[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A gdzież jest Linkeus ? - zapytał Jazon. - Poszedł na zwiady, czy prędko wojsko na nas napadnie.Otóż i on.- Atak odłożono - oznajmił Linkeus z daleka.- Król nie ma teraz czasu myślećo nas.Znalazł syna, Apsyrtosa, zamordowanego przy ognisku domowym, i teraz goopłakuje.- O Apollinie! A któż go zabił?- Przypuszczają, że jest to zemsta królewny Chalkiope za męża, Fryksosa,którego Ajetes zabił, kiedy narodziny Apsyrtosa dały mu następcę tronu w prostejlinii.Jazon spojrzał na Medeę; stała spokojnie, panując nad sobą całkowicie, leczbyła blada jak trup; a kropla krwi nad brwią wydawała się jeszcze jaskrawsza naśmiertelnie bladym czole.Argonauci patrzyli na Jazona pytająco; czekali, że Medea odejdzie i że będąmogli udać się w drogę.Jazon zauważył ich zdumienie: - Możemy płynąćnatychmiast - rzekł - wszystko gotowe; mamy już runo, a żonę swą, Medeę,zabieram oczywiście ze sobą.- %7łonę ? - powtórzył Peleus ze zdumieniem - kiedy zdążyłeś się ożenić ?- Zeszłej nocy, przy ołtarzu Hekate.- Hekate - powtórzył Orfeusz w zamyśleniu.- Bogini nie byle jaka.Winszuję.- Winszuję - powiedział Peleus, a potem inni, lecz jakoś niechętnie.- Alejeżeli ona ma z nami jechać, trzeba spuścić schodki; pójdę zarządzić.Uchwyciwszy się burty Argo, wdrapał się na pokład: za nim poszli towarzysze,zostawiając Jazona i Medeę samych.Oboje milczeli.Lecz zamiast schodków zszedł do nich inny towarzysz, Telamon.Najbliższyprzyjaciel Heraklesa, był, podobnie jak tamten, prosty i popędliwy; Jazon lubiłgo szczególnie za jego szczerość.138- Jazonie, na dwa słowa.Jazon zbliżył się do niego.- Jazonie, widzisz sam, że my, twoi przyjaciele, nie pochwalamy twegopośpiesznego małżeństwa.Posłuchaj naszej rady, póki nie jest za pózno: odeślijbarbarzynkę do ojca.- Byłoby to z mej strony barbarzyńską niewdzięcznością - odparł Jazon zgoryczą - bez jej pomocy nie zdobyłbym runa.- W tych warunkach ta zdobycz nie ma znaczenia.Oddaj czarodziejce fatalnezłoto i niech z nim wraca do Ajetesa.- Nie mogę: przysiągłem.Bez słowa odpowiedzi Telamon wrócił na pokład; po kilku chwilach spuszczonoschodki, po których weszła Medea, a za nią Jazon ze złotym runem.Wkrótce Argoruszyła w powrotną drogę po zalanych księżycowym światłem zielonych falachEuksynu.Noc była cicha; Jazon i Medea rozłożyli się na pokładzie.Lecz rycerzdługo nie mógł zasnąć: wraz z pluskiem wioseł słychać było płacz pogrzebowy zpałacu Ajetesa, a szumiący w linach wiatr wyraznie szeptał smutne słowo: nigdy,nigdy!20.PeliadyNiewielką garstkę Argonautów dowiózł Jazon z powrotem do Jolkos; inniwylądowali tam, gdzie komu było wygodniej.Zresztą i ta garstka śpieszyła każdydo swego kraju, wymawiając się od gościny swego wodza i przyjaciela pod różnymiwymówkami.Wymówki były różne, ale przyczyna jedna, i Jazon dobrze to wiedział.Ajson i Alkimede - tak się nazywała matka Jazona - ucieszyli się serdecznie zpowrotu syna, którego już uważali za przepadłego; mniej serdecznie z nowejsynowej, ale pogodzili się z nią, gdy Jazon opowiedział, co dla niego zrobiła.Opowiedział im wiele, lecz nie wszystko.Medea zachowywała się skromnie, pilniedoglądała starca, dogadzała świekrze, tak iż w końcu oboje ją polubili.Przy pierwszej sposobności Jazon udał się do Peliasa ze swą złotą zdobyczą: -Spełniłem twe żądanie - rzekł - spełnij więc i ty swe zobowiązanie.Pelias podziękował młodemu bohaterowi, pochwalił go, kazał odnieść runo doskarbca, co zaś do oddania władzy oświadczył, że uczyni to, ale potrzeba mujeszcze trochę czasu na ukończenie zaczętych spraw.Jazon się zgodził, lecz czasten przeciągał się w nieskończoność.Chytry Pelias podczas jego nieobecnościprzeciągnął na swoją stronę wielu jego zwolenników139 za pomocą pochlebstw i obietnic; teraz działał jeszcze skuteczniej, zapytującpozostałych, czy pragną mieć za królowę barbarzynkę, i - jak powiadają -czarownicę.Niewielu godziło się na to.Tymczasem dorastał syn Peliasa, Akastos,i lud przyzwyczaił się widzieć w nim następcę tronu; jednym słowem, Jazon sięprzekonał, że teraz, po wyprawie do Kolchidy, jest bardziej oddalony od władzy,niż kiedy wrócił z groty Chejrona.Minęło kilka lat, podczas których umarli Ajson i Alkimede, a Jazonowi i Medeiurodzili się, jeden po drugim, dwaj piękni synowie.Dzieci zbliżyły rodziców;Jazon często radził się żony i zawsze był zadowolony z jej mądrych rad.Brałaona również żywy udział w jego staraniach o zdobycie tronu.Wiedziała, że byłasama główną przeszkodą, lecz właśnie dlatego uważała za swój obowiązek pomócmężowi.- Barbarzynka, czarownica - mówiła do siebie - niech tak będzie.Spełnięich oczekiwania!Posiadając dar zjednywania sobie ludzi, zaprzyjazniła się z córkami samegoPeliasa.Tylko najmłodsza, Alkestis, jeszcze dziewczynka, stroniła od niej zobawą; trzy starsze chętnie ją odwiedzały i przyglądały się jej zajęciomgospodarskim.Wiedząc, że jest czarodziejką, prosiły ją o pokazanie im swejsiły.Lecz Medea odmawiała.- Wcale nie jestem taka mądra- mówiła.- WaszaTesalia słynie ze swych czarownic, zwróćcie się do nich, są o wiele potężniejszeode mnie.- Lecz Peliady nie dawały jej spokoju: tamte były wstrętne starewiedzmy, których się bały.- Cóż robić, pokażę wam jedną rzecz - powiedziała wreszcie Medea.Rozpaliławielki ogień i postawiła na nim trójnóg z głębokim, pojemnym kotłem.Napełniwszygo wodą wrzuciła weń garść potężnego ziela, które zeszłej nocy zerwała wsąsiednim lesie.Następnie kazała sprowadzić starego, słabego barana, zarżnęłago, wypuściła z niego całą krew, pokrajała mięso na części i wrzuciła do wrzącejwody [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl