[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale nigdy nie wspominałaś o samotności. To nie jest coś, o czym się mówi.Nie można się nad tym rozwodzić,jeżeli masz wielkie marzenia do zrealizowania. Za każdym razem, kiedy chciałam cię z kimś umówić, protestowałaś. Nie chciałam się umawiać.Nie chciałam stałego związku.Miałam swójwłasny kalendarz, w którym nie było miejsca na męża i dzieci.Ty obrałaśdokładnie odwrotną drogę.Byłaś tak przekonana, że czegoś mi brakuje, żepewnie podświadomie wbiłam sobie do głowy, że wprost przeciwnie  mamwszystko, czego pragnę.I przez jakiś czas to działało.Cofnęła się o krok, po czym zawróciła w stronę Laury ze łzami w oczach. Wmówiłam sobie, że prawo mi wystarczy.Wmówiłam sobie, że nie mogętracić czasu na męża i dzieci.Jestem beznadziejną kucharką, bo na to też niemiałam czasu.Więc miałam swoją karierę, a sukces umacniał mnie wprzekonaniu, że wszystko układa się, jak należy.Byłam twardym adwokatem.Byłam dokładnie tak samo zimna, bezwzględna i imponująca, jak każdyadwokat mężczyzna w tym okręgu.Moi partnerzy postrzegali mnie jakjednego z nich.I właśnie tego chciałam. Otarła rękawem kącik oka. Alepotem zaczęły przychodzić takie chwile, na początku niezbyt często, kiedypragnęłam czego innego.Rozglądałam się wokół i widziałam, że wszyscy inniz tego korzystają: świat był połączony w pary, a ja tu tkwiłam sama jak palec. Jeszcze raz ściągnęła paskiem poły szlafroka, i to mocno. Problem polegałna tym, że w życiu, które sobie stworzyłam, naprawdę nie było miejsca na520RS męża albo dzieci.Ale czegoś mi brakowało.Ty nie wiesz, co znaczyprawdziwa samotność.Nie wiesz, co niosą ze sobą napady samotności:potworny ból, którego nie można zwalczyć, można tylko przeczekać.Daphne wyglądała, jakby zaraz miało jej pęknąć serce.Przemierzyładwoma susami krótki dystans do miejsca, w którym stała Laura. Niechciałam cię zranić  załkała. Na Boga, uwierz, że nigdy nie chciałam cięzranić.Ale on był samotny i ja też.Wydawało się, że znalezliśmy sposób narozwiązanie tego problemu.Laura ledwie mogła oddychać.Było coś w szklistym spojrzeniu oczuDaphne, coś w udręce wypisanej na jej twarzy i w zdesperowanym głosie, cowywoływało ciarki na plecach Laury. W porządku  powiedziała wymija-jąco. Fakt, że jesteś z Tackiem, to nie koniec świata.Daphne wykonała mały, ledwie dostrzegalny ruch głową.Zamrugałaszybko kilka razy.Przełknęła ślinę, potem zwilżyła usta językiem.Cienkimgłosem odezwała się znowu:  Jest miły. A więc to poważne? Bardzo go lubię. On też cię lubi? Nawet bardziej.Musi wracać do Bostonu.Chce, żebym pojechałarazem z nim.Odkładając urazy na bok, Laura uśmiechnęła się zachwycona.Oto jejnajlepsza przyjaciółka dzieli się z nią prawdziwie rewelacyjną wiadomością. Daph, to cudownie!Ten uśmiech wyraznie dodał Daphne odwagi.Nieco się rozluzniła. Niejestem pewna, czy mogę jechać.Całe moje życie związane jest z tymmiejscem.521RS  Kochasz go?Daphne pokiwała głową. Więc możesz jechać. Dobry Boże, ty nadal jesteś romantyczką! Po wszystkim, co ostatnioprzeżyłaś, to naprawdę godne podziwu. Dlaczego ty nie możesz się zdobyć na odrobinę optymizmu? Nie wiem.Nie potrafię.Miłość nie przezwycięży wszystkiego.Tak jużjest.Mam tutaj swoją kancelarię.Swój dom, przyjaciół. Jej oczyzachmurzyły się w ten szczególny sposób.Laura znów poczuła się nieswojo.Mam tu nie dokończoną sprawę do załatwienia. Więc dokończ ją. Daphne milczała, ale na jej twarzy malował się takismutek, że Laura chciała czym prędzej odwrócić się i uciec. Muszę już iść powiedziała. Dokończymy jutro?Daphne skinęła głową.Laura szarpnęła klamkę i wyszła w mrok.Nie oglądała się za siebie.Niechciała widzieć więcej tego smutnego spojrzenia, nie chciała zastanawiać sięnad jego przyczyną.Ale nie chcieć to jeszcze nie wszystko.Przez całynastępny tydzień, w najdziwniejszych chwilach dnia, jej myśli po raz kolejnyanalizowały wspomnienia, szukając faktów, które mogła przeoczyć,wskazówek, które mogła przegapić, informacji, które mogła w swej naiwnościopacznie zinterpretować.Miała ochotę porozmawiać z ludzmi  z DeeAnn,Elizą, nawet Christianem  ale nie chciała wyjawiać tego, przed czym samausilnie się broniła.Dlatego zachowała milczenie.I właśnie wtedyrozchorowała się Lydia.522RS Rozdział 29To Christian ją znalazł.Był tego dnia w Vermoncie i spontaniczniepostanowił ją odwiedzić, zanim uda się do Laury.W przekonaniu, że Lydia jestna nogach i krząta się po domu, prawdopodobnie szykując sobie obiad,przycisnął dzwonek, zanim skorzystał ze swojego klucza. Halo!  zawołał przestępując próg i ruszył w głąb domu. Mamo? Zatrzymał się w drzwiach kuchni, kiedy zobaczył ją zwiniętą na podłodze.Jezu  wydyszał i przyspieszył kroku.Ukląkł obok nieruchomego ciała idotknął jej policzka.Skóra była szara, chociaż wciąż ciepła.Lydia oddychała,ale płytko. Mamo? To ja, Christian.Słyszysz mnie?  Wziął ją za rękę. Mamo?Nie wygłupiaj się, otwórz dla mnie oczy.%7ładnej reakcji.Z bijącym sercem podniósł jej sztywne, żałośnie lekkie ciało z podłogi ipomaszerował szybko w stronę sypialni.Nie pomyślał nawet, że może zrobiłasobie krzywdę przy upadku i powinna pozostać bez ruchu.Wiedział tylko, żejest zbyt delikatna, żeby zostawić ją na podłodze.Położywszy ją delikatnie na łóżku, chwycił za słuchawkę i wykręcił 911.Nie spuszczając oczu z twarzy Lydii, podał dyżurnemu informacje konieczne,żeby do domu mogła przyjechać karetka pogotowia.Potem usiadł przy matce itrzymając ją za rękę czekał.Po chwili przykrył ją kocem w obawie, że możeodczuwać zimno.W następnej chwili zaczął rozcierać jej ręce. Już jadą  powiedział spokojnie. Przewieziemy cię do szpitala.Wszystko będzie dobrze. Zaraz potem opanowało go poczucie bezsilności.Zabrałby ją sam do szpitala, gdyby nie sądził, że Lydia ma większe szanse na523RS przeżycie z fachową pomocą medyczną.W karetce mają tlen i środki dożylne,urządzenia do reanimacji i połączenie ze szpitalem.On w swoim samochodzienie miał nic.Uwolnił jedną rękę, żeby znów sięgnąć do telefonu, i wykręcił numerLaury.Jak tylko usłyszał sygnał automatycznej sekretarki, rozłączył się, poczym wykręcił numer  Wisienki". DeeAnn, tu Christian.Zastałem Laurę? Oczywiście.Jest na sali. Mogłabyś ją szybko zawołać? To pilne.Po dziesięciu straszliwie długich sekundach Laura nareszcie podniosłasłuchawkę. Christian? Co się dzieje? Dzwonię od mojej matki.Jest nieprzytomna. Po drugiej stroniesłyszał jęk, ale nie spuścił oka z Lydii. Chyba miała atak serca, ale oddycha.Czekam tu na karetkę.Spotkamy się w szpitalu? Natychmiast wyjeżdżam.Odkładał słuchawkę, kiedy doszedł go odległy głos syreny.Zbliżał sięstopniowo, a potem nagle ucichł.Christiana ogarnęła straszliwa obawa, że tokaretka do kogoś zupełnie innego, ale szybko zdał sobie sprawę, że pozjechaniu z głównej ulicy nie potrzebowała sygnału.Pozostawiając Lydięsamą, dotarł do drzwi akurat w momencie, kiedy ambulans podjechał pod dom.Pokazał pielęgniarzom drogę do sypialni i bez słowa obserwował ichczynności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl