[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeśli za trzy miesiące będziesz nadal zainteresowany, zarezerwuję cimiejsce w pierwszym rzędzie.- Nieważne.- Zmarszczyłam brwi.- Gdzie jesteśmy teraz?- W Iowa - powiedziała Anika.Nachmurzyłam się.- Ale dlaczego akurat w Iowa?- Właśnie.- Connor z kpiącą powagą pokiwał głową.Adne westchnęła.- Akademia przenosi się po całym świecie.Teraz jest w Iowa.Potembędzie we Włoszech.W myślach zawirował mi ziemski glob.Jak ja się tutaj dostałam?- Nie mamy teraz czasu na takie lekcje.- Anika wykonała gest w stronęAdne.- Na to przyjdzie pora potem.- Słuszna uwaga.Adne, po prostu otwórz już to przejście - ponagliłConnor.- Nigdy nie radziłem sobie dobrze z czekaniem, dostaję od tegowypieków.- Może to ci poprawi urodę - mruknął Silas.Ze stosu papierów wyjąłteczkę.Jak się orientował w tym bałaganie, nie miałam pojęcia. - Tu jest kolejna przesyłka dla Granta.- Rzucił teczkę Connorowi niczymkrążek frisbee.- Postaraj się jej nie zgubić.Connor złapał rzucone mu papiery.- Dzięki.- O co chodzi? - Popatrzyłam na Shaya.Nijak nie mogłam się połapać wtej dziwnej rozmowie.- Ariadnę jest Tkaczką portali - wyjaśnił Monroe.- To najważniejszezadanie, jakie może dostać Poszukiwacz.Najważniejsze zadanie.Przyjrzałam się Adne.Mogłabym przysiąc, że niejest starsza od Ansela.- Ona prowadzi naszą misję?- Nie prowadzi - sprostował Monroe.- Tylko tka.- A nie jest troszeczkę.za młoda? - Nie miałam pojęcia, na czym polegato całe tkanie, ale jeśli miało kluczowe znaczenie dla naszej misji, towolałam, żeby zajmował się nim ktoś z odrobiną doświadczenia.- Jak mówiłem wcześniej - Connor poklepał Adne po głowie - nasza małakoteczka przerosła wszelkie oczekiwania.- Daj mi po prostu robić swoje - mruknęła Adne, odsuwając się pozazasięg dłoni Connora.Ruszyłam w stronę Adne, chcąc się upewnić, czy rzeczywiście jest takdoświadczona, jak wszyscy twierdzili.Shay złapał mnie za ramię iodciągnął o kilka kroków.- Moim zdaniem lepiej to zobaczyć niż objaśniać.Adne wyjęła zza paskadwa wąskie szpikulce.- Co to jest? - zapytałam, zbierając się w sobie, w razie gdyby to jednakbyła broń.Adne spojrzała na mnie i uniosła brew, widząc moją obronną postawę.- To czółenka, narzędzia pracy Tkacza.Zobaczysz, co potrafią.Wzięła głęboki oddech i przymknęła oczy.A potem zaczęła się poruszać.Czółenka przecinały powietrze, a każdy szybki ruch pozostawiał po sobiebłyszczące pasmo światła. Dobiegły nas przypominające dzwon dzwięki.Całe ciało Adne poruszałosię w szalonym tańcu.Przykucała na posadzce i wyrzucała dłonie wstronę sklepienia, prowadząc czółenka ruchami, które przypominały jakąśzwariowaną odmianę gimnastyki artystycznej.Połyskujące pasmatryskające z czółenek zaczęły nakładać się na siebie warstwami.Dzwięki,które napełniały powietrze, tworzyły falujący chór bijących dzwonów.Ramionami przeszywała powietrze, jakby czółenka przesuwały się przezjakieś wielkie, niewidoczne krosna.Skomplikowany wzór świetlnychpasm jaśniał coraz bardziej, aż musiałam odwrócić wzrok.Fale dzwiękuzalewały pomieszczenie, a ja pomyślałam, że w tym oceanie muzyki iświatła mogłoby zatonąć.A potem wszystko się urwało.- Popatrz - szepnął Shay.Znów popatrzyłam na Adne.Stała, zdyszana, przed wielkim,migoczącym prostokątem.Wisiał w powietrzu jak arras utkany zeświatła, błyszczał i unosił się nad ziemią.Wstrzymałam oddech,podchodząc bliżej.Falujący prostokąt przedstawiał obraz: jakiś magazyn.Słabo oświetlone wnętrze zapełniały stosy skrzyń.- To tam idziemy? - mruknęłam.Adne pokiwała głową, nadal odzyskując oddech.- Niezłe tkanie.- Connor poklepał ją po ramieniu.- %7ładen problem.- Uśmiechnęła się i otarła pot z czoła.- No to co teraz robimy? - Wpatrzyłam się w jaśniejący przede mnąprostokąt.- To przejście - powiedziała Adne.- Po prostu przez nie przechodzisz.Popatrzyłam na świetlny portal.- Czy to boli?- Trochę łaskocze - odparł Connor z kpiącą powagą.Adne trzepnęła gopłaską stroną jednego ze swoich wrzecion. - Auć! - Connor potarł ramię.- W porządku, Cal - uspokoił mnie Shay.- To tak dostałem się doAkademii.Wiem, że to wygląda wariacko, ale jest bezpieczne.- Wariacko? - oburzyła się Adne.- Pięknie i wariacko.- Connor wyszczerzył do niej zęby.-Pójdę przodem.- Ależ proszę.- Nie chciałam się przyznać, że od tych jaśniejących drzwiwszystkie włosy na karku stawały mi dęba.Connor spokojnie wszedł prosto w zalany światłem prostokąt.Jegopostać na moment się rozmyła, a potem Connor stał już wśród skrzyń.Przystanął, przeciągnął się i ziewnął, a potem nagle zsunął spodnie ipokazał nam tyłek.- O Boże, Connor! - jęknęła Adne.- Shay, właz tam i go ugryz.- Ja przecież nie idę, pamiętasz? - Shay zaprotestował, ale się roześmiał.-A nawet gdyby, to nie ugryzłbym go w tyłek.- Może Calla to zrobi.- Adne uśmiechnęła się szeroko.- Raczej wątpię - mruknęłam, chociaż z drugiej strony musiałamprzyznać, że tyłek Connora wyglądał całkiem apetycznie.- Dość tego - ucięła Anika i krótko uściskała Lydię.-Powodzenia.- Tak jest - powiedziała Lydia i przeszła przez portal w samą porę, żebypłaską stroną sztyletu dać Connorowi klapsa w gołe pośladki, zanimzdążył uskoczyć.Adne wybuchła śmiechem.- No idz, Callo - zachęcił Monroe.- Adne pójdzie tuż za tobą.- Zaraz.- Shay mnie nie puszczał.- Co mamy robić, kiedy oni będą wVail? Siedzieć i przytupywać, póki nie będzie po wszystkim?- Nie.- Monroe podszedł do niego, łagodnie go ode mnie odciągając.-My mamy do wypełnienia nasze własne zadania. - Tak? - Shay zmarszczył brwi.- Odwiedzimy paru instruktorów Akademii - wytłumaczył Monroe.-1 tyich przekonasz, że nic złego się nie stanie, jeśli dopuszczą do swoichzajęć parę młodych wilków.A więc to oznaczał sojusz.Nie tylko będziemy walczyć z nimi ramię wramię.Będziemy z nimi trenować, uczyć się o ich świecie.Chociażpomysł był dziwny, mimo wszystko mi się podobał.Adne zaczęła przytupywać.- No chodz, Lilio.Staramy się otwierać i zamykać portale szybko.To niesklepowa wystawa.To przezwisko tak działało mi na nerwy, że pokazałam jej kły.Miałamcałkiem sporą satysfakcję, kiedy cofnęła się o krok.Zerknęłam na Shaya, a on uśmiechnął się do mnie bez przekonania.- Powodzenia.Odwzajemniając uśmiech najładniej jak umiałam, zamknęłam oczy iwstąpiłam w jaśniejący prostokąt.Connor nie do końca żartował, opisując doznania, jakie towarzysząprzekraczaniu świetlnego prostokąta.Choć raczej nie powiedziałabym, żeprzejście przez portal łaskocze, przez moment skóra mnie mrowiła,jakbym znalazła się w przestrzeni pełnej wyładowań elektrycznych.A wnastępnej chwili płuca napełniło mi stęchłe powietrze i usłyszałamśmiech Connora [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl