[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A co mówią, kto wygrał? - pytam.- Zależy od opinii na temat wysłannika.Większość twierdzi, że wygrała Lila, ale ja stawiam na ciebie.- Nadal stałam, kiedy nas rozdzielano, więc śmiem twierdzić, że masz rację.- Uśmiecham się.Wybucha śmiechem, wydając z siebie bulgoczący odgłos, który zawsze poprawia mi humor, nawet w najgorsze dni.- Totalna suka.W kawiarni bierzemy tace i przesuwamy się z kolejką.Kelnerka od dań głównych wrzuca mi na talerz pulchny kawałek kurczaka.- Musisz zachować siły - mówi, puszczając mi oko.Kobieta od warzyw daje mi pół porcji ryżu i groszku, prychając.Tak wygląda moje nowe życie wysłanniczki.Stałam się dziewczyną, którą się kocha albo nienawidzi.Tegan bierze tacę i idzie za mną do pustego stołu pod oknem.Michael zwykle przyłącza się do nas na lunch, ale jest teraz w siłowni na dodatkowych ćwiczeniach, bo na wieczór mamy plany.Jak tylko zajmujemy miejsca, Tegan korzysta z chwili prywatności i nie tracąc czasu, zadaje mi ważne pytanie:- Jak zeszła noc, jak twój pierwszy raz sam na sam z Valentine'em?- Trochę strasznie, jeśli mam być szczera.- Ja zawsze chcę szczerości.Zwłaszcza jeśli chodzi o Stary Ród.Wszystko, co robią, jest takie.wyrachowane.Myślę o Victorze i wiem, że to odnosi się także do niego.O co naprawdę mu chodziło, kiedy przyszedł do mojej sypialni? I dlaczego udzielił mi rady dotyczącej ojca?- Może następnym razem powinnam pojechać z tobą - stwierdza Tegan.- Zobaczyć go na żywo, to byłoby niesamowite.- Nie ma mowy.- Przestań.Mogłabym ci pomóc.Mogłabym nawet pomóc Agencji.Wychwyciłabym szczegóły, których tynie zauważasz.To znaczy, jesteś niezła, Dawn.Ale nie rozumiesz psychiki wampirów tak dobrze, jak ja.- Nie, Tegan - odpowiadam szorstko, żeby się zamknęła.- Nie wiesz, jaki on jest.Nie jest szczurem doświadczalnym, na którym można prowadzić badania.Uwierz mi.Jest rozczarowana, bawi się kurczakiem, lekko wydymając wargi, czym nic u mnie nie zwojuje.- Domyślam się, że nie powiedziałaś Michaelowi o przystojnym Strażniku Nocy - mówi po chwili.Wpatruję się w nią przez chwilę zdezorientowana, a po chwili dociera do mnie, że chodzi jej o Victora.Tak, racja, nie powiedziałam jej jeszcze, że nie jest żadnym Strażnikiem Nocy.Powinnam jej powiedzieć.Mogłaby przeprowadzić tę swoją ocenę psychologiczną i pomóc mi go rozgryźć.Ale za to rozgadałaby wszystkim, że wampir ze Starego Rodu kręci się po mieście.Równie dobrze mogłabym dać jej do tego megafon.Nie, muszę kontrolować tę informację i udostępnić ją tym, którym będę chciała, i wtedy, kiedy będę chciała.Więc słyszę swój głos:- Ach, to.W pewnym sensie obiecałam mu, że nasze spotkanie zachowamy w tajemnicy.- Oj, jasne.- Pochyla się.- Ale w tym rzecz.Dużo o tym myślałam i stwierdzam, że mam pewną lukę w pamięci.Odkąd wyszłyśmy z imprezy do chwili, gdy obudziłam się w samochodzie, przepuszczając nawet atak wampirów, o którym mi mówiłaś, wydaje mi się, że.nie wiem.Minęło za dużo czasu.Co robiłyśmy?- Po prostu jeździłyśmy.- Dławi mnie poczucie winy.Dlaczego jestem lojalna wobec Victora i okłamuję Tegan?- Więc nie wiesz, jak się z nim skontaktować? Poważnie?- Nie.- Chciałabym, żeby mógł z nami pogadać, na przykład w dniu kariery czy coś takiego.Akurat.- Ciekawe, czy w ogóle jeszcze go zobaczymy - zastanawia się.- Pewnie nie - kłamię.Dziewczyna może mieć nadzieję, prawda?Po szkole, kiedy wertuję kilka naukowych książek, które ma nasza szkoła, cieszę się, że mam czym zająć myśli.Powinnam była oddać projekt w zeszłym tygodniu, ale spędzałam więcej czasu z Rachel, przygotowując się do pierwszego samodzielnego spotkania z Valentine'em.Dziś mój nauczyciel historii, pan Chen, po prostu wręczył mi klucze do klasy i kazał mi ją zamknąć, jak skończę.Moja praca opisuje największe bitwy podczas wojny.Szczególną uwagę zwracam na Bitwę pod Samotnym Wzgórzem.Była to ostatnia bitwa, w której walczył mój brat, zanim wrócił do domu i dostał pracę w Works.Wypracowanie jest nie bardzo wygładzone i nie wszystkie źródła są poprawnie przytoczone.Dostanę trójkę, może czwórkę.Najważniejsze, że zaliczę.Spoglądam na zegarek.Pracowałam nad tą bzdurą dłużej, niż myślałam.Słońce zaczyna zachodzić.Michael pewnie już na mnie czeka w Daylight Grill.Chwytam aktówkę, kładę pracę na biurku pana Chena i ruszam do drzwi.Kiedy zamykam klasę i chowam klucz do kieszeni, dociera do mnie, że szkoła stała się straszna.Co chwilę słyszę echo kroków, może inny uczeń też został dłużej i chodzi po korytarzu.Gdzieś trzaskają drzwi, inne otwierają się, skrzypiąc.Mam wrażenie, że otaczają mnie duchy.Słyszę je i czuję, ale nikogo nie widzę.Dreszcz przebiega mi po kręgosłupie i czuję się niedorzecznie, że boję się tego miejsca.Mam przecież do czynienia z samym Valentine'em.Ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że jestem obserwowana.Dostaję gęsiej skórki na karku.Idę korytarzem spokojnym krokiem, większość świateł jest wyłączona, żeby oszczędzać prąd, kiedy szkoła jest nieczynna.Gdy podchodzę do drzwi prowadzących na zewnątrz, widzę, że są zamknięte na kłódkę.- Coś takiego - mówię głośno, potrząsając nimi.Muszę znaleźć inne wyjście.Wtedy właśnie to czuję: ruch, tuż za mną.Odwracam się i widzę kogoś patrzącego na mnie z końca korytarza, z którego właśnie przyszłam.Ma na sobie bluzę z kapturem naciągniętym na głowę tak, że całkowicie zasłania mu twarz.Jest brudny, pokryty czarną sadzą.Stoi i patrzy na mnie.Nasłuchuję odgłosów kogoś innego, kto mógłby mi pomóc, gdyby ten chłopak nie był zwykłym podglądaczem.Nic.Wokół panuje cisza.Przyspieszam kroku i ruszam innym korytarzem, niepewna, dokąd prowadzi, bo nigdy wcześniej tu nie byłam.To miejsce szybko może okazać się labiryntem, a im dalej się zabrnie, tym trudniej się wydostać.Zerkam za siebie, ale Kaptur nie idzie za mną.Czuję ulgę, ale przyspieszam kroku, aż skręcę za następny róg i.Tu jest.Patrzy na mnie z głębi korytarza, Słyszałabym go.Nawet gdyby znał skrót, usłyszałabym go.Chce mnie przestraszyć albo coś gorszego.Nie jest zbyt wysoki, więc może zdołam go pokonać.Ale zdecydowanie większe szanse mam w biegu.Rzucam się do ucieczki.Wybieram przypadkowe korytarze i biegnę, mając nadzieję, że nie okażą się ślepymi uliczkami.Biegnę z całych sił i nagle wpadam na ścianę.W każdym razie, tak mi się wydaje.Ląduję na tyłku, podnoszę wzrok i widzę Kaptura tuż przede mną.Uderzam go z całej siły, ale on nawet nie drgnie.Poruszał się tak szybko, że nie mogłam go prześcignąć.Milczy.Dobrze wiem, kim jest.Wampirem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl