[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Proszę bardzo.- W najbliższym czasie nie wyjeżdża pan z Warszawy?- Nie.Nigdzie się nie wybieram.Do widzenia.Pilot pożegnał się i wyszedł energicznym sprężystym krokiem.Nie widać było ponim początkowego przygnębienia.Grabicki zatrzymał magnetofon.- Nie podoba mi się ten facet - powiedział krzywiącsię.- Bardzo mi się nie podoba.- Czy myśli pan, panie kapitanie, że.?- Na razie nic nie myślę.Zresztą o tym wszystkim pogadamy sobie innym razem.Teraz musimy zabrać się do roboty.- Do roboty? - zdziwił się porucznik.- Oczywiście.Przecież nie zdążyliśmy jeszcze solidnie przeszukać mieszkaniaWysznackiej.Specjalnie zostawiłem tam Pastusiaka, żeby komuś nie przyszło dogłowy zatrzeć jakieś ślady czy też zabrać jakieś listy.- Badania daktyloskopijne zostały dokładnie przeprowadzone - zauważył porucznik.Grabicki machnął ręką.- Odciski palców to jeszcze nie wszystko.Oczywiście, że w niektórych wypadkach tobardzo cenny materiał dowodowy, ale czasami tak się zdarza, że człowiek zupełnieniewinny zostawi swoje linie papilarne tam gdzie nie trzeba.No., ale nie traćmyczasu.Jedziemy.62Sierżanta Pastusiaka zastali na posterunku.Ustawił sobie pod drzwiami składanekrzesełko, z którym się nigdy nie rozstawał, i czytał jakiś  kryminał".Był tomężczyzna czterdziestokilkuletni, średniego wzrostu, mocno zbudowany,grubokościsty.Twarz okrągła, rumiana, sugerowała pogodne usposobienie.Irzeczywiście, nikt nigdy nie widział, żeby Pastusiak czymś się martwił czy byłprzygnębiony.W najtrudniejszych sytuacjach życiowych zwykł mawiać:  Jest zle, alemogłoby być gorzej.Grunt się nie przejmować".- Czy nikt się nie chciał zobaczyć z Wysznacką? - spytał Grabicki.- Nikt, obywatelu kapitanie. - W porządku.Czy mielibyście ochotę pomóc nam w przeszukaniu mieszkania?- Właśnie o tym myślałem.- Miewacie bardzo rozsądne myśli.Chodzmy.Przeszukanie niewiele dało.Widaćbyło, że mieszkanieod dawna jest niezamieszkane i że jego właścicielka była w trakcie rozpakowywaniaswych solidnie wyglądających waliz.Sukienki, spodnie, bielizna, kosmetyki,najrozmaitsze drobiazgi, suszarka do włosów, słowem wszystko, co kobieta zabieraze sobą, udając się w dalszą podróż.W drugiej walizce były książki, papiery, listyoraz różne narzędzia i przybory lekarskie.Poza lancetami żadnych noży anisztyletów.Grabicki zainteresował się korespondencją.Było parę listów z Warszawy,podpisanych Maria, dwa listy od Piotra, także z Warszawy, i jeden list pisany pofrancusku i podpisany Ali Selim Tahelen.Grabicki nie znał francuskiego.Zwrócił się do porucznika.- Zdaje mi się, kolego, że wy parle franse.- Owszem, mówię po francusku - przytaknął Stasiewicz.- To może przetłumaczycie tę epistołę.- O, jaki wytworny papier listowy! - zachwycił się porucznik i zaczął tłumaczyć:63List zaczynał się niezwykle pretensjonalnymi zachwytami nad urodą Magdaleny.Takie sformułowania jak:  Naj-cudniejszy ze wszystkich kwiatów świata". Nigdyniega-snąca gwiazdo",  Królowo moich snów",  Boska zjawo" powtarzały się pokilka razy.Potem następowały równie patetyczne wyznania miłosne.A nazakończenie pojawiły się grozby. Odrzuciłaś moją miłość.Wiedz, że to jest uważanew naszym rodzie za bardzo ciężką zniewagę.Jeszcze żadna kobieta nie ośmieliła sięmnie odtrącić.Wiem, że jedziesz do swojego kraju, do Warszawy.I ja także będę wWarszawie i zażądam od ciebie ostatecznej decyzji, Biada ci, jeśli nie zgodzisz sięzostać moją żoną.Strzeż się.Kocham cię i będziesz moją albo niczyją".Ali SelimTahelen.Grabicki ze zdumieniem spojrzał na porucznika. - Czy jesteście pewni, że dobrze zrozumieliście ten tekst?- Oczywiście - zapewnił żywo porucznik.- Znam dobrze język francuski.Mojamatka jest rodowitą Francuzką.Przetłumaczyłem wszystko, słowo po słowie, bardzodokładnie.- Zdumiewające - pokręcił głową Grabicki.- Zupełnie jak z jakiegoś szmirowategofilmu.Wprost trudno w to wszystko uwierzyć.- Ludzie Wschodu uwielbiają kwiecisty styl - zauważył Stasiewicz.Grabicki ciągle jeszcze nie mógł ochłonąć z wrażenia.- Bajka z tysiąca i jednej nocy, jak mi Bóg miły.To jest numer nie z tej ziemi.- To jest numer z kraju szejków i maharadżów - dodał porucznik.- Co robimy z tymfantem? Nie jest wykluczone, że ten Ali Selim Tahelen przebywa jeszcze wWarszawie.- Właśnie - przytaknął Grabicki.który przestał się dziwić i przystąpił do konkretnegodziałania.- Trzeba natychmiast zawiadomić wszystkie punkty graniczne, porty orazlotniska.Musimy tego szejka za wszelką cenę zatrzymać, jeżeli oczywiście już nieprysnął.Ja się zaraz tym zajmę, a wy pobiegajcie po hotelach.Może wam się udaznalezć gdzieś faceta.- Czy mam go sprowadzić do komendy? - spytał porucznik.- Byłoby bardzo dobrze, ale taka możliwość wydaje mi się mało prawdopodobna.Jeżeli to rzeczywiście jakiś szejk, to odmówi, a siłą nie możemy go brać.- Zabierzcie ze sobą na wszelki wypadek Pastusiaka.Gdyby wam się udało znalezćtego Araba, to niech go Pastusiak pilnuje.A wy zaraz się ze mną komunikujcie.- Mam dzwonić do komendy?- Tak.Będę siedział w komendzie do póznej nocy.Chciałbym jeszcze porozmawiać zpierwszą narzeczoną Szczerbińskiego.- Z Joanną Markowską? Z tą dziennikarką?- Właśnie.- Nabieramy cholernego tempa - uśmiechnął się porucznik.Grabicki przyjacielsko poklepał go po ramieniu.- Tak trzeba, kolego, tak trzeba.W podobnych sytuacjach szybkie działanie to połowa sukcesu.Najlepiej rozpracowywać sprawę na gorąco.Joanna oglądała program telewizyjny, popijając koniak.Telefon zadzwoniłparokrotnie zanim podniosła słuchawkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl