[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero teraz poczuł, jak zimny, lepki pot zalewa mu oczy i spływa po plecach.Prawa powieka zaczęła mu drgać i nieproszona łza przesłoniła muszkę kaemu.Jeżelinawet zginę, to wiem, że nie darmo, pomyślał ze strachem i triumfem jednocześnie,gotów nacisnąć język spustowy i wypuścić całą serię do gromady Niemców stłoczo-nych jak stado owiec.W tym momencie dostrzegł pędzących od wsi partyzantów z jego plutonu.- Do ataku, naprzód, ratować dowódcę! - krzyczeli.Długo oficerowie sztabu zgrupowania nie chcieli wierzyć opowiadaniom żołnierzyUstenki, a i samego lejtnahta wypytywali, w jaki sposób mógł tak wszystko wykom-binować i obliczyć.- Nie pamiętam - odpowiadał nieśmiało.- Działałem szybko, to wiem.Ale jak, niepamiętam.Istniał jednak dowód jego niepowtarzalnego wyczynu, dowód w postaci 22 wzię-tych do niewoli esesmanów, 9 nie uszkodzonych wozów, 12 pistoletów maszyno-wych, 2 cekaemów i 16 karabinów.A oprócz tego leżały na wozach 54 walizy i tobo-ły, które Niemcom udało się wywiezć z Aucka.Zgodnie z dawnym rozkazem Kowpaka, teraz już uświęconym tradycją, wszystkietrofea stanowiły własność tego, kto je zdobył.Jednak Ustenko nic nie chciał wziąć dlasiebie.Znajdujące się w walizach i tobołach przedmioty, w większości zagrabionemieszkańcom Ukrainy, oddał do dyspozycji dowództwa trzeciego batalionu, którepodzieliło je między swych partyzantów i miejscową ludność.Komisarz Andriej Cymbał zaaprobował decyzję Ustenki, ale długo nalegał, bylejtnant wziął chociaż jakiś drobiazg na pamiątkę.Ustenko zamglonym wzrokiempowiódł po rozłożonych na ziemi przedmiotach, podkutym butem niedbale podniósł wieka kilku waliz, wreszcie splunął i odszedł.Dopiero twarde spojrzenie dowódcybaonu, obserwującego tę scenę, sprawiło, że dokonał wyboru.Odrzuciwszy damską imęską bieliznę, garnitury i kupony, galanterię i biżuterię, haftowane ręczniki i koron-ki, wziął staroświecki srebrny zegarek firmy  Paweł Bure.Gdy nacisnął sprężynę iotworzyła się koperta, przeczytał wygrawerowany wewnątrz napis:  Lejbgwardiiunteroficerowi Kiryłowi Trojbolewiczowi za celne strzelanie.Od jego ImperatorskiejWysokości Nikołaja, 1897 r.- Sądzę, że ta zdobycz słusznie mi się należy - powiedział Ustenko uśmiechając sięnieśmiało.- Chyba udowodniłem, że strzelam niezle.Po dwóch miesiącach, gdzieś w okolicach Puszczy Białowieskiej, Ustenko poda-rował ten zegarek Werszyhorze.Być może przeczuwał wówczas, że dobiega kres jegodni, bo po tygodniu zginął, broniąc życia kilku tysięcy ludzi pędzonych na roboty doNiemiec.Wszystkie oddziały zgrupowania nie biorące udziału w akcjach dywersyjnychprowadziły pościg za uciekającymi na południe banderowcami.Rozbili więc party-zanci kureń  Sławka i rozbroili sotnię  Taszkienta , a z kurenia  Kliszcza pozostałozdolnych do walki zaledwie 150 banderowców.Wreszcie zgrupowanie dotarło do dużej wsi Peresławyczi i tu zatrzymało się nakilkudniowy postój.Trzeba było przecież zebrać rozproszone grupy dywersyjne i daćim możność wytchnienia przed dalszymi akcjami.Z otrzymanych przez Werszyhorę radiogramów wynikało, że rzeczywiście ruszyłanowa ofensywa Czerwonej Armii, że jej oddziały zbliżają się już do Aucka i Równe-go, a zwiad zgrupowania doniósł, że z dnia na dzień nasila się ruch na szosie Włodzi-mierz Wołyński - Auck oraz na linii kolejowej Lwów - Brody - Zdołbunów.Trasy tesą zatem wykorzystywane przez Niemców do dowożenia posiłków i powinno się jejak najszybciej zniszczyć lub chociaż spowodować na jakiś czas przerwę w ruchu.Niestety, ciągłe odwilże pozbawiły zgrupowanie manewrowości.Grzęznące wbłocie wozy taborów nie mogły niekiedy przebyć więcej niż kilka kilometrów w ciągunocy.Sytuacja uległaby radykalnej zmianie, gdyby chwycił mróz i posypał śnieg.Wtedy partyzanci mogliby nocą przebyć 50, a nawet 70 kilometrów. Werszyhora dość długo naradzał się z Wojciechowiczem, wreszcie zadecydowali,że wyślą w rejon Brodów wzmocniony batalion bez taborów.Pokona on błyskawicz-nie długą trasę i będzie w tym ważnym zarówno dla Niemców, jak i dla Armii Ra-dzieckiej punkcie prowadził działalność dywersyjną.Wybór padł na trzeci batalion,którego dowódca, Petro Brajko, w 1941 roku pełnił służbę wojskową w Brodach i znałdobrze te okolice.Po południu 2 lutego batalion wzmocniony kompanią minerów kapitana Kalnic-kiego ruszył na południe, by przerwać linię komunikacyjną Brody - Lwów.Na nie-liczne wozy partyzanci załadowali wyłącznie amunicję, miny oraz tonę materiałówwybuchowych.Batalion miał dołączyć do zgrupowania 10 lutego w Zawidowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl