[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziała, że Sławko ma wiele wad, ale miałaświadomość, ze sama też nie jest bez winy.Zawsze chciałapostawić na swoim, nie lubiła kompromisu.Poza tym, prawdęmówiąc, po raz pierwszy zamieszkała z mężczyzną.Dotychczasowe związki traktowała lekko, nie angażując się głębiej; zresztą trwałykrótko i były raczej częścią taktyki w interesach.Może to ja nie potrafię z kimś być? - zastanawiała się,rozczesując włosy przed lustrem.Może powinnam byćbardziej wyrozumiała? Czepiam się szczegółów, a przecież niema ideału.Sama nie jestem bez wad.Sławko się przecież stara,wciąż powtarza, że mnie kocha.To w końcu najważniejsze,reszta nie jest istotna.Niech już nareszcie wróci! Zaczniemyjeszcze raz, teraz na pewno się uda.- Oboje tego chcemy, więc musi się udać.- To zdaniepowiedziała głośno i z przekonaniem do kobiety, która patrzyłana nią z lustra, a ta uśmiechnęła się do niej.Poczuła nagle, że Sławko wróci zaraz.Przeczucie zmieniłosię w pewność.Zeszła na dół i bez wahania sięgnęła po chleb.Zaczęła przygotowywać kanapki.Z pewnością będzie głodny.Ledwie zdążyła nakryć do stołu i zaparzyć w czajniczku świeżąherbatę, a już usłyszała skrzypienie schodków prowadzącychdo drzwi.Nie czekała, aż zapuka.Otworzyła natychmiast irzuciła mu się na szyję.- Poczekaj chwilę! - powstrzymał ją rozbawiony tymspontanicznym powitaniem.- Zdejmę chociaż buty.Znieg siętopi, na drodze błoto po kostki.- Udało się? - zapytała, patrząc, jak rozwiązuje sznurowadła iodstawia zabłocone buty na gumową wycieraczkę.Sławko zdjął powoli kurtkę, czapkę i szalik i powiesił je nawieszaku.- Niby nie ma mrozu, ale ziąb niesamowity.Autobus sięspózniał, wymarzłem się na przystanku jak diabli. - Udało się? - powtórzyła niecierpliwie.Stanął na środkupokoju i rozłożył ręce.- Można powiedzieć, że tak.Możesz mi pogratulować! -oznajmił z uśmiechem.- Naprawdę?! - Rzuciła mu się w ramiona, piszcząc z radości.- Wydajesz tomik?- Nie tak od razu, muszę nad nim jeszcze trochę popracować -ostudził nieco jej zapał.- Na razie kilka wierszy i pozytywnaopinia krytyka w poczytnym piśmie.Początek bardzo dobry,reszta to tylko kwestia czasu.- Musimy to uczcić - zadecydowała Nadia.- Może zaprosimywędrowców i zrobimy ci kameralny wieczór poetycki? Co tyna to?- Dziś zgadzam się na wszystko.Jestem przygotowany naświętowanie.- Podszedł od drzwi, gdzie zostawił plecak,podniósł go z wysiłkiem i zaczął wyjmować zawartość na stół.Nadia policzyła w myślach butelki.- Czy to nie zbyt wiele dla kilku osób? Nie masz chybazamiaru.Chwycił ją w pasie, podniósł i okręcił kilka razy wokół siebie.- Nie złość się, dzisiaj jest mój dzień.W takie święto chyba minie zabronisz kilku kieliszków? - I nie czekając na odpowiedz,dodał: - Pójdę zaprosić wędrowców, a ty przygotuj nam cośpysznego, dobrze?Wziął po jednej butelce do każdej ręki, wsunął nogi w buty inie zawiązując nawet sznurowadeł, wyszedł.Za moment Nadia usłyszała okrzyk, który świadczył o tym, żenowina i podarunek Sławka ucieszyły mieszkańców dawnejobory.Doświadczenie podpowiadało jej, że nie wystarczy tegona długo i wkrótce całe towarzystwo przeniesie się do domu.A to znaczyło, żema niewiele czasu na przygotowanie czegoś do zjedzenia.Było dobrze po północy, kiedy wreszcie zostali sami.Obrzuciła wzrokiem stół pełen talerzy z resztkami jedzenia iniedopałkami, poprzewracanych kieliszków, pustych butelek irozlanej kawy.Wśród tego wszystkiego z głową opartą narękach spał Sławko.Westchnęła i postanowiła, że sprzątaniezostawi na następny dzień.- Sławko, obudz się, idziemy na górę.- Potrząsnęłamężczyzną.- Nieładnie tak gości samych zostawiać - mruknąłpółprzytomny.- Goście już dawno poszli.Pora do łóżka.- Stanowczy tonprzychodził jej z trudem, była zmęczona.- Do łóżka? - żywo zareagował Sławko i próbował wstać.Zachwiał się, więc podtrzymała go i pomogła mu wejść poschodach.Usiadł na łóżku, tocząc dookoła mętnym wzrokiem.Najwyrazniej nie był w stanie się rozebrać, więc Nadia, chcącsię jak najszybciej położyć, zaczęła rozpinać mu koszulę.Zrozumiał jej intencje zupełnie inaczej.Przyciągnął ją dosiebie i próbował pocałować.Ale trafił w oko i cofnął się zezdziwioną miną.- Co ci się stało z ustami? - zapytał, zionąc jej prosto w twarzoparami alkoholu i tytoniu.- Nic, połóż się, pijany jesteś.- O, co to, to nie - bełkotał i chwiejnie kręcił głową - jestemtrzezwy i chcę się z tobą kochać.Chodz do mnie, moja muzo.- Po raz kolejny próbował przyciągnąć ją do siebie. - Przestań, jesteś niemiły!- Ty też nie lepsza.- Sławko mocował się z zapięciem odspodni.- Dobrze, że chociaż znajomych maszprzyjemniejszych.- Jakich znajomych? - W jej głowie zapaliła się ostrzegawczalampka.- Normalnych.- Suwak dał się wreszcie rozpiąć i Sławkonajwyrazniej zamierzał odpocząć po dużym wysiłku, bozwiesił głowę i zamknął oczy.- Sławko, nie śpij! - Szturchnęła go.- O kim mówiłeś?- Najpierw śpij, a potem nie śpij.Sama nie wiesz, czegochcesz.- Kolejne szturchnięcie przywróciło go niego doprzytomności.- Odnalazłem kilka osób, które pamiętają pewnąpanią prezes.Byli zaskoczeni informacją ojej załamaniunerwowym.- Czknął głośno.- Chętnie pomogli jej partnerowi iopiekunowi.- Zaśmiał się i uwolnił z nogawki lewą nogę.-Przyznaj, że niezle to wymyśliłem, nie?Nadia zamrugała szybko kilka razy.Nie mogła uwierzyć w to,co słyszała.- Zrobiłeś ze mnie wariatkę!- Bez przesady, załamanie nerwowe to jeszcze nie świr.-Sławko mocował się z drugą nogawką.- Poza tym chybamożesz się trochę dla mnie poświęcić.- Zostawił nogawkę izajął się skarpetką.- Możesz mi pomóc? Chcę się położyć -oświadczył tonem rozkapryszonego dziecka.Machinalnie zdjęła mu skarpetkę.Niechby już wreszciezasnął, niechby nic więcej nie mówił.Nie mogła uwierzyć, żeto zrobił.Nie chciała uwierzyć.On tymczasem zmienił zdanie i zamiast się położyć, chwyciłją za rękę i pociągnął na siebie. - Moja muza - bełkotał, śliniąc jej szyję.- Dzięki tobie będęsławny.Chodz, wynagrodzę ci to.Poczuła niesmak i złość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl