[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.2.10Charley siedział w swoim mieszkaniu, bez końca wystukując palcami rytm na zdartympodłokietniku fotela.Wreszcie wstał i podszedł do starego stojaka na narzędzia,przerobionego na regał z półkami do przechowywania tych odbitek, których z różnychpowodów nie przypinał do ścian.Cenne negatywy wkładał do plastikowych osłon i wpinał dosegregatorów, które teraz zajmowały kilka półek w kącie pokoju.Płaskie szuflady zawierałyodbitki, których jeszcze nie zawiesił, lub te, które już zdjął, by zrobić miejsce dla nowych,lepszych.Znalazł wśród nich autoportret, który wykonał niedługo po wycofaniu się z kontraktu z CIA,tuż przed rozmową telefoniczną, po której przeniósł się do Minnesoty.Ustawił wtedy aparatna statywie i usiadł przed obiektywem na tle ciemnej zasłony.Miał na sobie czarny golf,który czynił jego korpus ledwie widoczną plamą, a jednocześnie uwydatniał bladość twarzy.Zdjęcie, które wtedy zrobił, zeskanował u przyjaciela i podzielił pionowo na dwie części,które następnie sklonował, tak by uzyskać dwa nowe obrazy twarzy.Dziwna to była fotografia.Asymetria jego oblicza, która jak u wszystkich pogłębiała się zbiegiem lat, sprawiła, że na zdjęciu pojawiły się obok siebie dwie zupełnie odmienne twarze.Przywodziły na myśl doktora Jekylla i pana Hyde'a, choć przecież powstały z rzeczywistychobrazów.Charley widywał już podobne portrety, a techniki ich tworzenia nauczył się odpewnego fotografika zafascynowanego filozofią New Age, który tłumaczył odmiennośćtakich wizerunków wpływem dwóch półkul mózgowych, kontrolujących funkcjonowanieprzeciwległych części ciała.Na obrazie sklono-wanym z lewej połówki twarzy widać byłonieco opadające131powieki i kąciki ust; portret dwóch prawych połówek twarzy miał proste, cienkie usta i lekkozmrużone, ale jakby łagodniej spoglądające oczy.Każdy ma swoją drugą naturę, pomyślał Charley.Uniósł zdjęcie na wysokość oczu i usiadł znim, a potem zmierzył wzrokiem fotografię malowidła Anurry, by po chwili powrócićspojrzeniem do wizerunku własnych dwóch twarzy.Anurra także musiał być człowiekiem odwóch obliczach, na tyle sprytnym, by ukrywać ciemną stronę swej duszy.Najprawdopodobniej jedynymi ludzmi, którzy mieli okazję ją poznać, byli ci, dla którychstała się jedną z ostatnich rzeczy, jakie zobaczyli przed śmiercią.Gdzie teraz przebywał? Jakwyglądała druga, codzienna strona jego natury?Nadal tu jest, pomyślał Charley, chociaż najrozsądniej postąpiłby, gdyby uciekł.Tylko że onjeszcze nie skończył.Charley wstał i odłożył autoportret.Był niespokojny; gnębiło go to natarczywe uczucie,którego doświadczał zawsze wtedy, gdy zbyt długo rozmyślał nad problemem wymagającympilnego rozwiązania.Podszedł do łóżka i wyciągnął spod niego plastikową tubę z zestawem marki Gatco, przeznaczonym do ostrzenia noży.Wyjął z kieszeni spodni emersona cqc-7,sprawdził kciukiem ostrą jak brzytwa klingę, a potem kilkoma ruchami diamentowej ostrzałkinadał mu pożądaną  szorstkość".Odłożył zestaw na miejsce i sięgnął po komplet narzędzi doczyszczenia broni.Rozłożył na części glocka, wytarł i naoliwił nienagannie utrzymanymechanizm i uważnie obejrzał każdy nabój przed włożeniem do świeżych magazynków,wyjętych prosto z plastikowego schowka.W pewnej chwili zdał sobie sprawę, że pogrąża się w coraz czarniejszych myślach, i tak go torozbawiło, że roześmiał się na głos.Odpowiedzią na stres był wciąż stary rytuałutrzymywania w gotowości sprzętu, który i tak był świetnie utrzymany i gotowy -mechanizm, który nieświadomie przeniósł w nowe życie fotografa.Spojrzał na torbę zaparatami.Ciekawe, pomyślał, że dla relaksu pielęgnuję jeden zestaw sprzętu, chociaż na codzień korzystam z zupełnie innego.Przypomniał sobie osobliwy autoportret i zaśmiał się raz132jeszcze.Do czego tak się przygotowujesz? Nie dowiesz się, pomyślał, póki nie nadejdziepora.A może i pózniej.Lecz wolał być gotowy na wszelką ewentualność.Zastanawiał się, jak Bobby Lee radzi sobie z tą sprawą.Nie rozmawiał z nim o tym podczasostatniej wizyty; trzymał się znacznie lżejszych tematów i bawił się z Nickym.KochałBobby'ego Lee jak brata i znał go na wylot, ale nie pojmował zasad rządzących światempolicji.Cenił solidarność glin, trzymających się zawsze razem w obliczu wrogości, którąwywoływała często sama ich obecność.Z drugiej jednak strony przekonał się niejeden raz, żefunkcjonariusze prowadzący śledztwa mieli zbyt ciasne umysły; nie dostrzegali mnogości izłożoności życiowych problemów, które kreują przestępców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl