I teraz wiem, że jeśli kiedykolwiekzdecyduję się na małżeństwo, to z kimś sprawdzonym i pewnym.Tucker poczuł na sobie jej wzrok.- To nie mogę być ja - rzucił.Zadrżała, słysząc pewność, która przebijała z jego tonu.- Wiem o tym - westchnęła, zadowolona, że nie widzi łez, któreznowu napłynęły jej do oczu.Tak, jednak King miał rację, musiała to przyznać.I to w dwóchsprawach.Po pierwsze naprawdę chciała wrócić do Tuckera.A powtóre wcale na to nie zasługiwała.112Anulaouslaandcs Tucker włączył silnik.- Bo gdybyś jednak tego chciała, to powinienem cię w tej chwiliodwiezć do hotelu - powiedział.- Między nami nigdy nie będzie takjak dawniej.- Ale bądz przynajmniej moim przyjacielem - szepnęła błagalnie.Tucker uśmiechnął się, a potem skręcił w stronę swojego domu.- Już jestem - powiedział.-I chyba zawsze nim byłem.Wcale nie tak łatwo jest być jedynie przyjacielem MaryElizabeth, pomyślał Tucker trochę pózniej.Dał jej zmianę pościeli,ręcznik i wskazał drzwi do pokoju gościnnego, a sam natychmiastposzedł do kuchni i wyjął piwo z lodówki.Najchętniej też by do niejwskoczył, żeby trochę ochłodzić rozpalone zmysły.Deklaracja, że nigdy nie zdecyduje się na małżeństwo z MaryElizabeth, miała być czymś w rodzaju ostrzeżenia zarówno dla niej,jak i dla niego.Mimo wszystko Liz była przecież główną podejrzanąw bardzo poważnej sprawie.Musiała też w najbliższym czasie zająćsię pogrzebem i w ogóle zastanowić się nad przyszłością.Czypowinna odgrywać zbolałą wdowę, czy też szczerze wyznać, jakwyglądało jej małżeństwo z Larrym? Wbrew pozorom miała jeszczewybór.Nawet w najlepszych rodzinach zdarzają się kłótnie, a Powellna pewno nie zapomni jej tego uzmysłowić.Od niej będzie zależało, czy zechce dalej brnąć w kłamstwa iciągnąć grę pozorów.113Anulaouslaandcs Tucker wiedział, że najgorsza prawda jest zawsze lepsza odnajładniejszego fałszu.Kiedy raz zacznie się kłamać, w zasadzie niemożna przestać.Z drugiej strony rozumiał, że Liz wolałaby, by La-rry'egozapamiętano jako błyskotliwego polityka, a nie jako niewiernegomęża.Tucker był coraz bardziej wściekły, że zgodził się grać rolęprywatnego detektywa.Mary Elizabeth nie zdawała sobie z tegosprawy, ale on wiedział, że będzie musiał poznać wszystkie, nawet tenajobrzydliwsze tajemnice Lawrence'a Chandlera.Liz wiedziała ozdradach męża, ale jak na przykład zareaguje na wieść, że Chandlermiał z którąś kochanką nieślubne dziecko? A jeśli się załamie?Tucker usiadł z piwem na kanapie w salonie i próbował oglądaćtelewizję.W końcu poczuł się jednak na tyle zmęczony, że wziąłzimny prysznic i zasnął.W swojej sypialni, co uważał za duży sukces.Obudził go zapach kawy dobiegający z kuchni, a takżepobrzękiwanie talerzy i sztućców.Spojrzał na zegarek.Dochodziłaósma.Spał tak mocno, że w ogóle nie słyszał,co się dzieje w domu.Amusiało dziać się dużo, bo kiedy pociągnął nosem, poczuł zapachciasta z cynamonem.Aż skoczył na równe nogi, kiedy pomyślał, co to oznacza.Daisy! Szybko narzucił na siebie ubranie i skierował się do kuchni,spodziewając się, że zastanie tam kolejne zwłoki.114Anulaouslaandcs Ale w kuchni nie było Daisy.Mary Elizabeth skończyła właśnierozkładanie talerzyków i sztućców i zaczęła kroić ciasto przyniesioneprzez Annę-Louise Walton, miejscową panią pastor.- O, Tucker.Już wstałeś - ucieszyła się Liz.- Popatrz, codostaliśmy od Anny-Louise.Pani pastor pokręciła głową.- Nie, nie, to ciasto od Daisy.Ja je tylko przyniosłam.Najpierwnakarmić, żeby uśpić czujność, a potem uderzyć, pomyślał Tucker.- Sprawdziłaś, czy nie ma w nim arszeniku? - zapytał.Anna-Louise pokręciła z dezaprobatą głową.- Głupie dowcipy - rzuciła.Tucker rozłożył ręce.- Przepraszam, ale moja siostra nie kryje, że nie życzy sobieobecności Liz w moim domu.Pani pastor pokiwała głową.- Tak, ja też to zauważyłam.Rozmawiałyśmy długo o tejsprawie.- I przyjechałaś, żeby podzielić się wnioskami? - kpił z niejdalej.Jednak kobieta pokręciła poważnie głową.- Wpadłam, żeby spytać, czy mogę w czymś pomóc.- Rozmawiałyśmy o pogrzebie - wtrąciła Mary Elizabeth,podsuwając mu talerzyk z ciastem i łyżeczkę.- Anna-Louise zgodziłasię poprowadzić całą ceremonię.Tucker chciał powiedzieć, że wątpi, by kościół w Trinity Harborpomieścił tych wszystkich polityków i dziennikarzy, którzy będą115Anulaouslaandcs chcieli wziąć udział w uroczystościach żałobnych, ale w porę ugryzłsię w język.Nie wspomniał też, że wątpi, aby Anna-Louise nadawałasię na medialną gwiazdę.Skinął tylko głową, a potem próbował jeśćciasto łyżeczką, lecz szybko zrezygnował i wziął kawałek do ręki.Nie zamierzał też udawać, nawet przed panią pastor, że śmierćLawrence'a Chandlera bardzo nim wstrząsnęła.- Dobrze, zostawię was teraz same - rzekł, skończywszy ciasto.Wypił trochę kawy, która nie bardzo mu smakowała o tej porze.-Chciałbym podjechać jeszcze na posterunek i sprawdzić parę rzeczy wnaszym komputerze.- Związanych z Larrym? - spytała Mary Elizabeth.- Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl