[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Erik poczul ulge.Jezeli Saaur zamierzalby wszczac boj, nie przerzucalby sie z sierzantem kasliwymi uwagami - nie podczas zsiadania z konia.Kimkolwiek byl, przyjal, ze ma do czynienia z Nahootem i zadowolil sie wymiana obelg podczas zmiany oddzialow.-Mieliscie jakies klopoty z Gilani?-Nie - warknal oficer.- Nasi jezdzcy przepedzili kurdupli w gory na polnocy.Przejazdzka bedzie tak spokojna, ze mozecie sie zdrzemnac w siodlach.- Wjechal na most, ktory zatrzeszczal niepokojaco, ale wytrzymal, choc mocno sie wygial.Jaszczur wjechal do obozu, jakby nigdy nic.Erik znow w milczeniu zlozyl dzieki Ruthii za to, ze most wytrzymal.Rad byl tez, ze nie bedzie musial sprawdzac jego nosnosci po kilkakrotnym uzyciu przez Saaurow i ich rumaki.-Zwijac oboz! - ryknal de Longueville.- Za dziesiec minut kazdy ma byc w siodle i golow do wyjazdu!Erik zaczal sie uwijac, jak nigdy dotad - wszyscy czlonkowie kompanii robili zreszta to samo, wiedzac, ze kazda chwila zwieksza ryzyko popelnienia jakiejs pomylki, po ktorej trzeba bedzie wyrabywac sobie droge mieczami.Ravensburczyk wraz z depczacym mu po pietach Roo skoczyli do swego namiotu, gdzie zastali juz Bysia i Luisa.- Roo - polecil Erik - badz laskaw mnie spakowac.Ja popilnuje ludzi Nahoota.Roo powstrzymal sie od jakichkolwiek uwag na temat unikania roboty i rzekl po prostu: - Nie martw sie i zdaj wszystko na mnie.Erik ruszyl ku miejscu, gdzie czekalo dwudziestu ludzi Nahoota, i uslyszal, ze cos tam do siebie szepcza.Nie dajac im szansy na rozpoczecie procesu myslowego, ktory mogl zakonczyc sie wydaniem Saaurom ludzi Calisa, ryknal wedle najlepszych koszarowych wzorow de Longueville'a: - Zabierajcie sie do koni! Pierwszych szesc siodlac dla oficerow! Potem osiodlac konie dla pierwszego namiotu i odprowadzic je na miejsce, potem dla drugiego, trzeciego i tak dalej, az kazdy bedzie mial swego konia.Wtedy zbierzcie swoje manatki i tez na kon! Jasne?! - Zawarl w glosie tyle grozby, ile tylko potrafil.Przeslanie bylo zrozumiale: ani slowa, bo.Wszyscy zwawo rzucili sie do roboty, a kilku nawet skwitowalo jego ryki unizonym: - Tak jest, kapralu!Nie minela nawet minuta, gdy pojawil sie sierzant.- Gdzie nowi? - spytal.-Poslalem ich, by zajeli sie siodlaniem koni dla wszystkich.- odparl Erik.- A nimi zajme sieja sam.-Dobrze - kiwnal glowa de Longueville.Bez zbednych slow odwrocil sie i dolaczyl do Calisa i Greylocka.Dowodca Saaurow zdejmowal jakis zwoj z grzbietu jednego z jucznych koni, Erik odwrocil sie wiec, by przypilnowac ludzi Nahoota.Dwudziestka nowych zwawo uwijala sie wokol koni, usilnie starajac sie wygladac na bardzo zajetych, weterani tez zreszta nie spoczywali na laurach.Erik pobiegl ku miejscu, gdzie jego trzej kompani skladali namiot.Roo cisnal mu zlozone regulaminowo poslanie i reszte oporzadzenia.- Twoje zwinalem najpierw - powiedzial.Erik przyjal to z usmiechem.- Dziekuje - rzekl, lapiac siodlo i biegnac lam, gdzie nowi prowadzili konie.Wybral jednego i szybko go osiodlal, przytroczyl koc i juki, po czym dosiadl wierzchowca.Przejechal truchtem wzdluz linii, podczas gdy oboz jakby topnial w oczach.Skladano namioty, ktore wciskano w niewielkie plocienne torby, i wiazano razem, by zmiescily sie na grzbietach jucznych koni.Palisade rozebrano juz wczesniej i teraz wiazano razem paliki, by obciazyc nimi inne zwierzeta.Ludzie tkwili juz w siodlach i wyrownywali szeregi, w miare jak nowi doprowadzali kolejne konie.Jedyne rzeczy, ktore zostawiano Saaurom, to fosa, przedpiersie, brama, most i kilka ulozonych z kamieni palenisk.Erik patrzyl, jak jaszczury rozbijaja swoj oboz.Saaurowie szybko wzniesli dziesiec okraglych namiotow, uformowanych z trzcinowych plecionych pretow albo zgietych w polokrag drewnianych zeber okrytych skorami.Namioty byly tak male, ze Ravensburczyk ciekaw byl, jak tez jaszczury wlaza do srodka.Postanowil jednak, ze nie bedzie czekal, by to zobaczyc.i odwrocil sie ku swym podopiecznym.Nowi zebrali sie w szyk nie bez trudu, ale byli przynajmniej gotowi do wyjazdu.Gdy Calis dal rozkaz wymarszu, Erik podjechal blizej i obserwowal przejezdzajacych obok ludzi, swiadom tego, ze w slad za nimi spoglada takze dowodca Saaurow.W spojrzeniu bialych oczu z czerwonymi teczowkami bylo cos, co Erik uznal za podejrzliwosc, ale w koncu jaszczur podniosl lape i pomachal im na pozegnanie.Erik machinalnie i nie myslac o tym, komu odwzajemnia pozdrowienie, odpowiedzial podobnym gestem, po czym dal koniowi ostroge i zajal ostatnie miejsce w szeregu.Dziwne.- pomyslal, przejezdzajac przez most, ktory zostawiali Saaurom.- Jak rozstanie przyjaciol, ktorzy zycza sobie wzajemnie powodzenia w podrozy.Opusciwszy wzgorza, ktore gorowaly nad Rownina Djams, wjechali na obszar patrolowany przez oddzialki Saaurow.Choc zainteresowanie zielonoskorych moglo budzic wiele rzeczy, z pewnoscia jedna z nich nie byla kompania najemnikow z zielonymi opaskami, jadacych spokojnie i bez ociagania sie prosto ku glownemu ugrupowaniu armii.Kilka razy mijali pomniejsze obozy lub miejsca, gdzie znajdowali oznaki, ze niedawno tu obozowano.Calis doszedl do wniosku, ze Saaurowie i ich sojusznicy regularnie przeszukiwali caly teren, moze po to, by trzymac w szachu Gilanich, a moze po to, by niszczyc wrogie oddzialki, ktore moglyby powstrzymywac marsz zdobywcow na poludnie.Po tygodniu jazdy, podczas ktorej nikt ich nie zatrzymywal, trafili na pierwszy z wazniejszych strategicznie posterunkow - zbudowany z drewna i ziemi fort, w ktorym mogla stac liczna zaloga wraz z konmi.Z daleka wypatrzyl ich obserwator z wysokiej wiezyczki, wiec juz kilkaset krokow przed brama czekal na nich oddzialek Saaurow.Dowodca Saaurow bez zadnych wstepow warknal: - Rozkazy?-Mamy dolaczyc do glownego ugrupowania - rzekl Calis.-Coscie za jedni?-Wielka Kompania Nahoota - odpowiedzial de Longueville.Dowodca Saaurow wbil wzrok w twarz sierzanta, patrzyl nan przez chwile i rzekl: - Wygladasz inaczej.-Posiedz kilkanascie nocy na mrozie wsrod tych przekletych wzgorz - odparl szorstko de Longueville - kiedy pysk ci przypieka plomien ogniska, a dupa marznie od chlodu, to zobaczymy, czy sam nie bedziesz wygladal inaczej.Saaur stezal lekko, jakby nie spodziewal sie tak zuchwalej odpowiedzi, w tejze jednak chwili wtracil sie Dawar, jeden z bylych ludzi Nahoota: - Daj spokoj, Murtag.Nie mamy czasu na zabawy.Saaur odwrocil sie i mruknal: - Ciebie znam, Dawar.Powinienem zarabac was obu za zuchwalosc.-To kogo bys wtedy oszukiwal przy grze w kosci? Nastapila irytujaco dluga chwila ciszy, po ktorej stwor nazwany Murtagiem, wydal nagle z siebie rzenie, przypominajace dzwiek rzemienia przeciaganego przez srodek bebna.- Przechodz, synu dziwki.ale musicie obozowac na zewnatrz.W srodku jest troche tloczno.Jak przyjdziesz zagrac wieczorem, to wez z soba sporo zlota.Kiedy oddalili sie juz od posterunku kontrolnego, Erik podcial konia i podjechawszy do Dawara, spytal: - Co to byl za dzwiek?-Wedle nich to jest smiech - odparl najemnik - choc nielatwo w to uwierzyc.Murtag udaje twardziela, ale to tylko pozory.Owszem, gdyby zechcial, moglby cie przeciac na dwie czesci jednym ciosem, ale woli, bys sie przed nim trzasl i robil w portki.choc nie ma nic przeciwko, jesli odpowiesz mu obelgami.Wkurzaja go tylko ci, ktorych nie umie wyprowadzic z rownowagi.Gralem z nim dostatecznie czesto, by to zaobserwowac.Po kilku kolejkach robi sie z niego nawet dosc mily kompan.jak na jaszczura.Zna cala mase zabawnych historyjek.-Zarobiles na nagrode - usmiechnal sie Erik.Na twarzy Dawara pojawilo sie wyrachowanie.- Rozliczymy sie pozniej, kapralu.-Po oporzadzeniu koni - odparl Erik.Erik szybko przedarl sie do miejsca w szyku, ktore zajmowali Calis i de Longueville.- Powiedzialem Dawarowi, ze zarobil pare sztuk zlota - rzekl cicho do sierzanta.-No to sam mu zaplac - odpowiedzial de Longueville [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl