[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bogdan! Jak Boga ko-cham, zadzgam.zamorduję.Znowu pytanie.My? Kto my? Jacy my? Ty i ja, to ma być odrazu: my? Jak inaczej mają do siebie i o sobie mówić dwaj faceci razem siedzący przy jednym sto-liku? Ani: wy.Ani: oni.Tylko: my.Nikogo poza nami w tym pokoju nie ma. Nas też nie ma! Jesteś ty, jestem ja.Każdy oddzielnie.Zapamiętaj to sobie: każdy od-dzielnie.Nas nie ma. Gra słów  Kileń wzruszył ramionami.Był zły.Pijacki bełkot. Gra słów  mówisz? Zgoda.Wszystko są słowa, a za słowa się płaci.Filozof! Wypij!.Ten jeden jedyny raz jeszcze, wypij, ja cię proszę. Potem będzie jeszcze jeden, również ostatni, i jeszcze jeden. Będzie  zgodził się inżynier. A tobie zależy, żeby nie pić.Chcesz być taki cholernietrzezwy? A na czym ci właściwie zależy?  zaciekawił się gospodarz. To tobie na czymś zależy. Kileń odpowiedział byle jak.Trochę bez sensu przerzuciłakcent, żeby tylko trwała ta powichrowana rozmowa, której przebieg jutro zostanie możliwiedokładnie zanotowany przez jednego z rozmówców, a więc ten rozmówca powinien byćtrzezwy.Zostanie ona również dokładnie zanalizowana, więc nie wolno mu uronić ani słowa,a słowa stale się wymykają, takie śliskie i nijakie.Na czym więc Suchowilkowi zależy? Zależy mi na spokoju  odpowiedział inżynier. Przed chwilą marzyłeś o przygodach i skarżyłeś się na nudę. To było przed chwilą.Koniec, kropka, punkt.Ja sobie spokój kupiłem na wyprzedażynarodowej.Nawet tanio sprzedawali.Już kupiłem  roześmiał się. Za wódkę? Znowu pytanie? Punkt karny.Trzecie ostrzeżenie. Cała rozmowa ludzi zawsze się składa z pytań i z odpowiedzi.Nie pyta ten tylko, kogonic i nikt nie obchodzi. Czasem składa się ona z rozkazów i potakiwań. Chcesz mi wydawać rozkazy?  odparował Kileń. Proszę! Możesz roz.Kieliszek inżyniera, ostro rzucony, uderzył o książki, ochlapał grzbiety wódką i rozbił sięna podłodze.Suchowilk bez słowa sięgnął po drugi i napełnił.Kileń był wściekły. Chcesz może, bym ci tylko potakiwał? Znowu pytanie.Punkt czwarty.Kiedy przestaniesz pytać? Już nie będę pytał.Będę milczał. Będziesz milczał?  inżynier się zaniepokoił.49 Kileń nie odpowiedział. Ale będziesz siedział? Nie pójdziesz?Milczenie. Pij!  Podsunął kieliszek. Pij!Gość nie reagował na zachęty gospodarza. Po cóżeś przyszedł? Być trzezwym i milczeć.Aadna zabawa.Gówniarz jesteś  Sucho-wilk wymyślał, nie ruszając się z fotela. Jesteś skromny gówniarz.Rozumiesz mnie? Sły-szysz mnie?Ani słowa, ani gestu  ze strony Kilenia. Pij! Pij! Pij!  histeria Suchowilka.Kileń pomyślał: jak długo może trwać taka scena?Inżynier przestał krzyczeć.Odchylił się na tylne oparcie i długo obserwował Kilenia.Obaj byli już milczący i zupełnie spokojni.Trwało to.Aż Suchowilk zaczął. Nie chcesz pić  dobrze! Nie chcesz gadać  dobrze! Będziesz słuchał; skoro jesteś takikobiecy.Opowiem ci, co mi się razu.pewnego przydarzyło w Krakowie.Słuchasz?Kileń zgodził się.  Pan w tę stronę?  facet głową pokazał w kierunku Błoni.Staliśmy na progu dośćpodłej knajpy.Instynktownie zaprzeczyłem; nie lubię, gdy mnie obcy obcesowo zaczepia.Poza tym wyglądał na pijanego.Pokazałem w kierunku Wawelu, komentując ten ruch raczejpomrukiem niż słowem.  Szkoda  pożałował bardzo szczerze.Nie uraziła go jednak mojaszorstkość.Namawiał, nie rezygnując.  Chciałem pokazać panu coś ciekawego, stąd nieda-leko!  Co ciekawego, ciekawego dla nas obu, mogło być na tej krótkiej, szerokiej ulicywiodącej z Plant ku Błoniom? Warsztaty? Mury? Płoty? Ilekroć przyjeżdżałem do Krakowa, awówczas podróżowałem tam często, ten właśnie odcinek przemierzałem wielokrotnie, ranoidąc do miasta, wieczorem wracając na nocleg, do przyjaciół.  Akurat dziś musi pan ina-czej.szkoda  westchnął facet.  Tak często chodzi pan tędy.  Nagle zrobiło mi sięgłupio i niewyraznie, choć roześmiałem się krótko i niepewnie.Nie jest miło dowiedzieć się,iż ktoś nas obserwuje Szczególnie dla mnie.Poczułem, że z tym obcym człowiekiem o bla-dej, trudnej do zapamiętania twarzy, ubranym w znoszony prochowiec, już teraz nie będę sięmógł rozstać.Wiedząc, że mnie śledzi, po stokroć umierałem ze strachu i ciekawości.Z progunarożnej knajpy bez słowa skręciłem w prawo.Ku Błoniom.Chwilę kroczyliśmy obok siebiew zupełnym milczeniu.Drażnił mnie zalatujący od niego zapach słodkiej wiśniówki  ponie-waż mój przewodnik był podchmielony, a ja zupełnie trzezwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl