[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byliśmy dostatecznie podobni do Branda, bym poznał ten szczególny rodzaj lęku, którego nic więcej nie może wywołać.Ale tak, to było istotne.Niewazne z jakich powodów, to on działał.Księżyc stał teraz wyżej, a jego wizja nakładała się na mój wewnętrzny obraz komory Wzorca.Chmury sunęły poniebie i kłębiły się coraz bliżej księżyca.Pomyślałem, czy nie ostrzec Benedykta, ale to by go tylko rozproszyło.Tir-na Nog'th płynęło nade mną jak nadnaturalna arka po morzach nocy.I nagle Brand już tam był.Dłoń odruchowo sięgnęła do rękojeści Grayswandira, mimo iż wiedziałem, że Brand stoi naprzeciw Benedykta,po przeciwnej stronie Wzorca, w mrocznej komorze na niebie.Opuściłem rękę.Benedykt natychmiast zauważył obecność intruza i odwrócił się, by stanąć z nim twarzą w twarz.Nie próbowai sięgać po broń.Po prostu przyglądał się naszemu bratu ponad Wzorcem.Najbardziej się bałem, że Brand znajdzie sposób, by zjawić się tuż za Benedyktem i wbije mu sztylet w plecy.Ja wolałbym tego nie próbować, gdyż nawet w chwili śmierci odruchy Benedykta mogą wystarczyć, byzlikwidować napastnika.Najwyrazniej Brand nie był aż tak szalony.Uśmiechnął się.- Benedykt - mruknął.- Zabawne.Ty.Tutaj.Klejnot Wszechmocy płonął mu na piersi.- Brandzie - powiedział Benedykt.- Nie próbuj tego.Nie przestając się uśmiechać, Brand odpiął pas z mieczem i pozwolił, by broń upadla na podłogę.- Nie jestem durniem, Benedykcie - stwierdził, gdy ucichły echa.- Nie urodził się jeszcze człowiek, który mógłbyci stawić czoło z mieczem w ręku.- Nie potrzebuję miecza, Brandzie.Brand ruszył wołno wzdłuż brzegu Wzorca.- A jednak nosisz go jako sługa tronu, gdy mógłbyś być królem.- Ta funkcja nigdy nie zajmowała wysokiego miejsca na liście moich ambicji.- To prawda.- Zatrzymał się w pół drogi.- Lojalny, nie dbający o własne korzyści.Nic się nie zmieniłeś.Szkoda,że tata tak dobrze cię uwarunkował.Mógłbyś zajść wysoko.- Mam wszystko, czego chcę - odparł Benedykt.- Tak wcześnie zostałeś przycięty, zduszony.- Nie przekonasz mnie, Brandzie.Nie zmuszaj mnie, bym cię skrzywdził.Wciąż z uśmiechem na twarzy Brand ruszył znowu Powoli.Co próbował osiągnąć? Nie rozumiałem jego strategii.- Wiesz, że potrafię robić to, czego inni nie mogą - oświadczył.- Jeśli jest coś, czego zawsze pragnąłeś i sądziłeś,że nie możesz zdobyć, teraz masz szansę.Powiedz, co to, a przekonasz się, że byłeś w błędzie.Nauczyłem się rzeczy, wktóre byś nie uwierzył, Benedykt uśmiechnął się, co było raczej rzadkością.- Wybrałeś złe podejście - zauważył.- Zawsze mogę przejść do tego, czego pragnę.- Cienie! - parsknął Brand i znów się zatrzymał.- Każdy z nas potrafi schwycić widmo! Ja mówię orzeczywistości! Amber! Władza! Chaos! To nie zmaterializowane sny! Nie drugi gatunek!- Gdybym chciał czegoś więcej, niż mam, wiedziałbym, co robić.Nie robię tego.Brand zaśmiał się.Znów podjął marsz.Przebył już ćwierć obwodu Wzorca.Jego głos huczał.Klejnot zapłonąłjaśniej.- Jesteś głupcem, jeśli z własnej woli nosisz łańcuchy! Ale jeśli przedmioty nie budzą w tobie chęci posiadania,jeśli nie pociąga cię władza, to może wiedza? Do końca poznałem sztukę Dworkina.Od tego czasu poszedłem dalej i drogozapłaciłem za wgląd w mechanizmy wszechświata.Możesz go mieć za darmo.- Będzie miał swoją cenę - stwierdził Benedykt.- Cenę, której nie chcę płacić.Brand potrząsnął głową i odgarnął włosy.Obraz Wzorca zafalował lekko, gdy strzęp chmury przesłonił księżyc.Tir-na Nog'th przyblakło, by po chwili zogniskować się ponownie.- Ty naprawdę tak myślisz - Brand widocznie nie dostrzegł chwilowego przygaszenia.- Nie będę więcej wystawiałcię na próbę.Musiałem jednak sprawdzić.- Zatrzymał się znowu i spojrzał.- Jesteś zbyt dobrym człowiekiem, by sięmarnować w tym bałaganie, bronić czegoś, co już się rozpada.Ja zwyciężę, Benedykcie.Zetrę Amber i zbuduję go nanowo.Wymażę stary Wzorzec i nakreślę własny.Możesz mi pomóc.Chcę, byś stanął przy moim boku.Zamierżamstworzyć doskonalszy świat, z łatwiejszym dostępem do Cienia.Zamierzam połączyć Amber z Dworcami Chąosu.Zamierzam rozciągnąć tę dziedzinę na cały Cień.Będziesz dowodził naszymi legionami, największą potęgą militarną, jakakiedykolwiek powstała.Mógłbyś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Gwiezdne Wojny 052 X WINGI Zelazna pieisc Aaron Allston 2
- Prus Edward Rycerze żelaznej ostrogi. Oddziały wojskowe UPA(1)
- 54. X Wing 6 Aaron Allston Zelazna Piesc upload by herbatniq
- Dębski Rafał Komisarz Wroński 02 Żelazne kamienie
- 056. Aaron Allston X Wingi VI Żelazna Pięœć
- Bly Robert Zelazny Jan, Rzecz o mężczyznach(2)
- Masterton Graham Droga żelazna
- Penrose Roger Makroswiat, mikroswiat i ludzki umysl
- Konopka Beata Błękit paryski
- praca+dyplomowa.ewa+wydruk+%282%29
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- diakoniaslowa.pev.pl