[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cała jej twarz wyrażała powagę i determinację.Jousłyszała własny głos, który mówił:- Obiecuję ci, kochanie, że gdy zarobię wystarczająco dużo pieniędzy,przeprowadzimy się do Paryża. Hortense upuściła wacik i zarzuciła matce ręce na szyję.- Och, mamusiu, moja najdroższa mamusiu! Lubię cię taką! Lubię, gdy jesteśsilna! Zdecydowana! Zapomniałam ci powiedzieć, że bardzo ci ładnie w tejnowej fryzurze z baleja-żem! Jesteś bardzo ładna! Piękna jak sen.- Więc troszkę mnie kochasz? - spytała Josphine, starając się powiedzieć tolekkim tonem i nie błagać.- Och, mamusiu, kocham cię do szaleństwa, gdy wygrywasz! Nie znoszę, jakjesteś smutna i przygaszona.Wpadam od tego w chandrę.albo jeszcze gorzej,boję się.Myślę sobie, że zostaniemy na lodzie.- To znaczy?- Myślę sobie, że przy pierwszym dużym problemie załamiesz się, i ogarniamnie strach.- Obiecuję ci jedno, kochanie: nie zostaniemy na lodzie.Będę pracować jakszalona, zarobię masę pieniędzy i nigdy się już nie będziesz bać!Josphine objęła ramionami ciepłe miękkie ciało swojej córki i pomyślała, żeten moment, moment bliskości i miłości Hortense jest najpiękniejszymprezentem gwiazdkowym.Następnego dnia rano na peronie F Dworca Lyońskiego, na którym stał pociągnumer 6745 do Lyonu, Annecy i Sallan-ches, Zo bolała głowa.Hortenseziewała, a Josphine miała fioletowo zielono żółty nos.Czekały na peronie zeskasowanymi biletami w dłoni na Iris i Alexandre'a.Czekały, ściskając w dłoniach rączki walizek ze strachu, żeby ich nikt nieokradł, popychane przez innych spieszących się pasażerów.Czekały iobserwowały dużą wskazówkę zegara, która nieubłaganie zbliżała się do godzinyodjazdu.Pociąg odjedzie za dziesięć minut.Josphine odwracała się na wszystkiestrony, mając nadzieję, że dostrzeże siostrę z małym Alexandre'em u boku,biegnącą w ich kierunku.Tymczasem nie ten uspokajający obrazek rzucił jej sięw oczy, ale całkiem inny, który sprawił, że zastygła jak słup soli.Odwróciła głowę, błagając niebiosa, aby dziewczynki nie zobaczyły tego, cowłaśnie ujrzała: Szefa stojącego na tym samym peronie, całującego w ustaJosiane, swoją sekretarkę, a potem pomagającego jej wsiąść do pociągu ztysiącem zaleceń, pocałunków i czułości.Jest śmieszny - pomyślała Josphine -można by sądzić, że podnosi Najświętszy Sakrament! Po raz ostatni obróciłagłowę, żeby sprawdzić, czy nie ma omamów, i ponownie zaskoczyła ojczyma,który wchodził na stopnie pociągu za rozłożystą Josiane.Zarządziła zatem ewakuację, popędzając dziewczynki, aby jak najszybciejwsiadły do wagonu numer 33, który stał na początku peronu. - Nie czekamy na Iris i Alexandres? - spytała Zo marudnym głosem.- Bolimnie głowa, mamo, wypiłam za dużo szampana.- Poczekamy na nich w środku.Mają bilety, znajdą nas.No już, idziemy -rozkazała Jo stanowczym głosem.- A Philippe nie jedzie? - zapytała Hortense.- Przyjedzie jutro, ma dużo pracy.Ciągnąc walizki, odczytując numery mijanych wagonów, oddaliły się odferalnego miejsca, gdzie Szef obejmował Josiane.Jo odwróciła się po raz ostatni i dostrzegła w oddali Iris i Alexandres, którzybiegli w popłochu.Usiedli na swoich miejscach, gdy pociąg ruszał.Hortense zdjęła kurtkę,starannie ją poskładała i położyła płasko na półce przeznaczonej na płaszcze.Zo i Alexandre zaczęli natychmiast opowiadać sobie, jak spędzili wczorajszywieczór, robiąc przy tym miny, co zdenerwowało Iris, która ostro ich upomniała.- Rzuci im się to na mózg, zobaczysz.A tobie co się stało? Wyglądaszstrasznie! Trenowałaś dżudo? Wiesz przecież, że to już nie ten wiek.Kiedy pociąg ruszył, wzięła Jo na stronę i powiedziała:- Chodz, pójdziemy na kawę.- Teraz, zaraz? - spytała Jo, obawiając się, że wpadną na Josiane i Szefa wwagonie restauracyjnym.- Muszę z tobą koniecznie porozmawiać.I to jak najszybciej!- Ale możemy rozmawiać tutaj.- Nie - syknęła Iris.- Nie chcę, żeby dzieci słyszały.Jo przypomniała sobie wówczas, że Szef i jej matka spędzają BożeNarodzenie w Paryżu.A więc nie wsiadł do pociągu.Z żalem zgodziła się pójśćza Iris.Straci swój ulubiony fragment drogi: gdy pociąg przejeżdżał przezparyskie przedmieścia i mknął niczym strzała przez dzielnice domków i małedworce z coraz większą szybkością.Próbowała odczytać nazwy stacji.Napoczątku jej się to udawało, potem czytała co drugą literę, kręciło jej się wgłowie, w końcu nie była w stanie już nic odczytać.Wówczas zamykała oczy iodprężała się: podróż mogła się zacząć.Stały oparte o bar w wagonie restauracyjnym, a Iris mieszała w tę i we w tękawę plastykową łyżeczką.- Coś się stało? - spytała Jo zaskoczona, że taka jest ponura i zdenerwowana.- Jestem w gównie, Jo, po same uszy!Jo nic nie powiedziała, ale pomyślała, że nie ona jedna.Ja też będę wtarapatach za dwa tygodnie.Dokładnie od 15 stycznia.- Tylko ty możesz mnie z tego wyciągnąć! - Ja? - wybąkała zdumiona Jo.- Tak, ty.Więc posłuchaj mnie i nie przerywaj.To i tak jest wystarczającotrudne do wytłumaczenia, więc jeśli w dodatku będziesz mi przerywać.Josphine pokiwała głową.Iris wypiła łyk kawy i patrząc wielkimifiołkowoniebieskimi oczami na siostrę, zaczęła:- Pamiętasz historię tego mojego blefu, gdy powiedziałam, że piszę książkę?Josphine bez słowa przytaknęła.Oczy Iris wywierały na niej zawsze to samowrażenie: była zahipnotyzowana.Chciała ją poprosić, żeby lekko odwróciłagłowę, nie wpatrywała się w nią w ten sposób, lecz Iris wbiła przepastne, znatężenia niemal czarne spojrzenie w oczy siostry.Kiedy mrugała, długie rzęsynadawały tęczówkom odcień szarości lub złota w zależności od padającegoświatła.- No więc będę pisać! Josphine podskoczyła zdziwiona.- No cóż, to raczej dobra nowina.- Nie przerywaj mi, Jo, nie przerywaj mi! Wierz mi, potrzebuję wszystkich sil,aby powiedzieć to, co mam ci do powiedzenia, bo to nie jest łatwe.Wzięła głęboki oddech, wypuściła powietrze tak, jakby paliło jej płuca, imówiła dalej:- Napiszę powieść historyczną o dwunastym wieku, tak jak zapowiadałamtamtego wieczoru.Dzwoniłam wczoraj do wydawcy.Jest zachwycony.Rzuciłam mu na przynętę kilka anegdot, które mi podpowiedziałaś: historięRollona, Wilhelma Zdobywcy, jego matki praczki,  świadczenia banalne" i tympodobne, zrobiłam z tego wszystkiego miszmasz i wyglądał na urzeczonego! Nakiedy możesz mi to napisać?, zapytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl